Logo Przewdonik Katolicki

Na wakacje

Natalia Budzyńska
FOT. UNSPLASH

„Pożycz mi płetwy” – pisze do mnie SMS przyjaciółka. „Nigdy nie miałam płetw” – odpowiadam jej szybko, i obie zaczynamy się śmiać, używając różnych emotikonów.

Mam normalne stopy z pięcioma palcami każda. Wiadomo, wiadomo, że chodzi o takie gumowe. Z przyjaciółką tą byłam kilka lat temu na pierwszym w życiu wyjeździe kobiecym w stylu all inclusive (inna znajoma mówi z przymrużeniem oka: all excuse me) w Egipcie. Zostawiłyśmy mężów i dzieci i wyrwałyśmy się na tydzień. Było nam dobrze, szczególnie gdy odkryłyśmy rafę koralową i każdego dnia rano biegłyśmy na plażę sprawdzać, jak tam czują się „nasze” rybki. Teraz ona jedzie tam pokazać kolorowe ryby swoim synom. Nadmienię jeszcze, że kiedyś osądzałam kobiety, które porzucały rodzinę, korzystając z samotnych wyjazdów z koleżankami. Po tym wypadzie już nic nie mówię – raz  na jakiś czas krótkie oderwanie od rodziny jest potrzebne dla zdrowia psychicznego.
No dobrze. Państwo już pewnie po wakacjach, a ja dopiero zaczynam. Pakuję walizkę. Już drugi raz jedziemy z mężem sami, bez dzieci. To zupełnie inna jakość. Nie lepsza czy gorsza, po prostu inna. Czasem w trakcie takich wakacji dzieci mi brakuje, a czasem nie. Ale chciałam pisać o all inclusive, bo zawsze gardziłam takimi zorganizowanymi wyjazdami z biurem podróży, a tymczasem co? Jadę! Z czym to się łączy? Z samolotem czarterowym zaludnionym różnego rodzaju rodakami, w większości takimi, których nigdy nie miałabym okazji poznać. Byłam na tego typu wakacjach już trzy razy, więc mogę uogólniać. Wielu z nich nie rusza się z okolic basenu, przy którym oczywiście bar z trunkami. To ma swoją dobrą stronę, bo na niemal pustej plaży mam wokół siebie głównie greckie rodziny, które choć głośne, to nie rozumiem, o czym rozmawiają, więc odpoczywam, wsłuchując się w ten język, którego brzmienie mnie uspokaja i usypia. Nawet jeśli polscy turyści w swojej masie irytowali mnie swoim głośnym zachowaniem, to od kiedy zaczęłam ich po prostu obserwować jako zjawisko socjologiczne, wiele się zmieniło. Bo poza tym AI ma zalety: nie muszę myśleć o przygotowywaniu jedzenia i zakupach, a każda kobieta wie, jakie to wygodne. Dwa tygodnie, podczas których ani chwili nie poświęcam gotowaniu (choć w sumie lubię gotować i podobno umiem, w każdym razie zawsze wszyscy bardzo są zadowoleni z mojej kuchni, nawet gdy eksperymentuję), a co trudniejsze: wymyślaniu potraw, które zadowolą wszystkich. Dla mnie, kobiety, to spory odpoczynek. No więc pakuję do walizki kilka sukienek i jeszcze zastanowię się, jakie e-booki kupię, bo przecież nie będę czytać o nazistowskiej medycynie nad Morzem Jońskim.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki