Negocjatorzy europarlamentu i krajów UE zatwierdzili porozumienie w sprawie zaostrzenia przepisów dotyczących wysyłania osób do pracy za granicą. Co ma ono zmienić?
– W 2014 r. uchwalona została tzw. dyrektywa wdrożeniowa, będąca odpowiedzią na nadużycia względem dyrektywy podstawowej o delegowaniu pracowników z 1996 r. Chodziło o proceder tworzenia przez bogate firmy z krajów „starej” Unii tzw. firm-skrzynek pocztowych w krajach „nowej” UE i delegowanie stamtąd pracowników. By ten proceder ukrócić, wystarczyło jednak lepiej egzekwować już istniejące prawo. Nowe jest niczym innym jak ochroną własnego rynku stosowaną przez kraje przyjmujące pracowników delegowanych.
Porozumienie zrówna zarobki polskich fachowców delegowanych za granicę z ich francuskimi i niemieckimi kolegami?
– Osoby delegowane pracujące w sektorze budowlanym czy transportowym już mają porównywalne, a nawet wyższe stawki niż ich francuscy czy niemieccy koledzy. Jest tak, bo ich usługi mają wysoką jakość i są realizowane szybciej od konkurencji. Polski pracodawca zatrudniający dziś pracowników delegowanych w budowlance w Niemczech według obowiązującej dyrektywy nie musi stosować się do całego prawa niemieckiego, a do siedmiu warunków zatrudnienia, regulujących minimalne stawki płacy, kwestie urlopowe, równego traktowania ze względu na płeć czy ochrony macierzyństwa i ojcostwa. Teraz minimalną stawkę płacy ma zastąpić pojęcie wynagrodzenia. Zmiana jest niewielka, ale istotna. Wynagrodzenie obejmuje bowiem wszelkie dodatki, które obowiązują w kraju przyjmującym.
To rodzi problemy?
– Tak, bo jak np. wypłacić dodatek bożonarodzeniowy, gdy ktoś pracuje w Niemczech tylko trzy wiosenne miesiące, albo jak zrealizować mają bony żywnościowe obowiązujące tylko na terenie Belgii ci, którzy pracują tam tylko przez kwartał?
Jak ta zmiana wpłynie na polskich przedsiębiorców?
– Będą narażeni na znacznie większe koszty administracyjne i prawne, bo w każdym państwie są inne regulacje, do których trzeba się dostosować. Te koszty będą w stanie ponieść wielkie firmy, szczególnie międzynarodowe, które mają oddziały w państwach przyjmujących. Mali przedsiębiorcy będą musieli zwalniać pracowników, przenieść działalność za granicę albo wejść w szarą strefę.
Czyli będą kłopoty.
– To prawda. Pracownik decydujący się na pracę przy realizacji zagranicznej usługi robi to m.in. ze względu na małe dzieci lub bliskich wymagających opieki. Zmiana przepisów może postawić go przed dylematem: albo wyjeżdżam do pracy za granicą na stałe i tam się osiedlam, albo zmieniam pracę. Taka zmiana dla państw przyjmujących będzie wiązała się z przyjęciem pracownika i jego rodziny do swojego systemu ubezpieczeń. Poza tym, wzrost kosztów związanych ze zmianą spowoduje, że usługi, które dotąd wykonywali polscy pracownicy delegowani zdrożeją. Gmina będzie musiała więcej wydać na budowę szkoły, a rodziny osób chorych i niepełnosprawnych więcej na opiekę. O ile gmina sobie poradzi, o tyle osoby fizyczne nie mają budżetu z gumy. Sektor opieki opanuje szara strefa. A pracownicy delegowani zamiast mieć lepsze warunki, nie będą mieli płaconych świadczeń, ani ochrony prawnej.
Marcin Kiełbasa
Doktor nauk prawnych Uniwersytetu Jagiellońskiego, ekspert Inicjatywy Mobilności Pracy. Specjalizuje się w prawie rynku wewnętrznego UE, delegowania pracowników, zagadnieniach transgranicznych w prawie pracy i ubezpieczeń społecznych