Logo Przewdonik Katolicki

Radykalne braterstwo. Rekolekcje Wielkopostne cz. II

ks. dr Mirosław Tykfer
fot. foldyart1980/Fotolia,PAP/DPA

„Chrystus we własnym sercu jest słabszy niż w słowie brata, bo pierwszy jest niepewny, drugi pewny”. Relacje wspólnotowe nie są więc dla Bonhoeffera dodatkiem do życia duchowego, ale jego fundamentem.

Dietrich Bonhoeffer nie był katolikiem. Nie będzie kanonizowany. W dokumentach kościelnych jest jednak często cytowany. Przekroczył bowiem granice swojego wyznania i stał się ekumenicznym świadkiem wiary radykalnie braterskiej.

Jest rok 1935. Finkenwalde, dzisiejsza dzielnica Szczecin Zdroje. 29-letni pastor postanawia dokonać małej „katolickiej” rewolucji. Jej autor tak by pewnie jej nie nazwał. Ja się ośmielam i spróbuję to uzasadnić. Otóż Dietrich Bonhoeffer, bo o nim mowa, proponuje przekształcenie seminarium duchownego dla młodych adeptów teologii luterańskiej we wspólnotę życia braterskiego. Seminarium, które dotychczas było po prostu miejscem nauki dla przyszłych pastorów, zamienia się w „dom braterski” o wyraźnych znamionach wspólnoty monastycznej. Na potrzeby swojego „eksperymentu” Bonhoeffer pisze więc typową dla katolickiej tradycji „regułę życia”. Seminarzyści mieszkają razem jak zakonnicy, prosto i ubogo, a ich codzienność biegnie rytmicznie, w zgodzie z grafikiem wyznaczającym godziny na medytację Słowa, milczenie, pracę i liturgię. Rewolucja wydaje się gruntownie przemyślana. Tylko po co?
 
Kacerze i fanatycy
Bonhoeffer podejmuje decyzję o utworzeniu „domu braterskiego” w szczególnym czasie. Jest głęboko rozczarowany postawą większości współczesnych mu ewangelików niemieckich. Wspólnoty luterańskie zamiast zdecydowanie przeciwstawić się nazizmowi, w większości poddały się hitlerowskiej propagandzie. Nawet niewielka grupa oponentów, która zgromadziła się w założonym m.in. przez Bonhoeffera Kościele Wyznającym (Bekennende Kirche), z czasem również ulega naciskom władzy. Na sile nabierają pogłoski o „frakcji fanatyków i bigotów”, „kacerzy” i „państwowej opozycji”. Członkowie nowego Kościoła stopniowo opuszczają wspólnotę. W tym samym czasie kolaborujący z hitlerowską władzą ewangelicki związek „Deutsche Christen” ustępuje tak daleko, że nie widzi już sprzeczności między Ewangelią a „paragrafem aryjskim”. Kościół Wyznający staje się politycznie niewiarygodny i wypada poza margines życia społecznego. Nie może więc dziwić fakt, że młody luterański pastor nie mogąc odżałować tej oczywistej zdrady Ewangelii, postanawia zainicjować ruch duchowej odnowy. Stąd też idea, aby „dom braterski” stał się nie tylko „wspólnotą życia”, ale aby również na nowo pomógł młodym pastorom powrócić do źródeł ewangelicznej wiary. A właściwie, aby wiara i wspólnota stanowiły jedną całość.
 
Tania i droga łaska
Tutaj kryje się istota „katolickiego” zwrotu Bonhoeffera. Proponuje on bowiem, aby to Kazanie na górze, a nie protestancka koncentracja na nauczaniu św. Pawła o usprawiedliwieniu przez wiarę, było najważniejszym tekstem w duchowej formacji seminaryjnej. I to formacji quasi-monastycznej. Jego zdaniem osiem błogosławieństw stanowi bowiem centrum nauki Chrystusa. Jest też jasnym programem życia chrześcijańskiego, i to życia społecznie zaangażowanego i etycznego. W Kazaniu na górze nie ma odróżnienia między miłością do Boga i do drugiego człowieka. Bonhoeffer twierdzi bowiem, że wiara rzeczywiście chrześcijańska to taka, która rodzi konkretne postawy etyczne. I dlatego musi wyrażać się w relacjach wspólnotowych. Bez wspólnoty taka wiara nie ma prawa ani zaistnieć, ani się rozwijać.
W ten sposób Bonhoeffer odcina się również od duchowego spłycenia, do którego doszło w niektórych kręgach protestanckich. Spłycenie to tłumaczy, dlaczego tak wielu luteranów niemieckich zachowało pasywność wobec nazizmu. Korzenie tego zjawiska Bonhoeffer widzi w propagowaniu koncepcji tzw. taniej łaski. Zakłada ona, że wieczne zbawienie osiąga się za „niską cenę”, tzn. za sam akt wiary w Chrystusa, bez konieczności etycznej przemiany życia. Zdaniem Bonhoeffera konieczne jest natomiast propagowanie koncepcji odwrotnej, tzn. „łaski drogiej”. Ta bowiem nie tylko obiecuje życie wieczne, ale daje moc, aby tu i teraz uwalniać się od egoizmu. Zbawienie to nie tylko kwestia przyszłości, ale także teraźniejszości. „Łaska droga” jest więc przez niego rozumiana jako duchowa siła do życia w miłości upodobnionej do miłości Chrystusa. „Tak jak Chrystus ofiarował się nam, tak my powinniśmy ofiarować się braciom” – pisze Bonhoeffer. Oto istota chrześcijańskiego życia.
 
Życie wspólne
Na potrzeby reformy życia seminaryjnego Bonhoeffer pisze Życie wspólne (Gemeinsames Leben), swego rodzaju „regułę życia”, która zawiera wskazówki duchowej odnowy w kluczu braterskim. We wstępie do polskiego wydania pióra o. Andrzeja Napiórkowskiego czytamy, że reguła ta okazuje się na tyle nowatorskim pomysłem wśród ewangelików niemieckich, że spotyka się z szeroką kontestacją. Także w szeregach samych adeptów. Oto fragment  wspomnień jednego z nich: „Cały ten duchowy porządek był dla nas nowym, dość przytłaczającym ciężarem, nie chcieliśmy się ugiąć. Kpiliśmy z niego, opowiadaliśmy kawały o «kulcie» i zachowywaliśmy się jak znarowione osły. Prawie wszyscy uważaliśmy pietyzm i bigoterię za formy chrześcijaństwa, z którymi nie chcemy mieć nic wspólnego”. „(…) budziły się w nich sprzeczne uczucia – pisze o. Napiórkowski – od oporu i sprzeciwu, przechodzącego bądź w ucieczkę z tego miejsca, bądź przechodzącego z czasem w fascynację”. W Niemczech o reformatorze mówi się, że jest „mnichem” w szeregach ewangelickich, a o „domu braterskim”, że jest gettem. „W końcu ilość zewnętrznego i wewnętrznego niezrozumienia tak mocno przytłacza Bonhoeffera, że kolejny raz odczuwa on głębokie osamotnienie, a jego ulubioną lekturą staje się Don Kichot z La Manchy Miguela de Cervantesa.
 
Reguła braterstwa
Dlaczego jednak Bonhoeffer tak bardzo kładzie nacisk na braterstwo na drodze duchowej odnowy swojego Kościoła? „Chrześcijanin potrzebuje chrześcijanina, który mówi mu słowo Boże – pisze. – Potrzebuje go wciąż, gdy przychodzi niepewność i zwątpienie, bo sam – bez oszukiwania siebie i bez zdrady prawdy – nie może sobie pomóc”. W bonhoefferowskiej regule brat jest dla brata wezwaniem do nawrócenia: przez to, co mówi, i przez to, kim jest w swojej wolności. Jest szansą, aby przez oddanie się jemu móc samemu upodobnić się do Chrystusa, który oddał się za braci. Dlatego każdy powinienem umieć patrzeć na innego tak, jak patrzy na niego Chrystus, powinien dojrzewać do niesienia z nim jego grzechu i patrzeć na niego z miłosierdziem równym spojrzeniu Chrystusa ukrzyżowanego – przekonuje Bonhoeffer. Autor Życia wspólnego łączy więc ściśle przepowiadanie słowa Bożego z doświadczeniem spotkania z drugim człowiekiem, a przede wszystkim z bratem w wierze. „Chrystus we własnym sercu jest słabszy niż w słowie brata – wyjaśnia – bo pierwszy jest niepewny, drugi pewny”.
Relacje wspólnotowe nie są więc dla Bonhoeffera dodatkiem do życia duchowego, ale jego fundamentem. Wspólnota pomaga odkrywać, że Chrystus wybrał nas do wzajemnego zjednoczenia w Nim. Bez wspólnoty człowiek nie rozumie, co znaczy być oddanym drugiemu, a tym samym nie rozumie ani siebie jako istoty powołanej do miłości, ani Chrystusa, który się oddał za wszystkich.
 
Męczeństwo za wszystkich
Bonhoeffer pozostaje do końca wierny regule życia oddanego dla braci. Stopniowo poszerza jednak jego zakres o każdego człowieka. Wszyscy ludzie stają się dla niego braćmi, za których umarł Chrystus i których chciał ze samym sobą i między sobą pojednać. Do tego stopnia utożsamia się z wszystkimi ludźmi, że nie chce już odczuwać żadnej wobec nich wyższości wynikającej z przynależności do religii chrześcijańskiej. Chce być człowiekiem, który oddaje życie dla i za drugiego człowieka. Tak rozumie Chrystusa, który oddał się za wszystkich, a nie tylko za członków jakiejś konkretnej religii.
Bonhoeffer staje się wiarygodnym, krwawym świadkiem tego braterskiego oddania wszystkim i za wszystkich. Osądzony o spisek przeciwko Hitlerowi, trafia do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Następnie, 9 kwietnia 1945 r., w wieku 39. lat zostaje stracony w obozie Flossenbürg przez powieszenie. Nie ma wątpliwości, że Bonhoeffer umiera za wiarę, a nie tylko za odmienne od nazistów poglądy polityczne. Można się o tym przekonać, czytając jego więzienne, a zarazem najważniejsze dzieło teologiczne: Opór i poddanie (Widerstand und Ergebung). Autor interpretuje w nim swoje życie w kluczu etycznego, pełnego ofiarnej miłości naśladowania Chrystusa ukrzyżowanego. Nawet w największych ciemnościach więziennego życia, chce za Nim iść aż do końca. Krótko przed śmiercią pisze do swojego przyjaciela: „Czyż ma nam się lepiej powodzić niż Jezusowi Chrystusowi?”.
 

Braterska duchowość Bonhoeffera jest radykalna: człowiek nie odnajdzie drugiego człowieka bez Chrystusa ukrzyżowanego; nie pozna go dogłębnie, nie spotka. Ale też Chrystus nie stanie się w świecie obecny bez braterskiego oddania chrześcijan, nie będzie On bez nich widoczny i rozpoznawalny. I to w ich oddaniu nie tylko za braci w wierze, ale za wszystkich ludzi. Bez miłości braterskiej Ewangelia o Chrystusie ukrzyżowanym staje się zupełnie niezrozumiała. Tak jak wciąż niezrozumiała jest dla nas motywacja wielu niemieckich ewangelików, którzy uwierzyli, że Ewangelię Chrystusa da się pogodzić z „aryjskim paragrafem”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki