Franciszek Kornicki, który w 2008 r. – w wieku 92 lat – opublikował liczący 280 stron zapis wspomnień z czasów wojny The Struggle: Biography of a Fighter pilot, nie mógł spodziewać się, że wydanie książki będzie stanowić jedynie przedsmak do pięciu minut sławy, które nadejdą w roku jego 101. urodzin.
Wszystko zaczęło się 12 września, nieco ponad miesiąc temu, gdy z uwagi na przypadającą w przyszłym roku setną rocznicę istnienia Królewskich Sił Lotniczych, na internetowej stronie dziennika „The Telegraph” umieszczono sondę. Odwiedzający mogli w niej zagłosować na najbardziej zasłużonego pilota RAF w historii. Pełniący funkcję kustosza londyńskiego muzeum Peter Devitt od początku podkreślał, że wybór kandydatów był bardzo subiektywny i opierał się nie tyle na największej liczbie zestrzeleń, ile na tym, jak interesująca okazała się historia życia każdego z lotników. O ostatecznym wyborze zwycięzcy miała decydować opinia internautów.
Z ziemi polskiej na Wyspy
Przyszły pilot RAF-u urodził się w 1916 r. w Wereszynie, wsi na Lubelszczyźnie. Jeszcze przed wojną przejawiał zainteresowanie awiacją, efektem czego było jego wstąpienie do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Naukę udało mu się ukończyć z trzecim wynikiem pośród 173 absolwentów swojej promocji. Wówczas nie spodziewał się jeszcze, w jak trudnych okolicznościach przyjdzie mu weryfikować nabyte umiejętności.
Wybuch wojny rozpoczął okres tułaczki w życiu Kornickiego. Zmuszony przez agresję sowiecką do ewakuacji, wraz z grupą innych pilotów udał się do Bukaresztu. W tamtejszej ambasadzie Polski udało się uzyskać fałszywe dokumenty, które otworzyły mu drogę do odbycia szkoleń w zakresie obsługi myśliwców.
Tuż po kapitulacji Paryża, po blisko roku od wybuchu wojny, Kornicki wszedł na statek, którym dopłynął do wybrzeży Wielkiej Brytanii. – Nasz kraj został pokonany i chcieliśmy go odzyskać. Nic innego się nie liczyło! – powie po latach. Były żołnierz wspomina, że początki obecności na Wyspach nie były jednak łatwe ani dla niego, ani dla żadnego z pozostałych Polaków. – Traktowali nas, jakbyśmy nie nadawali się do walki. Jakbyśmy byli piątym kołem u wozu, z którym coś jednak trzeba zrobić – mówi. Wraz z innymi rodakami pilot nadal doskonalił umiejętności bojowe, krok po kroku przechodząc przez kolejne szczeble hierarchii.
W 1940 r. Polskie Siły Powietrzne w Wielkiej Brytanii liczyły sobie już ponad 8 tys. żołnierzy. Po ukończeniu szkolenia 11 października 1940 r. Kornicki został skierowany do dywizjonu 303. W kolejnych latach zdobywał doświadczenie podczas walk nad Francją, by w lutym 1943 r. – w wieku 27 lat – objąć dowództwo nad dywizjonem 308 i stać się tym samym najmłodszym dowódcą dywizjonu Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii.
Podczas wojny Kornicki dowodził jeszcze eskadrą 317. W 1944 r. został przeniesiony do pracy naziemnej. Działał jako oficer łącznikowy. Ze względów bezpieczeństwa, po objęciu tej funkcji nie mógł już wykonywać lotów operacyjnych. Jego prace na lądzie przynosiły jednak równie duży pożytek, dzięki czemu po wojnie został odznaczony wieloma wyróżnieniami, w tym Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari oraz trzykrotnie Krzyżem Walecznych.
Okres powojenny
Gdy formalnie ogłoszono koniec wojny, Franciszek przebywał w Anglii. Choć serce rwało w stronę ojczyzny, sfałszowane wybory 1947 r. oraz odrzucenie planu Marshalla przez cały blok wschodni sprawiły, że Kornicki podjął niełatwą decyzję o pozostaniu na emigracji.
Wiosną 1947 r. los połączył go z Patience Ceridwen Williams. Młodzi poznali się na stacji kolejowej dzięki spotkaniu zaaranżowanemu przez kuzynkę przyszłej żony, Cecilie. Franciszek ze śmiechem będzie wspominał po latach, że historia długoletniego małżeństwa rozpoczęła się od jego pytania, czy Patience zrobi mu sweter na zimę, na co ta miała wyrazić mało entuzjastyczną zgodę. Od tamtego czasu przyszła para, która sakramentalne „tak” wypowiedziała rok później, spędziła ze sobą kilkadziesiąt lat, dochowując się dwóch synów: Petera i Richarda. Kornicki wraz z żoną wzięli udział w programie dla młodych małżeństw i w 1949 r. zostali zarządcami pensjonatu. Osiedlili się w Kornwalii, jednak los rzucał ich w różne miejsca. W końcu, po niezliczonych przeprowadzkach i 35 latach małżeństwa, w 1982 r. na stałe zamieszkali w Findon, zacisznej angielskiej wsi.
Nieoczekiwana sława
Już w ciągu pierwszych dni od chwili rozpoczęcia plebiscytu przez „The Telegraph”, mobilizację wykazała polska społeczność z Wysp. Kornicki szybko wysunął się na zdecydowane prowadzenie, którego nie oddał do samego końca. Nasz pilot zebrał 325 tys. głosów, co stanowiło wynik aż szesnaście razy lepszy od osiągniętego przez drugiego na liście sir Douglasa Badera!
Zwycięstwo w plebiscycie oznacza, że to właśnie podobizna Polaka zostanie umieszczona na przyszłorocznej wystawie z okazji stulecia RAF. Kornicki będzie przedstawiony obok Spitfire’a VB BL614, najsłynniejszego myśliwca, jakiego brytyjskie siły zbrojne używały podczas II wojny światowej.
Wzruszony zwycięzca, który wedle słów swego syna, był wprost zachwycony rezultatami plebiscytu, już na wieść o samej nominacji miał wyrażać wielkie zaskoczenie: – Byłem tylko jednym z wielu i znałem sporo lepszych ode mnie lotników – komentował. – Moim samolotem opiekowali się monter i takielarz, obydwaj świetni ludzie, i tylko szkoda, że nie pamiętam ich imion, ponieważ zasługują na takie samo uznanie za wszystko, co osiągnął ten samolot – powiedział ze wzruszeniem pan Franciszek. Swymi słowami Kornicki potwierdził, że nic lepiej nie cechuje postawy bohatera niż niewymuszona skromność.