Pedofilia: Nie mogę nie wyrazić bólu i wstydu
Na długo przed rozpoczęciem papieskiej pielgrzymki do Chile komentatorzy byli zgodni, że będzie to najtrudniejsza z podróży na kontynent południowoamerykański. Kościół katolicki w Chile w ostatnich latach w znacznym stopniu utracił zaufanie w społeczeństwie, a jedną z głównych przyczyn utraty wiernych są ujawnione skandale na tle nadużyć seksualnych z udziałem duchowieństwa. Papież z odwagą stanął wobec tego problemu i już podczas pierwszego publicznego wystąpienia, powiedział: „Nie mogę tutaj nie wyrazić bólu i wstydu, jakie odczuwam w obliczu nienaprawialnych szkód wyrządzonych dzieciom przez sługi Kościoła”. Do przyjęcia postawy stanięcia w prawdzie i pokornej prośby o przebaczenie zachęcił duchownych podczas spotkania z nimi w katedrze w Santiago, stolicy Chile: „Wraz z wiernością ogromnej większości [duchowieństwa] wyrósł także kąkol zła, z jego następstwem zgorszenia i dezercji” i zapewnił: „Znam ból wywołany przez nadużycia dokonane na nieletnich i śledzę uważnie to, jak wiele robi się dla przezwyciężenia tego poważnego i bolesnego zła. Jest to ból z powodu szkód i cierpienia ofiar oraz ich rodzin, które zobaczyły, że zdradzono ich zaufanie pokładane w sługach Kościoła”.
Jednak to nie wypowiedziane słowa, lecz papieskie łzy, najmocniej przemówiły. Już we wtorek, na samym początku papieskiej pielgrzymki, Franciszek spotkał się z grupą ofiar wykorzystywania. Spotkanie to miało charakter ściśle prywatny. Ofiary księży pedofilów opowiedziały papieżowi o swych cierpieniach, Franciszek natomiast „wysłuchał, modlił się i płakał wraz z nimi” – o czym poinformował rzecznik Watykanu Greg Burke.
Wykluczeni: Macie zdolność rodzenia przyszłości!
Podczas pielgrzymki Franciszek zabrał głos w sprawie osób wykluczonych, m.in. rdzennych społeczności indiańskich, którym zabiera się ziemię i własną kulturę oraz odzieranych z godności kobiet. Ze szczególnym zainteresowaniem śledzono spotkanie z ludnością plemienia Mapucze w Chile, ze względu na liczne akty przemocy na obiekty chrześcijańskie (także podczas pielgrzymki), jakich dokonywały radykalne grupy tej społeczności indiańskiej. Chcieli przez to zwrócić uwagę na problemy najuboższej i najmniej wykształconej części społeczeństwa Chile. Franciszek w homilii wygłoszonej w Temuco przestrzegł przed pokusą mylenia jedności z jednorodnością, ponieważ jedność nie rodzi się z wyciszania różnic. Przestrzegł jednocześnie przed wszelkimi próbami egzekwowania należnych społecznością praw na drodze przemocy. Słowa papieża z Temuco na temat jedności jako pojednanej różnorodności brzmią aktualnie nie tylko w Chile, ale także w innych częściach świata, gdzie mamy do czynienia ze społecznymi podziałami i brakuje zrozumienia dla odmienności przekonań, postaw i kultur.
Z kolei spotkanie z ludnością tubylczą regionu graniczącego z Puszczą Amazońską w Puerto Maldonado w Peru dotyczyło przede wszystkim kwestii ekologii oraz poszanowania dla tradycji i form życia ludów, które w dzisiejszym konsumpcyjnym świecie wybrały dobrowolną izolację. Papież wezwał społeczność mieszkającą na terenie, „gdzie znajduje się jedna z najbardziej bujnych erupcji życia na planecie”, a w ostatnich latach ogromnie dewastowanego, aby strzegli tej ziemi: „Obrona ziemi nie ma bowiem innego celu niż obrona życia”.
Natomiast w peruwiańskim Madre de Dios Ojciec Święty odniósł się do sytuacji kobiet, które w dominującej w tym regionie kulturze macho, są pogardzane, wykorzystywane, zmuszane do prostytucji. Kilka dni wcześniej będąc w więzieniu dla kobiet w Santiago, papież odwołał się do zdolności rodzenia przyszłości, jaka żyje w każdej z kobiet. – Wy, kobiety, macie niewiarygodną zdolność przystosowywania się do sytuacji i pójścia naprzód – stwierdził.
Księża: Zapomnijcie o cebulach z Egiptu
W czasie spotkania z duchowieństwem i osobami konsekrowanymi w katedrze w Santiago papież apelował o stawienie czoła rzeczywistości takiej, jaką jest. Nie takiej, jaka była lub jaka być powinna. To wołanie o to, by patrzeć z odwagą i nadzieją. Patrzeć uważnie i rozeznawać. Kościół nie może z lękiem patrzeć na świat. – Nasze społeczeństwa zmieniają się – mówił Franciszek – Rodzą się nowe i różne formy kulturalne, które nie pasują do znanych nam ram. I musimy przyznać, że często nie wiemy, jak się dostosować do tych nowych okoliczności. Nieraz marzymy o „cebulach z Egiptu” i zapominamy, że ziemia obiecana jest jeszcze przed nami. I to, że obietnica jest z wczoraj, ale dotyczy jutra. I możemy ulec pokusie zamknięcia się w sobie i izolowania się, aby bronić swoich stanowisk, które kończą się jedynie jako dobre monologi. Możemy doświadczać pokusy myślenia, że wszystko jest złe i zamiast głosić „dobrą nowinę”, jedyne, co wyznajemy, to apatia i rozczarowanie. W ten sposób zamykamy oczy na wyzwania duszpasterskie, sądząc, że Duch nie będzie miał nic do powiedzenia. Czy nam się to podoba, czy nie, jesteśmy wezwani do stawiania czoła rzeczywistości takiej, jaka nam się ukazuje – wezwał papież.
Człowiek: Dostrzegać każdego, z osobna
– Pierwszą postawą Jezusa jest patrzenie, spojrzenie w twarze swoich uczniów. Twarze te poruszają wewnętrzną miłość Boga. To nie idee ani koncepcje powodowały Jezusem, ale twarze, osoby – mówił Franciszek podczas pierwszej Mszy św. odprawionej w Chile. Papież uczy nas, abyśmy dostrzegali ludzi. Każdego z osobna. Dostrzegali w sytuacji takiej, w jakiej są, w sytuacji realnej. Dla Franciszka nie istnieje masa ludzi, lecz pojedyncze osoby. Dlatego też w Amoris Laetitia nie podał gotowych wytycznych do zastosowania w każdym pojedynczym przypadku, lecz wskazał na cztery kryteria, którymi Kościół powinien kierować się w duszpasterstwie: przyjąć, towarzyszyć, rozeznać, integrować.
Bez wątpienia najbardziej medialną informacją pielgrzymki było zawarcie związku małżeńskiego przez stewardesę i stewarda podczas papieskiego lotu chilijskimi liniami. Paula Podest i Carlos Ciuffardi poprosili Franciszka o błogosławieństwo. Ojciec Święty zapytał, czy są małżeństwem. Odpowiedzieli że tak, ale tylko cywilnym (mają dwójkę dzieci). Ślub kościelny mieli wziąć w 2010 r., ale trzęsienie ziemi zniszczyło ich parafialny kościół, a później już nie wracali do tematu. Papież zapytał ich, czy chcieliby wziąć ślub natychmiast, po czym pobłogosławił im na wysokości 11 tys. metrów. Odręcznie na kartce spisano dokument zawarcia sakramentu małżeństwa, a później była lampka szampana i brawa od pasażerów.
Natychmiast pojawiły się komentarze zarówno tych zachwyconych historią niemal jak z latynoskich seriali, jak i tych oburzonych przykładem płynącym z góry: bo oto teraz wszystkie obowiązujące w Kościele normy dotyczące przygotowania do małżeństwa (zapowiedzi, kartki od spowiedzi, kursy dla narzeczonych) zostały zanegowane. A papież jedynie kolejny raz dał nam przykład, czym jest duszpasterstwo: przyjąć, towarzyszyć, rozeznać, zintegrować ze wspólnotą. Czasami będzie to droga długa i wymagająca. Innym razem – tak jak w tym przypadku – bardzo krótka.
Piękna lekcja, jakiej udziela nam Franciszek. Zatrzymać się i pomóc, bo ktoś upadł, jak to zrobił on sam, zatrzymując papamobile, gdy zobaczył, jak policjantka spadła z konia w trakcie przejazdu papieskiej kolumny. Innym razem wysłuchać, wspólnie pomodlić się, zapłakać. Nie bać się też przyznać do błędu. Nie ma ludzi bezbłędnych. „Ludzie nie oczekują superbohaterów” – powiedział Franciszek do osób konsekrowanych. Czekają na drugiego człowieka.