Natalia i Maciej Białobrzescy
Ciut poezji, ciut prozy
Maciek: A teraz jesteśmy z dwójką małych brzdąców – jednym biegającym, a drugim stawiającym pierwsze kroki.
Natalia: Dokładnie! To wszystko wydaje się takie nierealne.
Maciek: To że chodzą? No wiesz co!? W końcu musiały się spionizować.
Natalia: Twoje żarty są jak zwykle powalające… No ale pomyśl. Nie zdając sobie z tego sprawy, z jednym z nich wracaliśmy stąd samolotem te kilka lat temu.
Maciek: No tak… Nasza pamiątka z podróży, którą zabraliśmy w miejsce, skąd zaczęła się jej historia. Brzmi to jak spełnione marzenie.
Natalia: Dla mnie na pewno. Ale słuchając czasem innych osób, odnoszę odmienne wrażenie. Wiesz – że pojawienie się dziecka to początek końca, to uwiązanie, strata, to minimum dwudziestoletnia orka. Koniec podróżowania, imprezowania, realizowania swoich pasji i tak dalej.
Maciek: Czyli że dzieci powinny nam aktualnie przeszkadzać w podróży? A pomyśleć, że ja traktowałem je z wyrozumiałością!
Natalia: Pięć tygodni podróży, ponad 6000 km samochodem, kilkanaście hoteli, nowe miejsca, nowe smaki, setki wrażeń…
Maciek: No fakt. Dzieci na pewno sprawiają, że logistyka bardzo się komplikuje. Nie ma to jak cała noc bujania dziecka po całym dniu jazdy samochodem zakończona śniadaniem i kolejnym dniem jazdy. No cóż. Ostrzegali, że dzieci to zmiana świata o 180 stopni.
Natalia: Jasne, ale nie masz poczucia, że jednak na lepsze?
Maciek: Mam! Dlatego to bujanie, zmęczenie, ciągłe dostosowywanie się do ich rytmu traktuję jako drobną cenę za coś całkowicie niepowtarzalnego, czym jest przeżywanie takiej podróży razem z nimi.
Natalia: Ha! Wiedziałam, że wychodzę za ogarniętego gościa! Mam dokładnie takie same odczucia. Przez to, że musimy ciągle myśleć o dzieciach i ich potrzebach nasz plan podróży jest o wiele lepiej przemyślany, zwiedzamy więcej, niż kiedy byliśmy tylko we dwoje, nie marnujemy czasu i doświadczamy zupełnie innej Ameryki. I mimo że nie możemy ot tak wyrwać się na miasto późnym wieczorem, to za kilkanaście dolarów organizujemy sobie randkę na dywanie, z pizzą, colą i filmem. Czy może być lepiej?
Maciek: Może. Z dwoma filmami. No i projektorem.
Natalia: Widzę, że projektor zaczyna stanowić centrum naszego małżeńskiego życia.
Maciek: Nikt nie mówił, że będzie ze mną lekko. Ale pomyśl, że randki samochodowej z filmem wyświetlanym z projektora na prześcieradle rozwieszonym na świeżym powietrzu też byśmy nie przeżyli, gdyby nie to, że musieliśmy sobie jakoś radzić, bo dzieciaki spały kilka metrów dalej.
Natalia: Racja. I to kombinowanie generuje tyle sympatycznych przeżyć i wspomnień, że aż chce się więcej! Jak w piosence Bajora: „ciut poezji, ciut prozy, taka miłość, taka miłość w sam raz, idealna”.
Maciek: Piosenki nie kojarzę, ale próbując zachować twarz powiem, że zgadzam się w stu procentach.