Chciałoby się powiedzieć, że dzieje odbudowy Pałacu Saskiego są tak stare jak sam pałac, tym bardziej, że w ciągu wieków zmieniał swój wygląd nie tylko budynek, ale i jego otoczenie. Przyzwyczajeni jesteśmy do pustej przestrzeni przed Grobem Nieznanego Żołnierza, jako symbolicznej pustki po zburzonej Warszawie. Niemcy wysadzili pałac po upadku powstania warszawskiego. Z jednej z najbardziej charakterystycznych budowli przedwojennej stolicy pozostał tylko fragment środkowej kolumnady, który dzisiaj pełni funkcję Grobu Nieznanego Żołnierza. Dla mnie ten symbol ma dużą wagę. Jednak poglądy na temat tego terenu są różne. Dla wielu urbanistów, architektów i varsavianistów pustka placu Piłsudskiego to wyrwa w planie miasta, którą należy zapełnić. Jak? I tu zaczynają się kontrowersje i dyskusje. Tymczasem prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że Pałac Saski zostanie odbudowany i wskazał na datę 11 listopada 2018 r. jako symboliczne rozpoczęcie prac. Podsekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta Wojciech Kolarski dodał, że odbudowa Pałacu Saskiego byłaby „dopełnieniem procesu odbudowy miasta, a jednocześnie wyrazem polskiego sukcesu państwa, które buduje swoją nowoczesność, wchodząc w nowy wiek, w kolejne stulecie swojej niepodległości”, a premier chciałby przemianować w związku z tym gmach na Pałac Niepodległości. Pojawiły się też głosy, że odbudowa Pałacu Saskiego miałaby zakończyć proces powojennej odbudowy Warszawy. Pozostają pytania: w jakiej formie miałby być odbudowany pałac i jaką funkcję miałby pełnić?
Rekonstrukcja?
Grób Nieznanego Żołnierza, który zna każdy Polak, to jedyny zachowany fragment arkad i kolumnady Pałacu Saskiego. Ta ruina została pozostawiona z pełną premedytacją. Warszawa było odbudowywana, ale to miejsce miało pozostać puste. I choć Grób Nieznanego Żołnierza znajdował się tutaj i przed wojną, to jednak teraz jego znaczenie zostało poprzez tę otaczającą go pustkę po zburzonym pałacu wzmocnione. Tego rodzaju powojenne pomniki istnieją w wielu miastach Europy. Tymczasem plac Piłsudskiego wzbudzał dyskusje od dawna, to w końcu teren bardzo atrakcyjny, w samym centrum. Z drugiej strony budynek Pałacu Saskiego dla warszawiaków miał duże znaczenie, był takim, o którym mówi się, że „nie wyobrażam sobie miasta bez niego”. Trochę tak, jak współcześnie moglibyśmy powiedzieć o Pałacu Kultury i Nauki, który – czy chcemy, czy nie – jest dzisiaj symbolem Warszawy. Odkąd prezydent zapowiedział odbudowę pałacu, a mazowiecki konserwator zabytków Jakub Lewicki tę ideę poparł, kandydaci na prezydenta Warszawy zaczęli się przerzucać pomysłami. Nie będziemy zajmować się jednak w tym miejscu politycznymi rozgrywkami. Wiadomo jedno: plac Piłsudskiego nie pozostanie jak dotąd pusty, nie zagarnie go również komercyjnie nastawiony deweloper. Pałac Saski najprawdopodobniej zostanie odbudowany. Jako rekonstrukcja? A jeśli tak, to rekonstrukcja budowli sprzed wojny czy sprzed lat dwustu? I czy będzie dotyczyć także wnętrz? A może budynek będzie odnosił się poprzez jakieś elementy do architektury współczesnej? Czy nie ucierpi na tym Ogród Saski, pierwszy publiczny park Warszawy, który poprzez kolumnadę może zostać odseparowany od Krakowskiego Przedmieścia? Może mieć to znaczenie kolosalne, jeśli w odbudowanym pałacu rezydować będzie urząd miejski z prezydentem miasta lub senat, bo i o takich pomysłach czytałam.
Oś Saska
Przeglądam ryciny i fotografie przedstawiające park i Pałac Saski z różnych okresów. Zmieniał się i to bardzo. Jego historia sięga XVII w., kiedy to na tych terenach stał dworek brata słynnego poety barokowego i polityka Jana Andrzeja Morsztyna. Morsztyn dworek przebudował w piętrowy barokowy pałacyk, który w 1713 r. zakupił od niego król August II. Dwóch znanych drezdeńskich architektów przed 10 lat pracowało nad zmianami w wyglądzie i funkcjonalności budynku, przemieniając go w królewską rezydencję nawiązującą do Wersalu, która stała się głównym elementem jednego z najciekawszych założeń urbanistycznych Warszawy. Chodziło o tzw. Oś Saską. W kierunku zachodnim skierowana była na pola Woli, w kierunku wschodnim na dawne tereny elekcyjne. To założenie urbanistyczne wkrótce wyznaczyło przebieg nowych warszawskich ulic i sprawiło rozwój dzielnicy. Prace postępowały etapami. Za pałacem powstał ogród, który w późniejszych latach powiększono, podobnie zresztą jak i sam pałac, dobudowując do niego skrzydła. Ogród to do dziś najlepiej zachowana część Osi Saskiej. W 1727 r. udostępniono go mieszkańcom jako jeden z pierwszych w Europie, a za czasów Stanisława Augusta udostępniono również znajdujący się przed pałacem i zamknięty dotąd dziedziniec. W wieku XIX park i pałac przekształcano według panującej mody. Przede wszystkim pałac przestaje być własnością króla, zostaje zakupiony najpierw przez rząd pruski, a potem przez rosyjskiego kupca. Zniszczony w czasie powstania listopadowego i tak podupadły jest gruntownie przebudowany. Wtedy dopiero pojawia się kolumnada w stylu klasycystycznym, która łączy plac Saski z Ogrodem Saskim. Wkrótce pałac zajęło dowództwo carskiej armii, a na dziedzińcu stanął ogromny sobór św. Aleksandra Newskiego z najwyższą w Warszawie dzwonnicą. Po odzyskaniu niepodległości, w latach 20. świątynię rozebrano, zachowały się fotografie i artykuły prasowe, w których odzywają się pojedyncze głosy krytykujące tę decyzję. W dwudziestoleciu międzywojennym pałac był pałacem już tylko z nazwy, w budynkach stacjonowało wojsko polskie, w czasie okupacji niemieckie.
Pytań jest sporo
O tym, jak ma wyglądać plac Piłsudskiego, czyli dawny Saski, po wyburzeniu cerkwi, dyskutowano już w 1939 r. Zorganizowano nawet kilka konkursów, które podobnie jak te rozpisane po 1949 r., nie zostały zrealizowane. O pomysłach odbudowy pałacu zaczęto wspominać po 1989 r., a poważne decyzje zapadły w 2004 r., kiedy przy poparciu prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego rozpoczęte zostały konkretne działania. Dwa lata później gotowy był projekt budowlany, plany zakładające przeniesienie do zrekonstruowanego pałacu magistratu i wyjaśnienie kwestii własności gruntów. Rozpoczęły się nawet prace archeologiczne. Przez długi czas na placu stały ogrodzenia, za którymi można było dojrzeć odkryte fundamenty dawnego budynku Morsztyna, które wpisano natychmiast do rejestru zabytków. Ostatecznie, choć planowano zakończenie prac budowlanych na 2010 r., budowy nawet nie zaczęto – oficjalnie z powodu kryzysu gospodarczego. Stare fundamenty zostały zasypane, a zwolennicy odbudowy pałacu założyli stowarzyszenie „Saski 2018”. I choć pałac do 11 listopada 2018 r. nie stanie, jak Stowarzyszenie zakładało, to przynajmniej jest duża szansa, że w ogóle zostanie odbudowany. No właśnie. I tu pojawia się pytanie: dobrze to czy nie? I o co tak naprawdę chodzi? O zapełnienie pustki? O sentymentalizm starej fotografii? O porządek urbanistyczny? O politykę historyczną? Pytań jest sporo, podobnie jak zdań.