Na ten czas (piszę ten tekst 28 sierpnia) wydaje się, że przestępcami byli obywatele państw północnoafrykańskich, więc imigranci. Wspominam te fakty, które są wszystkim dobrze znane. Robię to jednak, aby podkreślić, że jestem całkowicie świadomy okrucieństwa tego zdarzenia. Trudno w ogóle próbować mówić o jakimkolwiek usprawiedliwieniu dla przestępców. Nawet wtedy, jeśli okaże się, że podczas zdarzenia byli pod wpływem alkoholu lub narkotyków. To już nie jest jakiś incydent, to okrutne zło.
Kilka dni wcześniej przeczytałem o Sebastianie H., który w belgijskim Diest zamordował młodą kobietę w urzędzie pracy. Kobieta zmarła na miejscu. Media domniemają, że była to zemsta na urzędzie, który nie chciał zwrócić Polakowi kosztów leczenia. Tygodnik „Wprost” dowiedział się, że morderca miał problemy z alkoholem i narkotykami, a firma, w której pracował, z jego powodu prawie popadła w bankructwo. Dla Belgów Sebastian H. jest polskim imigrantem.
Zło nie ma koloru skóry ani przynależności narodowej. Jest sprawą wolnego wyboru każdego człowieka. Dlatego z powodu czynów pojedynczych osób nie wolno stosować odpowiedzialności zbiorowej wobec społeczności, z których pochodzą. Polacy nie są źli, bo zły okazał się czyn jednego z polskich obywateli. Nie wolno zbiorowej odpowiedzialności stosować także wobec narodów północnoafrykańskich z powodu okrutności wydarzeń w Rimini.
I naprawdę zdaję sobie sprawę, że kultury różnych narodów świata opierają się na odmiennych wartościach. Nie w każdej kulturze człowiek ma szanse dojrzewać do wysokich standardów moralności chrześcijańskiej. Nie ma takiej szansy na obszarach radykalnego islamu. Mamy więc prawo odmówić wstępu do Polski komuś, kogo podejrzewamy, że jest pod wpływem niebezpiecznej ideologii. Nie możemy jednak tego prawa stosować wobec wszystkich imigrantów, stosując odpowiedzialność zbiorową. Przed takim niebezpiecznym uproszczeniem przestrzega papież Franciszek (s. 36).