Kto chciałby rozpocząć kolejną emocjonalną dyskusję w Kościele, wystarczy, że powie jedno słowo: antykoncepcja. Nikomu oczywiście tego nie polecam: ani dla wywołania samej tylko dyskusji, ani tym bardziej dla medialnego zysku podgrzewania temperatury społecznej. Jest jednak przynajmniej jeden motyw naprawdę ważny, dla którego należy do tematu powrócić. Jest nią codzienność życia wielu małżeństw, która wciąż nie pozwala powiedzieć: sprawa jest załatwiona. Zbyt wiele pojawia się pytań. Nawet wśród tych, którzy są bardzo przekonani co do sposobu, w jaki Kościół na ten temat naucza. Bo także oni oczekują pogłębionej argumentacji stojącej za tym nauczaniem.
Tegoroczne wspominanie encykliki Humanae vitae stało się okazją do podjęcia na nowo tego tematu w Kościele. Sprawa o tyle wydaje się również ważna, że niejako w cieniu Amoris laetitia, autorstwa papieża Franciszka, w świecie już toczą się bardzo ożywione debaty dotyczące aktualności nauczania Pawła VI.
Skąd rodzą się te wątpliwości?
Otóż wynikają one z moralnie bardzo wymagającej treści tego dokumentu. Papież Paweł VI odważył się bowiem opublikować encyklikę, w której w sposób bardzo jednoznaczny przeciwstawił się antykoncepcji (obok stanowczego sprzeciwu wobec aborcji). Takiej jednoznaczności domagał się oczywiście czas burzliwych przemian w zachodniej kulturze. Publikacja Humanae vitae przypada na rok 1968, kiedy rozpętała się obyczajowa rewolucja. Na jej „sztandarach” znalazło się między innymi hasło uwolnienia ludzkiej seksualności od tradycyjnych „ograniczeń”. Publikacja encykliki musiała więc w sposób oczywisty zrodzić reakcje negatywne. A te miały miejsce także w kręgach kościelnych.
Mimo ogromnej determinacji Pawła VI w potwierdzaniu słuszności wskazań zawartych w Humanae vitae wielu katolików nigdy jej nie zaakceptowało. Podobnie postąpiła także część hierarchów kościelnych, głównie na zachodzie Europy. Z tego też powodu fala niezadowolenia z kierunku przyjętego przez Pawła VI nigdy do końca nie zanikła. W związku z 50-leciem jej publikacji na uczelniach teologicznych ożywają więc dyskusje, w których pada pytanie, czy słuszne było całkowite odrzucenie antykoncepcji. Niektórzy naukowcy twierdzą, że potrzebne są zmiany i że taki rozwój wydarzeń wymusza publikacja Amoris laetitia. Adhortacja Franciszka uwrażliwia bowiem na sytuacje wyjątkowe oraz przyznaje większą rolę sumieniu konkretnego człowieka w etycznym rozeznaniu tych wyjątkowych sytuacji. W tym kierunku ich zdaniem powinna iść ponowna analiza wskazań Pawła VI.
Kulisy teorii spiskowych
W ubiegłym roku włoski dziennikarz Marco Tosatti opublikował artykuł, w którym poinformował o powstaniu w Rzymie komisji mającej zrewidować nauczanie zawarte w Humanae vitae. Stolica Apostolska stanowczo temu zaprzeczała. Również abp Vincenzo Paglia, mianowany wówczas nowym przewodniczącym Papieskiej Akademii Życia, zakwestionował te doniesienia. Temperatura się jednak podniosła, kiedy austriacka agencja prasowa Kathpress przytoczyła wypowiedź ks. Alejandro Cifres’a, szefa Archiwum Kongregacji Doktryny Wiary, który przyznał, że komisja jednak powstała i to z zalecenia samego Franciszka. Watykan słusznie jednak wcześniej dementował przekazy medialne o rzekomej grupie, która miała krytycznie odnieść się do treści encykliki. Komisja, która działa w imieniu papieża Franciszka, została bowiem ukierunkowana na inny cel, niż mówiono o niej w mediach: nie na rewizję nauczania Pawła VI, ale na zbadanie genezy jego encykliki. Celem tej komisji jest więc jedynie ustalenie historii powstania tekstu, a nie jego krytyka. Choć trudno też nie zauważyć, że wyniki prac tej komisji mogą mieć decydujące znaczenie także w próbach ponownego odczytywania intencji autora encykliki.
Nowatorski Wojtyła
Warto w tym kontekście przypomnieć, że na treść Humanae vitae znaczny wpływ miała także grupa polskich intelektualistów. Zebrał ją ówczesny arcybiskup krakowski Karol Wojtyła. To ona opracowała tzw. Memoriał Krakowski, który został wręczony Pawłowi VI. Polscy naukowcy, wśród których był o. Karol Meissner, opowiedzieli się przeciwko stosowaniu antykoncepcji. Zaproponowali natomiast „naturalną regulację poczęć” za pomocą metody termicznej, czyli na zasadzie rozpoznawania okresów płodności kobiety. Ostateczny kształt encykliki był też konsultowany z samym kard. Wojtyłą. Przyszły papież odważył się jednak zaprezentować bardzo nowatorskie myślenie w tym temacie. Co zresztą nieraz spotkało się z dużą krytyką także w Polsce. Krakowski arcybiskup chciał bowiem, aby na nowo zapytać o to, co na temat ludzkiej seksualności mówi Pismo Święte i jak ta nauka łączy się z konkretnym doświadczeniem seksualności praktykowanej przez małżonków. Nie chciał więc, aby nowa encyklika ograniczyła się do powtarzania istniejących już norm. Obawiał się bowiem, że autorytet Kościoła może na tym tylko ucierpieć, będąc stereotypowo i niesprawiedliwie osądzonym o powtarzanie „opresyjnych” zasad z przeszłości.
Teologia biskupa krakowskiego
Kard. Wojtyła wyszedł więc z propozycją bardziej wiarygodnego dla współczesnych katolików wyjaśnienia zasad etyki seksualnej. Encyklika Pawła VI, także z inspiracji kard. Wojtyły, skoncentrowała się więc nie tyle na zakazie antykoncepcji, ile najpierw pokazała to, przed czym Kościół chce ochronić małżonków. A chce ich obronić przed pułapką oderwania seksualności od miłości małżeńskiej, i to miłości płodnej. Współżycia seksualnego nie da się bowiem – zdaniem kard. Wojtyły – oderwać od wszystkich innych wymiarów relacji międzyludzkich: emocji, duchowości czy rodzenia dzieci. Stąd powtarzał on nieustannie, że człowiek wyraża się przez ciało. Ciało jest językiem jego duszy, jest językiem miłości. Zakłócenie tej komunikacji przez sztuczne interwencje – tłumaczył kard. Wojtyła – z łatwością prowadzi do nadużyć: traktowania siebie nawzajem przedmiotowo i chęci całkowitego panowania nad poczęciem nowego życia.
Błogosławiona wstrzemięźliwość
Stąd Paweł VI w Humanae vitae tak stanowczo podkreślał, że „kto korzysta z daru miłości małżeńskiej z poszanowaniem praw przekazywania życia, ten uznaje, że nie jest panem i źródeł życia, ale raczej sługą planu ustalonego przez Stwórcę”. Nie sugerował w ten sposób, że rodziny nie można w żaden sposób planować. Uzasadniał natomiast, że ten plan nie może stać się środkiem do nieograniczonego panowania człowieka nad początkiem ludzkiego życia. I nie stoi to wbrew odpowiedzialnemu rodzicielstwu, które polega na planowaniu współżycia z uwzględnieniem naturalnych okresów płodności kobiety. Z jednej bowiem strony współżycie seksualne umacnia miłość małżonków, nawet bez oczekiwania, że ma ono zawsze skutkować poczęciem nowego życia. Z drugiej jednak – i potwierdzają to sami małżonkowie – ich miłość umacnia się także przez okresowe ograniczenie współżycia. Bo także świadoma i dobrowolna decyzja o ograniczeniu współżycia może budować wzajemny szacunek między mężem i żoną oraz wzmacniać ich wolę w podejmowaniu wysiłków dla dobra całej rodziny. „Kto uważniej się nad tym zastanowi – pisze w Humanae vitae Paweł VI – dostrzeże, że owe wysiłki naprawdę podnoszą godność człowieka i przysparzają dobra całej ludzkości”.
Paweł VI miał rację
Encyklika Pawła VI była więc głęboko przemyślana. Nie można jej dzisiaj zarzucać, że była jedynie zbiorem przekonań samego papieża, który postąpił wbrew opinii ekspertów. Jest natomiast prawdą, że sami doradcy papieża różnili się między sobą w opiniach. Paweł VI oparł się na tych, którzy podobnie jak Karol Wojtyła, byli otwarci na nowe odkrycia w psychologii czy szeroko rozumianej nauki o rodzinie. Jednocześnie jednak pozostawali wierni tradycji Kościoła, która mówi o nierozerwalności współżycia seksualnego z możliwością poczęcia nowego życia, czyli de facto sprzeciwia się sztucznej regulacji poczęć. Wyniki najnowszych badań psychologicznych, osiągnięcia z chemii czy biologii, ale też rozwój samej teologii na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat, nie zanegowały nauczania Pawła VI, a jedynie potwierdziły jego słuszne intuicje. Dzisiaj lepiej niż pięćdziesiąt lat temu wiemy, że znaczna część dostępnej na rynku antykoncepcji farmakologicznej negatywnie wpływa na ciało kobiety, jej psychikę, a czasami wręcz ogranicza jej zdolności do przyszłego poczęcia dziecka. Znaczna część tych środków ma również skutki wczesnoporonne. I chociaż nauczanie Kościoła nie koncentruje się na tych badaniach – ale podkreśla przede wszystkim prawdę o miłości małżeńskiej, która powinna być zawsze otwarta na poczęcie nowego życia – to należy również zauważyć, że nauczanie Kościoła na temat antykoncepcji nie tylko nie sprzeciwia się nauce, ale się w niej potwierdza.
Benedykt XVI stawia pytanie
Trudno więc jakkolwiek przyznać rację krytykom Pawła VI. Z tego też powodu wielu katolików, którzy wcześniej stawali do Pawła VI w opozycji, dzisiaj przyznaje mu rację. Fala negacji Humanae vitae choć nadal trwa, wyraźnie opadła z sił pod naciskiem faktów. Jeżeli więc rodzą się dzisiaj dyskusje na temat stosowania antykoncepcji, nie mogą one – przynajmniej z punktu widzenia nauki Kościoła – negować nauczania Pawła VI. Uważam natomiast za zasadne, aby biskupi wsłuchali się w pytania stawiane przez współczesnych teologów dotyczące sytuacji wyjątkowych i moralnie niejednoznacznych. Tym bardziej że jedno z takich pytań odważył się sformułować Benedykt XVI. Peter Seewald, tuż po pielgrzymce Benedykta XVI do Afryki, zapytał papieża o jedną jego wypowiedź w czasie pielgrzymki, która mogła sugerować, że zakaz antykoncepcji nie ma charakteru absolutnego. Papież odpowiedział, że stosowanie antykoncepcji w przypadku prostytucji (a dotyczyło to konkretnie mężczyzny, który praktykował prostytucję) „nie jest realnym czy moralnym rozwiązaniem problemu”. Dodał jednak, że „w jednym czy drugim przypadku zamiar, by ograniczyć zagrożenie zarażeniem, może stanowić pierwszy krok na drodze do inaczej przeżywanej, bardziej ludzkiej seksualności”. W duchu adhortacji Amoris laetitia – która uwrażliwia na takie sytuacje wyjątkowe i szerzej pozwala na etyczne rozeznawanie tych konkretnych sytuacji w sumieniu – jest więc możliwe stawianie podobnych pytań. Nie spiesząc się jednak do samodzielnego, oderwanego do papieża i kolegium biskupów, udzielania na nie odpowiedzi.
Duszpasterskie miłosierdzie
Uspokajać powinien fakt, że większość naukowców, którzy dążą do przeanalizowania na nowo encykliki Humanae vitae – przynajmniej tych, do których wypowiedzi udało mi się dotrzeć – nie uzasadnia tego dążenia chęcią rewidowania zapisanych w niej zasad etycznych. Nie chcą powiedzieć: antykoncepcja jest czymś dobrym. Po przeanalizowaniu wielu wypowiedzi naukowców z ważnych ośrodków teologicznych mogę powiedzieć, że większość z nich nie kieruje się chęcią liberalizacji zasad etycznych w imię większej swobody seksualnej, ale zastanawia się, jak pomóc małżonkom, którzy znajdują się w sytuacjach moralnie bardzo niejednoznacznych. Większość tych autorów bardzo otwarcie potwierdza Humanae vitae oraz późniejsze jej rozwinięcia w nauczaniu Jana Pawła II. W ich trosce o osoby znajdujące się w wyjątkowo trudnych okolicznościach życia małżeńskiego nie odczytuję więc promotorów liberalizacji zasad etycznych, ale autentyczną miłość duszpasterską. I chociaż sam Paweł VI takich wyjątków pozwalających odstąpić od zasad zapisanych w Humanae vitae nie zakładał, w tej samej encyklice napisał jednak: Chrystus „przyszedłszy nie po to, aby świat sądzić, lecz aby go zbawić, był wprawdzie nieprzejednany wobec grzechu, ale cierpliwy i miłosierny dla grzeszników”. „Niechże więc małżonkowie nękani trudnościami – zapisał dalej papież – odnajdą w słowie i sercu kapłana jakby odzwierciedlenie głosu i miłości naszego Zbawiciela”.