Natalia: Wielki Post to mój ulubiony czas w roku. I wiesz, stał się nim po ślubie. Usłyszałam kiedyś taki żarcik, że małżonkowie to męczennicy z wyboru. W sensie, że nie jest łatwo i różowo, ale że jak się razem wytrwa w jedności, to można w parze wejść do nieba. No więc Wielki Post to czas właśnie takiego trwania. Musimy coś „stracić”, żeby zyskać. Paradoks.
Maciek: Męska natura podpowiada mi, żeby zrobić listę tego, z czego powinniśmy zrezygnować, co podarować, a na co „zmarnotrawić” czas, ale coś czuję, że nie będzie to takie proste.
Natalia: Lista – ok! Uporządkujemy potrzeby, oczekiwania, nadzieje, no i spojrzymy na nasze związkowe zasoby z odrobiną zdrowego dystansu. Od czego zaczynamy?
Maciek: Jak to od czego?! Od jałmużny. Jak myślę o podarowaniu sobie czegoś nawzajem, to zastanawiam się od razu, czego nam brakuje. I nie, nie chodzi mi o projektor do kina domowego – chociaż nie obraziłbym się, jeśli znalazłby się na jakiejś innej liście.
Natalia: To co mam Ci dać?
Maciek: Hmmm… Może jednak bezinteresownie ten projektor z innej listy.
Natalia: Ha, ha, ha...
Maciek: Już będę poważny. Może podaruj mi to, czego brakuje nam w nas samych, czyli „wartościowy czas”. Czas – bo spędzając go w otoczeniu dzieci, automatycznie dużą część uwagi kierujemy na nie. Wartościowy – bo po całym dniu nie mamy sił na to, aby odkrywać w sobie nawzajem coś nowego, a zamiast tego wpadamy w rutynę tych samych czynności. Bardzo miłych, ale moje wewnętrzne „ja” pragnie czegoś więcej: przygody, niespodzianki i pójścia razem tam, gdzie jeszcze nie byliśmy.
Natalia: To mam dla Ciebie prawdziwą przygodę i niespodziankę... Post! Czyli rezygnacja z czegoś, co daje przyjemność – to bywa skomplikowane i rzadko tam bywamy.
Maciek: Niesamowita ta Twoja niespodzianka! Aż skaczę z radości :) #ironia Jakaś konkretna rezygnacja?
Natalia: Raczej zależna od nas. Wystarczy, że „ja” zamienimy na „ty”. Dlatego mój post będzie w dużej mierze zależny od Twoich potrzeb względem „nas” i na odwrót. Znowu będziemy musieli p o w a ż n i e porozmawiać…
Maciek: O nie! Poważna rozmowa?! To brzmi przerażająco!
Natalia: Wszystko po to, żeby skupić się na tym, co najistotniejsze.
Maciek: A mogłem nie prosić o ten „wartościowy czas”… To teraz kolej na punkt trzeci, czyli „marnotrawienie”. Ja najchętniej „zmarnotrawiłbym” czas na ciszę. Brakuje mi jej. Czasem mam wrażenie, że staramy się wypełnić czymś każdą minutę zamiast po prostu być. Bez filmu, bez muzyki… Bez projektora :)
Natalia: Cisza to deficytowy towar w naszym rodzicielskim świecie. Dodałabym do niej Tego, bez którego Wielki Post byłby bardzo mały i w zasadzie psu na budę. I wcale nie mam na myśli arsenału litanii, różańców i innych formułek, ale takie zwyczajne „bycie” w świadomości, że Bóg jest z nami i z wdzięcznością za to nasze małżeńskie poletko.
Maciek: Podsumowując, mamy: 1. więcej wartościowego czasu, 2. mniej „ja”, więcej „ty”, 3. więcej ciszy z Bogiem. Zadowolona z tego, jak układa się nam czas Wielkiego Postu, czy masz jakieś korekty?
Natalia: Wiem, czemu wolisz się upewnić! Bo „szczęśliwa żona = szczęśliwe życie”. Możesz spać spokojnie. Plan klepnięty – bez poprawek.