Poszłoby Państwu lepiej? Proszę spróbować, a ja podaję prawidłowe odpowiedzi: 116 lat, z Ekwadoru i od psów.
Takich pułapek nie musieliby zastawiać organizatorzy Wielkiego Testu z Religii, który sprawdziłby, w co wierzą katolicy. Obawiam się, że poleglibyśmy z kretesem, biorąc pod uwagę problemy, jakich nam wierzącym, przysparzają nawet fundamenty naszej wiary. Co trzeci z nas uważa, że śmierć to koniec wszystkiego. Co czwarty nie potrafi poprawnie wymienić liczby sakramentów. Niepokalane poczęcie? Nie mamy pewności, czy dotyczy Maryi, czy Jezusa. I takich kwiatków jest niestety więcej.
To dlatego o potrzebie katechizowania dorosłych powiedział niedawno abp Stanisław Gądecki. – Wydaje się, że nadszedł czas, by zająć się czymś nowym, to znaczy katechezą dorosłych – mówił przewodniczący Episkopatu. Dzieci i młodzież mają lekcje religii, dorosłym pozostają tylko epizody w postaci przygotowania do małżeństwa oraz chrztu i Pierwszej Komunii swoich dzieci. Jak wypełnić te lukę? Odsyłam do tekstu Joanny Mazur (s. 22), która na konkretnym przykładzie pokazuje, jak ten pomysł można zrealizować i że naprawdę dorośli mają taką potrzebę.
Podczas procesji Bożego Ciała kard. Kazimierz Nycz powiedział: „Dziś Chrystus potrzebuje Kościoła wrażliwego na współczesne biedy, na bezdomnych, samotnych, na szukających schronienia, czy nowej ojczyzny. Kościół nigdy nie może powiedzieć: «to nie jest nasza sprawa, to nie jest nasz problem»”. Jak mówi powiedzenie: słowa uczą, ale przykłady pociągają. Od razu przypomniało mi to historię z Pierwszej Komunii w jednej z parafii, której proboszcz postanowił przekazać całą zebraną przez rodziców jako dar ołtarza sumę na rzecz potrzebujących ze swojej parafii. Trudno o lepszą lekcję i dla dzieci, i dla dorosłych.
Tak więc: to róbmy, ale tamtego nie zaniedbujmy.