Logo Przewdonik Katolicki

Brexit na ostatniej prostej

Krzysztof Mielnik-Kośmiderski, Edynburg
FOT. ANDY RAIN/PAP

Jeszcze w tym miesiącu w północno-zachodniej Anglii ruszy pilotażowy program rejestracji obywateli krajów unijnych. Londyn chce możliwie szybko „odhaczyć” kwestię imigrantów, szykując się do finałowej batalii o swoje interesy na kontynencie.

O udział w programie pilotażowym poproszono 4 tys. europejskich pracowników wybranych szpitali i uniwersytetów z okolic Chester i Liverpoolu. Zarejestrują się oni w systemie już według nowych procedur. Pozwoli to Ministerstwu Spraw Wewnętrznych zweryfikować sposób działania programu i poprawić wszystkie błędy, zanim skorzysta z niego 3,5 mln obywateli Unii Europejskiej zamieszkujących Wielką Brytanię.
 
Coraz mniej niewiadomych
Westminster ujawnił szczegóły dotyczące przyznawania statusu osoby osiedlonej, który pozwoli żyjącym tu obcokrajowcom na zalegalizowanie dalszego pobytu po brexicie. O status będą mogli ubiegać się wszyscy, którzy 31 grudnia 2020 r. (czyli ostatniego dnia tzw. okresu przejściowego) będą mieszkańcami Zjednoczonego Królestwa od pięciu lat. Ci, którzy przyjadą w międzyczasie, otrzymają pozwolenie tymczasowe. To automatycznie zmieni się w pełne prawo pobytu w chwili, w której minie wymagany okres, czyli po pięciu latach. Oznacza to więc, że Polacy nadal rozważający emigrację na Wyspy, mogą wyjechać bez dodatkowych pozwoleń przez kolejne dwa lata.
Co – mieszkając na Wyspach – będzie trzeba zrobić, aby otrzymać status osiedleńca? Oprócz przedstawienia dokumentu ze zdjęciem i dowodu na zamieszkanie w Wielkiej Brytanii (czyli np. rachunków za prąd), wymagane będzie zaświadczenie o niekaralności. Wyspiarskie media zwracają uwagę, że odmowy prawa do życia w Wielkiej Brytanii mogą obawiać się głównie ci, którzy w przeszłości odbywali karę więzienia liczoną w latach. Nieważne, czy wyrok nałożony był w Wielkiej Brytanii, w Polsce, czy w jakimkolwiek innym kraju.
Uzyskanie pozwolenia na pobyt nie będzie wymagało wizyty w urzędzie. Po opłaceniu kwoty 65 funtów za dorosłego i 32,5 funta za dziecko do 16. roku życia, odpowiedni wniosek będzie można złożyć online. Otrzymanie statusu pozwoli na ściągnięcie na Wyspy rodziców, małżonków czy dzieci. Polacy i inni obywatele krajów UE zachowają też wszystkie nabyte do tej pory prawa – w tym do pracy i opieki zdrowotnej.
Rządzącym zależy na jak najszybszym wprowadzeniu nowych regulacji. Jednocześnie – obawiając się naporu kilku milionów podań – władze zapewniają, że obowiązek zarejestrowania się będzie rozłożony w czasie, a dopełnić trzeba go będzie najpóźniej do końca czerwca 2021 r.
 
Cisza przed burzą
Ułatwienia proceduralne cieszą. Są jednak kroplą w morzu wyzwań, przed jakimi stanęli Brytyjczycy. Do terminu wyjścia z Unii pozostało już tylko pół roku, a wiele problemów nadal wymaga wyjaśnienia.
Wciąż nie rozwiązano kwestii granicy między Irlandią (która w Unii pozostanie) a Irlandią Północną (czyli częścią Wielkiej Brytanii). Westminster chciałby, aby rozdzielenie obu Irlandii było jedynie umowne, a ruch przebiegał w sposób równie płynny, jak obecnie. Nie ustalono też docelowego statusu Gibraltaru – bez specjalnego potraktowania ze strony UE i podpisania umowy o swobodnym przemieszczaniu się, mieszkańcy tego brytyjskiego skrawka lądu na południu Europy zostaną odcięci od reszty kontynentu.
Nadmiar pootwieranych spraw sprawia, że zamiast konstruktywnych propozycji w retoryce Brytyjczyków dominuje chaos. To pewnie dlatego obok rozważań o kwestiach formalnych po brexicie, w tamtejszych mediach jak bumerang powraca wątek… ewentualnego pozostania we wspólnocie. Poważany „The Economist” analizował ostatnio, czy w obliczu pata w rozmowach dotyczących relacji między Londynem a Brukselą, nie byłoby dobrze ponownie oddać głos w ręce ludu i powtórzyć referendum.
Tego typu artykuły zdają się jedynie potwierdzać naiwność Brytyjczyków, którzy uważają, że wszystkie sznurki wciąż znajdują się w ich rękach. W rzeczywistości, od momentu podpisania niesławnego artykułu 50, czas płynie wyłącznie na korzyść Unii. I jeśli nawet teoretycznie przyjmiemy, że Londyn wycofałby się z brexitu, to pozostanie Wielkiej Brytanii w Unii i tak nie zależałoby już od decyzji brytyjskich polityków, a jedynie od dobrej woli wszystkich – bez wyjątku – członków Unii Europejskiej.
Jak pokazały analizy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, brexit znacznie bardziej dotknie Zjednoczone Królestwo niż Unię. Ucierpią brytyjskie instytucje, duże przedsiębiorstwa i małe firmy. Przy okazji stracą również Polacy tam żyjący. Jeśli gabinet Theresy May nadal będzie grał na czas, licząc na to, że na ostatniej prostej Unia zgodzi się przymknąć oko i pójść na daleko idące ustępstwa, może przespać jedyną okazję na rozproszenie ciemnych chmur, które niechybnie nadciągają nad Wyspy.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki