W Rzymie pierwszych wieków chrześcijaństwa następców św. Piotra wybierało zgromadzenie wiernych. Kościół był wówczas wspólnotą mniejszościową, a więc zwartą, w dodatku zahartowaną prześladowaniami, zatem papieży wybierano w duchu zgody. Wtedy wydawało się czymś naturalnym, że Duch Boży przemawia przez usta rzymskiego ludu.
Mikołaj drugi koryguje pierwszego
Sytuacja zmieniła się pod koniec IV w., gdy chrześcijaństwo stało się w cesarstwie religią panującą. Liczne rzesze nowych wiernych, ochrzczonych i w przyspieszonym trybie katechizowanych, nie mogły już zapewnić bezkonfliktowego wyboru głowy Kościoła. W dodatku pod naporem barbarzyńców szybko straciła znaczenie rzymska władza świecka, a funkcje stróżów porządku i bezpieczeństwa przejąć musieli lokalni duchowni. W V w. w Rzymie było nimi 25 (później 28) proboszczów miasta. Nazwano ich presbiteros cardinales od cardo, czyli głównej ulicy parafii, przy której z reguły znajdował się kościół. Teraz już pod ich kierownictwem wierni Rzymu wybierali papieży. Z czasem do grona kardynałów dołączyło siedmiu tzw. kardynałów diakonów, potem tyluż biskupów diecezji podmiejskich itd. Tak ukształtowało się kolegium, które miało coraz większy wpływ na wybory kolejnych papieży oraz dysponowało decydującymi głosami podczas synodów i powszechnych soborów.
W 769 r. synod w Lateranie wykluczył osoby świeckie z prawa wyboru papieży, które odtąd przysługiwało wyłącznie kolegium kardynalskiemu. Nie podobało się to rzymskim możnym rodom i za ich usilnymi staraniami papież Mikołaj I w 862 r. powołał do grona wyborców członków arystokracji. Rody były skłócone między sobą i swoje spory przeniosły na grunt Kościoła Rzymu. Były to dlań najgorsze czasy, naznaczone przekupstwem, nepotyzmem (faworyzowanie własnej rodziny) i zbrodniami. Ukrócił to dopiero Mikołaj II, który w 1059 r. prawo wyboru papieża z powrotem ograniczył jedynie do kardynałów. Księża i lud rzymski mieli ów wybór potwierdzać przez aklamację, jednak z czasem również to prawo zostało cofnięte i od drugiej połowy XII w. kolegium kardynalskie stanowi wyłączny elektorat konklawe.
Kardynałowie pod kluczem
Sama nazwa wzięła się od łacińskiego określenia cum clavis, które w ustach średniowiecznych rzymian przybrało formę con clave. Obie oznaczają dokładnie to, co w języku polskim symbolizuje zwrot „trzymać kogoś pod kluczem”. Bo właśnie od uwięzienia kardynałów historia konklawe się zaczęła.
Po śmierci Klemensa IV zapanowała anarchia, gdyż kardynałowie, zebrani w sali pałacu w Viterbo (to jedna z rezydencji papieży), przez całe trzy lata nie potrafili wyłonić wspólnego kandydata. Mieszczanie Viterbo nie chcieli płacić za ich utrzymanie, więc aby skłonić kolegium do decyzji, zerwali dach nad miejscem obrad. Kardynałom odtąd lał się deszcz na głowy, w dodatku nie mogli nawet swobodnie korzystać z toalet. Kiedy i to nie pomogło, energiczny capitano del popolo (przedstawiciel mieszczan) Raniero Gatti rozkazał zamknąć salę, odcinając przez to kardynałom kontrolowany przez nich dopływ żywności. Przez dziurę w dachu codziennie spuszczano im na linie głodowe racje chleba i wody. „My damy radę bez Mszy, ale wy pomrzecie bez jedzenia” – miał odkrzyknąć Gatti protestującym duchownym.
Restrykcje przyniosły jednak skutek i 1 września 1271 r. kardynałowie wybrali na papieża Grzegorza X. Ten objąwszy urząd, natychmiast ustanowił prawo uniemożliwiające ingerencję w przyszłe wybory osobom z zewnątrz sali. Z drugiej jednak strony usankcjonował sposób, w jaki dokonała się ostatnia elekcja – zapewne pod wrażeniem jego skuteczności. Odtąd obradujący kardynałowie sami zamykają się na klucz, sami też nakazują, aby drugim, dodatkowym kluczem zamykano ich od zewnątrz. Podczas obrad wydziela im się coraz to mniejsze racje pożywienia, dopóki większością głosów (od Jana XXIII progiem jest dwie trzecie) nie wybiorą głowy Kościoła.
Tak właśnie ukształtowało się konklawe. Od XV w. odbywa się ono niezmiennie w kaplicy Sykstyńskiej na Watykanie.
Kolegium kardynalskie w ciągu wieków rozrosło się i dziś nie reprezentuje jedynie rzymian, lecz hierarchów Kościoła z całego świata. Pierwszym Polakiem z tytułem kardynała został w 1449 r. biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki.
Ekskluzywa Puzyny
Spośród kardynałów wywodzą się też osoby piastujące dziś najważniejsze kościelne urzędy, w tym prefekci kongregacji, czyli swego rodzaju ministrowie w zarządzie powszechnego Kościoła. Natomiast jako wyborcy papieży wszyscy kardynałowie, niezależnie od rangi i pochodzenia, dysponują po jednym głosie. Wyjątkiem są tylko ci, którzy ukończyli 80 lat – nadal pozostając kardynałami, nie mogą jednak brać udziału w konklawe.
Ten klarowny system uformował się całkiem niedawno. Zanim w większości krajów Europy reformy przełomu XIX i XX stulecia oddzieliły Kościół od państwa, niektórzy z katolickich władców mieli przywilej ingerowania w przebieg konklawe za pośrednictwem kardynałów pochodzących z ich monarchii. Taka sytuacja miała miejsce w 1903 r., kiedy to po śmierci Leona XIII konklawe zamierzało wybrać na jego następcę kardynała Mariano Rampollę, urzędnika kurii rzymskiej. Wybór Rampolli na papieża mógł w znaczący sposób pogorszyć sytuację Polaków w zaborze rosyjskim, gdyż przyszły pontifex maximus otwarcie zapowiadał, że wprowadzi język rosyjski w kościołach nad Wisłą.
Biskup krakowski, kardynał Jan Puzyna, zatroskany o przyszłość sprawy polskiej, skłonił wtedy świeckiego władcę Wiednia i Krakowa, Franciszka Józefa I, do skorzystania ze starego prawa, zwanego ekskluzywą. Pozwalało ono następcą cesarzy rzymskich – a byli nimi cesarze Austrii – na zgłoszenie weta podczas konklawe. W kluczowym momencie obrad Puzyna, działając w imieniu cesarza, ekskluzywę wygłosił, blokując przez to wybór Rampolli. Papieżem został ostatecznie kardynał Giuseppe Sarto, który przybrał imię Piusa X. Pierwszą decyzją nowego papieża było ostateczne zniesienie prawa ekskluzywy.