Zapowiadają przede wszystkim, że dadzą poczucie bezpieczeństwa, wynikające z zaspokojenia jak największej liczby ludzkich potrzeb, pragnień i oczekiwań.
Jezus nie miał politycznych aspiracji. Jednak gdy zaspokoił głód tysięcy ludzi, w cudowny sposób rozmnażając chleb i ryby, szybko znaleźli się chętni do obwołania Go królem. Pomysł mieli prosty. W ten sposób usiłowali zapewnić sobie bezpieczną przyszłość. Miało im już nigdy nie zabraknąć pożywienia. Problem głodu mieliby rozwiązany.
Okazało się, że byli w błędzie. Niewłaściwie oceniali swoje rzeczywiste potrzeby. Skupieni na zaspokajaniu głodu chleba powszedniego stracili z oczu to, czego o wiele bardziej powinni łaknąć. Skoncentrowani na teraźniejszości, na doczesności, nie troszczyli się o to, co naprawdę ważne – o życie wieczne.
Benedykt XVI w encyklice Caritas in veritate napisał, że bez perspektywy życia wiecznego, postęp ludzki na tym świecie pozbawiony jest oddechu. „Zamknięty w ramach historii, wystawiony jest na ryzyko, że będzie sprowadzony jedynie do tego, by coraz więcej mieć” – ostrzegł papież, dodając, że w ten sposób ludzkość traci odwagę, by być gotową na przyjęcie wyższych dóbr.
„Ja jestem chlebem życia” – powiedział Jezus. Kto do Niego przychodzi, kto Mu wierzy, przestaje zabiegać przede wszystkim o sprawy przemijające. Odkrywa najgłębszy sens słów Chrystusa: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje”.