Logo Przewdonik Katolicki

Rozważania o wierze

FOT. ROBERT WOŹNIAK, AGNIESZKA ROBAKOWSKA/PK

Monika Białkowska: Jak to się stało, że jeszcze o tym nie rozmawialiśmy? Przecież wiara to dla teologów temat podstawowy!

M.B.: Chesterton napisał, że „Kiedy ludzie przestają wierzyć w Boga, to nie jest tak, że w nic nie wierzą, ale wierzą w cokolwiek.
 
H.S.: A Erik Erikson, amerykański psychoanalityk stworzył teorię tzw. basic trust, fundamentalnego zaufania. Przekonywał, że człowiek przez całe swoje życie, od początku do końca, musi komuś ufać – zmienia się tylko przedmiot jego zaufania. Najpierw jest oczywiście mama…
 
M.B.: Potem dziecko idzie do szkoły i biedna mama słyszy: „Nie masz racji, bo pani powiedziała…!”.
 
H.S.: A po pani w szkole pojawiają się kolejne autorytety: jakiś idol, później pierwsze miłości. One są szczególnie ważne. Erikson twierdził, że jeśli w tych relacjach zaufanie zostanie nadwątlone, w człowieku może na całe życie pozostać niezdolność do zaufania i kochania. Ale też Erikson mówił: musi istnieć jakieś źródło zaufania ostatecznego. Później zajmował się tą jego teorią Panenberg, niemiecki teolog luterański, który z owego fundamentalnego zaufania stworzył jeden z argumentów apologetycznych…
 
M.B.: …które miały uzasadniać racjonalność wiary w Boga.
 
H.S.: Ale kiedy ja myślę o wierze, to mam raczej ochotę odwołać się nie do argumentów Panenberga, ale starej, dobrej scholastyki. Tam wiarę dzielono na trzy rodzaje: „credere Deo, credere Deum, credere in Deum.
 
M.B.: Credere Deum oznacza – wierzyć, że Bóg jest.
 
H.S.: Wierzyć, że jest, że ostateczny fundament naszego życia istnieje. Kiedy jest w człowieku taka wiara, wtedy potrafi on na przekór wszystkim swoim klęskom, porażkom i chorobom mówić, że życie jest dobre. Ale tę pewność, że życie jest dobre mimo wszystko, można odnaleźć tylko w Bogu
 
M.B.: Credere Deo to „wierzyć Bogu”.
 
H.S.: Tak jest. Wiara jest przede wszystkim zaufaniem, takim głębokim i życiowym, złożonym w Bogu. Już protestanci zarzucali nam, że właśnie tego nam brakuje: że szukamy dowodów, prawd, objawień, a żeby wiara stała się autentyczna, trzeba rzucić się ciemność, przejść przez krzyż i krzyżowi zaufać: mimo porażek. Taka wiara jest bezgraniczną ufnością.
 
M.B.: I wreszcie credere in Deum – wierzyć w Boga, a co za tym idzie, w to wszystko, co nam objawił swoim nieomylnym autorytetem, w to wszystko, co wyznajemy w akcie wiary.
 
H.S.: To jest ważne, żebyśmy wiedzieli, w jakiego Boga wierzymy. Dalej jednak pojawiają się prawdziwe dylematy: czy na przykład do istoty chrześcijaństwa należy wiara w czyściec, czy nie, skoro nauka o nim pojawiła się tak późno? A jakie przed wiekami były dyskusje o to, czy Duch Święty pochodzi od Ojca, czy od Ojca przez Syna, czy od Ojca i Syna? O to, czy Maryja może, czy nie może być Pośredniczką łask? Każda z decyzji, w co wierzymy, ma swoje głębokie konsekwencje.
 
M.B.: A tak bardziej praktycznie o wierze da się w ogóle rozmawiać? Myślę na przykład o ludziach, którzy – czasem w żartach, czasem bardzo serio – słyszą od drugiego jako wyrzut „jesteś niewierzący!”. Z jakimś upodobaniem lubimy czasem dawać komuś do zrozumienia, że źle albo za słabo wierzy, bo na przykład modli się inaczej, niż to sobie wyobrażamy.
 
H.S.: Ja słyszę takie opinie nawet od księży; „On nie ma Boga w sercu!”.
 
M.B.: Czytałam kiedyś historię kobiety, Amerykanki, która była wierzącą katoliczką. Przy jakiejś okazji, spotykając się z księdzem, zaczęła mu zadawać pytania na temat Trójcy Świętej. Chciała sobie to poukładać, spróbować zrozumieć. Ksiądz najpierw odpowiadał, ale na Trójcy Świętej nietrudno polec i poległ. Zamiast jednak się przyznać, że on też nie rozumie, wytoczył najcięższą artylerię: „Skoro musisz zadawać tyle pytań, to znaczy, że wcale nie wierzysz!”. Kobieta poczuła się odrzucona. Nadal szukała Boga, ale po takim argumencie nie wiedziała, gdzie. Znaleźli ją studenci, muzułmanie. Rok po tamtym wydarzeniu odmawiała już szahadę, przechodząc na islam. Nigdy do chrześcijaństwa nie wróciła.
 
H.S.: Tu chyba zaczynamy już dotykać problemu grzechów przeciwko wierze. Czy na przykład można z własnej winy stać się niewierzącym?
 
M.B.: Skoro wiara jest łaską, można winić kogoś za to, że owej łaski nie otrzymał?
 
H.S.: I z tym właśnie się nie zgadzam: uważam, że każdy człowiek łaskę wiary otrzymuje! Może ją tylko przyjąć lub odrzucić.
 
M.B.: Ale co powiedzieć człowiekowi, który mówi: nie wierzę, co mam z tym zrobić! Ktoś mi bliski nie wierzy, co zrobić?
 
H.S.: Jako księża słyszymy mnóstwo takich historii i wiemy, z jakim cierpieniem się to wiąże: zwłaszcza gdy rodzice się skarżą, że ich dzieci odeszły od wiary. Ja nie mam innej odpowiedzi jak ta: po ludzku towarzyszyć, być w jego dylematach, biedach.
 
M.B.: Trudna może być do wyłapania na subtelna granica między osobistym świadectwem a przymusem – zwłaszcza w relacjach rodziców z dziećmi. Świadectwo jest subtelne i zostawia wolność. Przymus spowodować może tylko opór i ucieczkę.
 
H.S.: Jeśli chodzi o inne grzechy przeciw wierze – ateizm? Nie wiem, czy często mamy z czymś takim do czynienia. Jest raczej jakiś anty-teizm lub zobojętnienie. Jakby Bóg zupełnie człowieka nie interesował. A przecież wiara to nic innego, jak liczenie z Bogiem, kiedy nawet grzesząc, zachowujesz świadomość, że występujesz przeciwko Niemu. Mam wrażenie, że sporo ludzi żyje już bez tej świadomości.
 
M.B.: A wątpienie?
 
H.S.: Wiesz, kiedy mówię o tym podczas konferencji, homilii w kościele, zawsze zapada głęboka cisza.
 
M.B.: Bo każdy ma jakieś wątpliwości, a nie wypada nam się do nich przyznać, jakby zawsze były tylko i wyłącznie naszą winą. I nikt nie mówi, co zrobić, kiedy się pojawiają. Modlitwa? Mądre książki?
 
H.S.: Ja to bym jednak z takim człowiekiem rozmawiał… Byleby tylko w rozmowie nie usłyszał tego, co kobieta, o której mówiłaś: „Jesteś niewierzący!”. Bo to go tylko w wątpieniu utwierdzi i koło się zamknie. I jeszcze porozmawiałbym o Matce Teresie, jej cierpieniu w wątpieniu, wątpieniu w cierpieniu. Jej błaganiu o Obecność.
 
M.B.: W każdym razie stawianie pytań nie świadczy o braku wiary! Ja tam uważam, że w nich objawia się wręcz jakaś gorliwość i tęsknota za poznaniem Boga!
 
H.S.: I to właśnie jest obowiązek apologii, nasz obowiązek!
 



Ks. prof. Henryk Seweryniak prof. dr hab. teologii fundamentalnej, przewodniczący Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce.
Dr Monika Białkowska doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka „Przewodnika Katolickiego”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki