Maria Magdalena poszła do grobu Jezusa najwcześniej, jak się dało. Łatwo ją zrozumieć. Poczucie straty kogoś bliskiego i ważnego w życiu, tęsknota, pragnienie obecności. Są ludzie, którzy odwiedzają groby, by „rozmawiać” ze zmarłymi. Starają się podtrzymać dotychczasową więź.
Widząc pusty grób, Maria Magdalena mogła mieć poczucie, jakby traciła Jezusa po raz kolejny. Nie pomyślała o Zmartwychwstaniu. Nie czekała na nie wystarczająco mocno, aby od razu zrozumieć, że jest świadkiem Bożego działania? Trudno powiedzieć. Najpierw podejrzewała działanie ludzi. U ludzi też szukała pomocy.
Czego spodziewali się, zmierzając do grobu Chrystusa, Piotr i Jan? Dlaczego Jan, choć tak się spieszył, nie wszedł przed Piotrem do środka? Dlaczego czekał? Na co czekał?
Odkrywanie prawdy o zmartwychwstaniu Jezusa nie jest łatwe. Drogi, którymi ludzie do niego dochodzą, mogą się bardzo różnić. Tu nie wystarczy sformułowana przez Arthura Conan Doyle’a zasada: „Gdy odrzucisz to, co niemożliwe, wszystko pozostałe, choćby najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą”. Tu trzeba wiary.
Jan uwierzył w zmartwychwstanie Chrystusa, choć nie zobaczył Go żywego. Wystarczyło mu wejście do pustego grobu i słowa Jezusa, który zapowiadał, że powstanie z martwych.