Dla mnie szczególnie ważne jest w niej jedno przesłanie: jeśli nie będziemy umieli budować pokoju, pozostaniemy skłóceni. A taki wewnętrznie skłócony dom, jak mówi Jezus, nie może się ostać. Bliskość z Nim zapewnimy sobie, pełniąc Jego wolę. Wtedy będziemy Jego braćmi i siostrami.
Przychodzi mi na myśl nierozwiązywalny, można by pomyśleć ludzkimi siłami, konflikt izraelsko-palestyński. Często jestem w Izraelu. Spotykam się tam zarówno z Żydami, jak i Palestyńczykami, po obu stronach mając serdecznych znajomych. Odwiedzałam kiedyś ośrodek dla dzieci niepełnosprawnych prowadzony przez tamtejszy Kościół na terenach palestyńskich. Poznałam chłopca, który miał przeszczepioną nerkę. Bywał w ośrodku nieregularnie, bo mieszkał w Hebronie, a placówka znajdowała się w okolicach Betlejem. Dystans kilometrowo jest niewielki, ale kontrole bezpieczeństwa wynikające z sytuacji politycznej wydłużają drogę. Odcinek, który w normalnych okolicznościach można by pokonać w kilkadziesiąt minut, zajmował mu dwie godziny. Okazało się, że ten palestyński chłopiec otrzymał nerkę od swojego żydowskiego rówieśnika, którego rodzice zdecydowali, że przekażą ją palestyńskiemu dziecku. Finansowali też jego dojazdy do ośrodka. I rodzice, i pracownicy ośrodka nie mówią o tym publicznie, bo nie chcą tego ani żydowscy, ani palestyńscy rodzice. Boją się ostracyzmu swoich wspólnot. Nie znam pobudek żydowskich rodziców, ale wiem, że tylko poprzez takie ludzkie gesty te dwie wspólnoty staną się dla siebie braćmi i siostrami.