Miałam poczucie, że pewnie nigdy już na dobre tu nie wrócę. Co to miało wspólnego z Ewangelią? Nie szłam przecież do zakonu. Wyjeżdżałam na dalsze studia, otwierały się nowe możliwości. Ot, zwykłe „wyfrunięcie z gniazda”, nieco bardziej trudne w przypadku jedynaczki. A jednak miałam głębokie przekonanie, że Pan Bóg „macza w tym palce”, że jest to Jego wołanie, na które trzeba odpowiedzieć, że trzeba zostawić to, co się kocha, i że wybieram się w tę drogę, która nie wiem dokąd mnie zaprowadzi, właśnie dlatego, że chcę za Nim pójść.
Ból rozstania z upływem lat trochę zmalał, ale nie zniknął, tak jak nie zniknęła miłość, przyjaźń, a nawet identyfikacja z miejscami. Dziś mam za to jeszcze większą pewność, że ta rozpoczęta wtedy droga była Bożą drogą, która pozwoliła Mu otworzyć przede mną okna na nowe horyzonty. I wiem, że tu, gdzie jestem, znalazłam stokroć więcej domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól do pracy i że radość ciągle przewyższa każdy ból.
Decyzja o tym, by pójść za tym spojrzeniem miłości zawsze jest też opowieścią o wolności, czy to w przypadku kogoś, kto wstępuje do seminarium lub zakonu, kto poślubia drugą osobę, czy tego, kto świadomie wybiera zawód i odnajduje swoje miejsce w Kościele. Wolność jest konieczna także po to, by stać się bardziej wyczulonymi na tych, którzy są opuszczeni i samotni, i by być także dla nich.
Magdalena Wolnik dziennikarka, autorka filmów dokumentalnych, odpowiedzialna za Wspólnotę Sant’Egidio w Polsce.