Zmarł w maju 1918 r., nie doczekawszy Polski niepodległej, w tym czasie jego młodszy o rok brat Józef, coraz bardziej popularny i znany jako symbol walki i ofiara prześladowań, przebywał od wielu miesięcy internowany w Magdeburgu. O Bronisławie nikt już w Polsce nie wspominał, czas był gorący. Po latach tułaczki, osamotniony i niedowartościowany, wciąż zaangażowany w sprawy niepodległościowe, cierpiący najprawdopodobniej na depresję, rzucił się w nurt Sekwany. O jego dorobku naukowym niestety szybko zapomnieliśmy, zresztą i za życia propozycje zawodowe otrzymywał raczej od obcokrajowców niż od rodaków. Ukochana przez niego Rzeczpospolita zawiodła go. Po kilkunastu latach zsyłki, po pracy wśród ludów Syberii, po podróżach uwieńczonych wielkimi sukcesami badawczymi najważniejsze dla rodaków było to, że nie posiada odpowiedniego wykształcenia. Rozgoryczony pisał, że w kraju „formułki są ważniejsze od istoty rzeczy. Dla uczącego jestem za stary, dla uczonego brak mi stopni naukowych. A jednak jestem jednym i drugim obecnie. Czuję się Polakiem, za granicą nawet jestem rzadkim i podziwianym Polakiem, a dla swoich jestem zupełnie niepotrzebną rzeczą, najwyżej żebrakiem, który kąsek chleba może wyprosić”. Coś w tym względzie może się zmienić teraz, sto lat po jego śmierci. Jest szansa, że i w Polsce stanie się bohaterem narodowym, tak jak w Japonii czy na wyspie Sachalin.
Katorga
Pomiędzy daleką Rosją a japońską wyspą Hokkaido leży Sachalin. Europejczycy pojawili się tam dopiero w XVI w., potem wybrzeża kolonizowali japońscy rybacy, a od lat 60. XIX w., kiedy wyspa przeszła pod panowanie rosyjskie, stwierdzono, że idealnie nadaje się na miejsce zsyłek przeciwników politycznych cara. Dalej już nie można było. Wyspę zamieszkiwały ludy tubylcze: Ajnowie, Niwchowie i Ewenkowie. Na Sachalin Bronisław Piłsudski trafił wraz z innymi zesłanymi w 1890 r. z wyrokiem śmierci zamienionym na 15 lat katorgi. Wychowany w domu patriotycznym, podczas studiów prawniczych w Petersburgu razem z bratem zaangażował się w działalność studenckiej organizacji rewolucyjnej Narodnaja Wola. Ten epizod w życiu obu Piłsudskich jest kwitowany krótką informacją: „zostali wciągnięci”, „sympatyzowali”. Faktem jest, że Józefa rzeczywiście działalność terrorystyczna i próby zamachu na życie cara nie interesowały, niczego istotnego mu nie udowodniono, Bronisław w przygotowania do zamachu był zaangażowany bardziej. Więc kiedy organizację rozbito, zamachowców stracono (w tym brata Lenina), a resztę z wysokimi wyrokami wysłano na Sybir. 25-letni Bronisław znalazł się na nieprzyjaznym Sachalinie wśród kilku tysięcy katorżników, a wśród nich był też późniejszy rosyjski etnograf Lew Sternberg, starszy od Bronisława o kilka lat, również członek Narodnej Woli. Etnografia dopiero się rodziła, ale spotkanie obu panów zaowocowało zainteresowaniem tubylczymi ludami, które już zaczynały powoli tracić swoją tożsamość. Sternberg chyba był dla Bronisława wzorem: sam będąc na zesłaniu walczył o prawa ludności tubylczej, za co wysłano go do miejsca bardziej odległego.
A Bronisław nie pracował szczególnie ciężko, dość szybko studentów pochodzenia szlacheckiego, nienadających się do ciężkich robót, kierowano do delikatniejszej pracy, najczęściej administracyjnej. W ten sposób otrzymał zadanie sporządzenia spisu powszechnego autochtonów wyspy. Po czasie spędzonym wśród Ajnów ze Sternbergiem dość dobrze poznał ich język, mógł się dogadać. Wobec tego właśnie ludu, który do dzisiaj stanowi dla antropologów zagadkę, poniżanego i prześladowanego przez kolejnych kolonizatorów wyspy – Rosjan i Japończyków, odczuwał sympatię i niemal wspólnotę losów. „Wspólna, ciężka niedola, tylko rozmaicie odczuwana, jednakowa szczera i gorąca miłość do ojczyzny, kolebki naszego życia, zbliżyła nas i pokochaliśmy się” – pisał Bronisław. Z jednej strony pomagał im w codziennym życiu u boku Rosjan, ucząc walki o swoje prawa, z drugiej strony uczył się ich języka, gramatyki, tworząc słowniki, poznając zwyczaje, tradycje, modlitwy, obrzędy. Ajnowie dopuścili go do swojego życia z całkowitym zaufaniem. On organizował dla nich szkoły, biblioteki. Po dziesięciu latach otrzymał zwolnienie z nakazem zamieszkania na miejscu. Osiedlił się w ajnoskiej wiosce i ożenił z Ajnoską, z którą miał dwoje dzieci. Potomkowie Bronisława Piłsudskiego żyją obecnie w Japonii.
Melancholia tułacza
„Całe legiony wygnańców polskich, co za miłość swą dla ojczyzny i swobody zwiedzali dzikie, śniegiem przez pół roku pokryte przestrzenie Syberyi, stykali się i obcowali bezpośrednio z tymi kapłanami. A oni swem wieszczem słowem starali się rozwiać zadumę z czoła białolicych obcokrajowców, zwróconych myślą wciąż ku stronom rodzinnym, wróżyli bezdomnym i zawsze tęskniącym tułaczom, iż wędrówka ich na ziemi obcej wkrótce się skończy, że po ciężkich przejściach nadejdzie chwila jaśniejsza w ich życiu (…) Słysząc to (…), podawali się urokowi tych wróżb. Oddalały one bowiem od nich chociażby chwilowo tę straszną, czarną towarzyszkę wygnańców, melancholię, która rzadko szła z mocy i nie skrzydeł, ale kamienie dodawała sercom ich, wyrywającym się od ponurej chłodem i pustką ziejącej krainy” – pisał w artykule Szamanizm u tubylców na Sachalinie wydrukowanym w 1909 r. w kwartalniku etnograficznym „Lud”.
Mieszkał już wtedy w Polsce, trochę w Krakowie, częściej w Zakopanem. Publikował bardzo dużo, nie tylko w polskich pismach, był znanym i cenionym etnografem, zwłaszcza w Rosji. Do kraju wrócił, podróżując najpierw do Japonii, gdzie przebywał przez krótki czas na wyspie Hokkaido, zdążył jeszcze założyć Towarzystwo Polsko-Japońskie i poznać wiele znamienitych osobowości japońskiego życia kulturalnego i naukowego. Choć ajnoski okres jego życia przeminął, to owoce jego pracy – zapiski, notatki, słowniki, fotografie i nagrania (tak! nagrywał mowę ajnoską na wałki fonograficzne!) są do dziś najważniejszymi materiałami źródłowymi. Nic dziwnego, że na wyspie Hokkaido, gdzie obecnie żyją potomkowie Ajnów, znany jest i ceniony jako bohater narodowy.
Osiadł więc w Galicji, jeździł po Europie, dzielił się swoją wiedzą, marzył o objęciu katedry etnografii na Uniwersytecie Jagiellońskim (ale jak? – nie skończył przecież studiów), a pieniądze topniały. Obserwował z uwagą działalność swojego brata, ale nie utożsamiał się z jego politycznymi poglądami, choć niepodległość kraju wciąż była dla niego istotna. „Cierpiał niedostatek” – zapisał gdzieś jego znajomy, również zesłaniec i badacz, Wacław Sieroszewski. W Zakopanem zainteresował się ludem podhalańskim, zainspirował utworzenie nowoczesnego Muzeum Tatrzańskiego, przekazując doświadczenie z innych tego typu placówek, które zwiedził podczas europejskich podróży. Jak i dlaczego znalazł się w Paryżu? Pozostanie to zagadką, tak jak i powód jego tragicznej śmierci. Wiadomo jednak, że próbował i tam wspierać ojczyznę, pracując w Komitecie Narodowym Polskim i do końca niosąc pomoc innym, bardziej cierpiącym i uciskanym.