Logo Przewdonik Katolicki

Kumulacja Miłosierdzia

Szymon Bojdo
Fot. R.Woźniak/PK

Historia tego zgromadzenia to w pigułce odpowiedź na to, dlaczego potrzebny był dobiegający końca Rok Miłosierdzia. Słuchając sióstr Jezusa Miłosiernego, przekonałem się, że był to plan Boga.

Gdy wchodziłem do małego kościółka w Myśliborzu, pokonałem podobną drogę co ks. Michał Sopoćko prawie 70 lat temu. On przyszedł wraz z siostrami ze stacji kolejowej, dziś nieczynnej. I także zwrócił uwagę na witraż za ołtarzem głównym, po czym zatopił się w długiej modlitwie. Witraż jak witraż: kolorowe przedstawienie pasji Pana Jezusa, Maryja i św. Jan po bokach krzyża, u stóp Jezusa klęczy Maria Magdalena. Wzrok przykuwa jeden detal: wyrastające pod krzyżem róże. Szukam w pamięci innych przedstawień pasji, na których rosłoby cokolwiek. Dowiaduję się, że to unikat na skalę światową. Jednak nie to jest istotą: ks. Michał, od kilkunastu lat konfrontowany z wizjami siostry Kowalskiej, zobaczył dokładnie to, o czym mówiła mu przed śmiercią: dom, obok małego kościółka, a w nim ten witraż. Jak sam wspominał, był zdumiony tym podobieństwem. Spełnianie się zapowiedzi Faustyny uderzyło go już wcześniej. To, co zobaczył teraz przerosło jego oczekiwania. Do Myśliborza jeszcze wrócimy, bo aby choć w części zarysować niezwykłe plany Bożego Miłosierdzia, musimy udać się do Wilna.

Kaplica bez klęczników
W latach 30. ubiegłego wieku, niewykształcona zakonnica trafiła po ślubach wieczystych do Wilna, by podjąć się pracy w ogrodzie, a równocześnie szukać spowiednika. Nie tylko do swojej stałej formacji, ale także by dzielić się wizjami, których doświadczała. Jeden zwrócił na to szczególną uwagę. Teolog, naukowiec, do sprawy prywatnych objawień podszedł z badawczym spokojem. To jemu zawdzięczamy, nowatorskie jak na owe czasy, badania psychologiczne Kowalskiej, potwierdzające, że była zdrowa na umyśle. Kolejne kontakty z Faustyną sprawiały, że w kwestię Miłosierdzia Bożego ks. Sopoćko wchodził coraz głębiej, także naukowo, do końca życia pokazując wynikające z Biblii i Tradycji Kościoła źródła kultu Bożego Miłosierdzia. Czy to przypadek, że w domu, w którym mieszkał, mieściła się pracowania malarska artysty Eugeniusza Kazimirowskiego, który zgodził się na namalowanie obrazu według wskazówek siostry zakonnej? Zwróciłem z przymrużeniem oka uwagę, że wileński obraz to ten, na którym Jezus jest „tęższy” niż na innym znanym wizerunku. – Tak, bo pozował do niego ks. Michał! – potwierdziła siostra Anastazja – a on w tamtych czasach był mocno zbudowany. – To tam Faustyna zaczyna dzielić się z ks. Sopoćką pragnieniem, wręcz żądaniem Jezusa, by powstało nowe zgromadzenie. Nie ma ono robić nic innego, tylko „wielbić, głosić i wypraszać miłosierdzie dla świata”. Siostra przystąpiła do organizacyjnej ofensywy: radziła się spowiednika, rozmawiała z władzami swojego zgromadzenia, pisała do biskupów. Po ludzku: wszystko szło jak po grudzie, odwlekano decyzję w czasie. Faustyna podupadała na zdrowiu, zorientowała się już, że nowe zgromadzenie powstanie bez jej fizycznej obecności. Zasypywała Sopoćkę listami. Przekazywała, co powiedział jej o nowych siostrach Chrystus. Szczegóły: ile dokładnie ich będzie, jak ma wyglądać strój i miejsce zamieszkania, czym mają się zajmować. Nawet jak mają się odbyć pierwsze śluby: w pustej kaplicy. Siostra Benedetta zrelacjonowała mi, że gdy pierwsza szóstka weszła do kaplicy karmelitanek w Wilnie, by tam złożyć śluby w nowym zgromadzeniu, w pomieszczeniu stał jeden klęcznik. Wyniosły go, bo któż miałby na nim klęczeć. Nie wiedziały, że spełnia się zapowiedź, o której wiedział ks. Michał. Musimy przerzucić jeszcze kilka kart tej historii, żeby dostrzec jej niezwykłość.
 
Ziemie Odzyskane
Patrzę jeszcze raz na zdjęcie współzałożycielek: Izabeli Naborowskiej i Jadwigi Osińskiej. Stoją przed drzwiami kościoła w prostych sukniach, z krzyżami na piersi. Po prawej Izabela, z mocno zarysowanymi rysami i szerokim uśmiechem, Jadwiga zamyślona, jakby nieobecna. Moje przypuszczenia co do nich potwierdzają siostry: idealnie się uzupełniały. Pierwsza, konwertytka z protestantyzmu, twardo stąpająca po ziemi, absolwentka geografii. Jadwiga to humanistka, filolog klasyczna, miłośniczka greki, poetka. Obie ksiądz Sopoćko spotyka w Sodalicji Mariańskiej, którą zakłada na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Zwierzają mu się z pragnienia wyłącznej służby Bogu. Splot niezwykłych pragnień spada na ks. Michała: najpierw wizje Faustyny i założenie nowego zgromadzenia, teraz te młode kobiety. Sopoćko już studiuje Boże Miłosierdzie, dzieli się nim z członkami Sodalicji, Osińskiej zleca nawet redakcję łacińskich dokumentów związanych z tym kultem, które mają być przekazane do kolejnych instancji. Historia jest bezlitosna: wybucha wojna. Kolejni okupanci zaczęli represjonować katolików, także zgromadzenia zakonne, tym bardziej o powstaniu nowego trudno było mówić. Jednak siostra Osińska złożyła prywatne śluby na ręce ks. Sopoćki w roku 1941, rok później zrobiła to również Naborowska. Po niemal filmowej obławie ks. Michał w przebraniu siostry zakonnej musiał uciec do Czarnego Boru pod Wilnem, gdzie pracował fizycznie, był drwalem. Pisał do młodej wspólnoty, która zaczęła się formować pod okiem bezhabitowych sióstr anielskich w litewskich Pryciunach. W 1942 r. pierwsze śluby prywatne złożyło już sześć sióstr. Mimo wojennej pożogi nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego rozszerzało się, siostry rozprowadzały wizerunek Jezusa Miłosiernego. Pod koniec wojny ks. Sopoćko wychodzi z ukrycia, raz jeszcze spotyka się z pierwszą szóstką. Postanawiają, że na mocy ustawy repatriacyjnej trzeba wrócić do Polski. Cztery z nich rozpraszają się po kraju, muszą zająć się swoimi krewnymi, to zrozumiałe. Izabela i Jadwiga rozpoczynają życie wspólne. Trafiają najpierw do Wrocławia, tam pracują w świecie i dalej snują marzenia o normalnym zgromadzeniu. Pomogło odnalezienie poznanego jeszcze w Wilnie jezuity o. Władysława Wantuchowskiego, który Naborowską i Osińską umawia na spotkanie z ks. Edmundem Nowickim, administratorem kościelnym Ziem Zachodnich. Rodzi się realna szansa na dom i pracę. Ks. Nowicki administruje ogromnym terenem, pełnym wyzwań duszpasterskich, który po latach pożogi trzeba na nowo pozyskać dla Kościoła. Nowicki wybiera położony na Pomorzu Zachodnim Myślibórz i siostry wiedzą, że jest to miejsce dokładnie takie, jakie przedstawiała siostra Faustyna. Zgodnie z zapowiedzią, zaczynają biedne życie, początkowo w świeckich sukniach. Zajmują się katechezą, pomocą przy parafii. W nauczaniu Jadwiga była ponoć wybitna, w zakonie przekazują anegdotę o tym, jak poprowadziła w zastępstwie lekcję pokazową dla katechetów, po paru chwilach zastanowienia, modlitwy. W każdym razie gdy ostatecznie przybywają na miejsce i instalują się w nowym, pierwszym, macierzystym domu, przekonują się, że nic, z oddanych skrótowo wydarzeń, nie mogło być przypadkiem. Z Wilna – miasta Matki Bożej Miłosierdzia z Ostrej Bramy idą głosić miłosierdzie wszystkim, Jadwiga Osińska otrzymuje imię Faustyna, śluby siostry składają w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, a więc w późniejszą Niedzielę Miłosierdzia. Ponadto okazuje się, że pierwszy dzień w Myśliborzu spędzają w dniu urodzin siostry Faustyny Kowalskiej – 25 sierpnia 1947 r.
 
Naprawić obraz Boga
Siostra Anastazja zdejmuje ze ściany obraz Jezusa Miłosiernego. Objaśnia, jak go czytać, siostry robią to w czasie licznych konferencji. To obraz, na którego namalowaniu zależało samemu Panu Jezusowi. – Jeden ze spowiedników radził Faustynie, że pewnie chodzi o wymalowanie Jego obrazu w duszy – mówi siostra Anastazja. – On jednak ponownie poprosił ją o malowany obraz. My zawsze mówimy o Bogu Miłosiernym i można to robić bez obrazu, ale ten bardzo pomaga, bo przecież sami wiemy w jak obrazkowej kulturze żyjemy.
Wzrok Jezusa skierowany jest dokładnie na nas, jest to wzrok z krzyża, byśmy pamiętali, że Bóg na nas patrzy, że widzi nas. Ręka wzniesiona do błogosławieństwa, byśmy odczytywali, że Bóg zawsze dobrze nam życzy, jest za nami i wydobywa z nas dobro. Chrystus wyłania się z ciemności, bo jest światłem dla świata i przenika każdą naszą ciemność. Lewa dłoń wskazuje na odchylenie szaty, z którego wydobywają się dwa promienie: Jezus pokazuje, że jest otwarty, że z jego wnętrza wypływają zdroje łaski, strumienie miłosierdzia. – Bo kolory promieni to nie barwy naszej flagi narodowej – śmieje się siostra – ale to symbol sakramentów.
Wreszcie idzie boso. Siostry mówią, że jedna z ich nich śmiała się, że tak się spieszył do człowieka, że butów nie zdążył założyć. I jest w tym coś z prawdy – boso w czasach Jezusa chodzili niewolnicy – a Chrystus stał się w jakiś sposób niewolnikiem człowieka, oddał dla niego wszystko. Siostry Jezusa Miłosiernego starają się ten wizerunek zanosić gdzie tylko mogą. Jest ich obecnie około dwustu, ale może w świecie jest więcej podobnych wspólnot? Do nich samych zgłosiły się kilkanaście lat temu kobiety z Kanady, które czytając pisma św. Faustyny, postanowiły założyć takie zgromadzenie, żyły ściśle według wskazań, które pozostawiła duchowa założycielka. Potem dowiedziały się, że już takie istnieje i postanowiły po rozeznaniu dołączyć się do nich. – Niechby działało nawet sto takich zgromadzeń – cieszy się s. Benedetta – ważne by Miłosierdzie Boga było wielbione i wypraszane na całym świecie, dla każdego!
Siostry mówią, że są po to, by odmieniać obraz Boga w świecie. Jak bardzo może być on niewygodny przypomina pamiątka w myśliborskim kościółku, po lewej stronie od głównego ołtarza: kopia obrazu Jezusa Miłosiernego, wyraźnie przecięta ostrym narzędziem. – Na początku lat 90., gdy obraz wisiał jeszcze w ogólnodostępnym miejscu, ktoś po prostu go przeciął – wyjaśniają – czasami także my, nawet ten dobry wizerunek Boga próbujemy w sobie przekreślić.
Dziś w myśliborskim klasztorze obraz Jezusa Miłosiernego kopiuje często siostra Sara, absolwentka Liceum Plastycznego, między modlitwą, a pracą w przedszkolu. To niejedyny sposób, w jaki siostry Jezusa Miłosiernego próbują odmalować wizerunek Jezusa we współczesnym świecie
 
Urodziny Faustyny
Siostra Kowalska widziała w jednej z wizji gromadkę dzieci wokół niej i wezwanie, by je chroniła. Dlatego od początku zgromadzenia siostry katechizują. Prowadzą Dom Ochrony Życia Poczętego w Odolanowie – pomoc tam znajdą matki, które z różnych powodów obawiają się o to, czy dadzą sobie radę z urodzeniem i wychowaniem dziecka. Czasami podejmują decyzję o adopcji, czasem stają na nogi. – Nasze siostry uczą je, jak pielęgnować i przewijać dziecko! Siostry zakonne tego uczą! – mówi radośnie siostra Benedetta – a wie pan, że na Litwie do niedawna w ogóle nie było hospicjów? W języku litewskim nie było nawet słowa „hospicjum”. Nie było prawa, jak je organizować, wszystko załatwiły nasze siostry!
Rzeczywiście, siostra Michaela od paru lat rozwija dzieło hospicyjne w Wilnie. Gdy przechodzimy do oddalonego o parę metrów drugiego domu sióstr, kilku mężczyzn wraca właśnie z wydawanego tam co dzień obiadu. – Musiałby pan widzieć, co robi jedna z naszych sióstr w Gorzowie – komentuje siostra Anastazja – ona sama szuka bezdomnych. Wychodzi do nich, pomaga. Czasami gdzieś się oddalają, a potem znowu do niej wracają.
Siostry nieświadomie robią mi przegląd uczynków miłosierdzia, które w różnych domach, w Polsce i na misjach na co dzień spełniają. Nie bez przyczyny też to miejsce ma status sanktuarium Bożego Miłosierdzia, jest tu dom rekolekcyjny. – I co roku organizujemy urodziny siostry Faustyny, w dniu, w którym tutaj przybyłyśmy – opowiada siostra Anastazja. – Dotychczas same gotowałyśmy, ale musiałyśmy poprosić o pomoc, bo przyjeżdża już ponad tysiąc osób. Zaczynamy od Mszy, potem dla każdego jest zupa, tort i dla naszej założycielki śpiewamy „Wiecznie, wiecznie, niech żyje, żyje nam!”.
Z okolicznych miejscowości, m.in. z Rokitna, ale też ze Szczecina, przychodzą piesze pielgrzymki, na których siostry głoszą konferencje. Latem tego roku siostry zasłynęły z żywiołowego, synchronicznego tańca na plaży jeziora, wokół wizerunku Jezusa Miłosiernego. – Dzwoniły potem do nas media z całego świata – relacjonuje przełożona domu – filmik zdobył miliony wyświetleń w internecie. A najzabawniejsze jest to, że nie tańczyła tam żadna siostra z Myśliborza! Było to zaproszenie do przeżywania ŚDM, w rytm portugalskiej piosenki ewangelizacyjnej, przygotowane przez nasze siostry z innych krajów, które u nas wtedy mieszkały. Zaczęłyśmy z czasem otrzymywać zaproszenia na parafialne festyny, ale odmawiałyśmy, bo jest nas za mało do wykonania tego tańca. Choć przyznaję, że nauczyłyśmy się go.
 
***
Do obiadu, przygotowanego przez siostrę Martę zasiada z nami sześć sióstr. Myślę więc o początku zgromadzenia. Spoglądają na nas twarze z fotografii, w czarnych habitach i z krzyżem na piersi zawieszonym na charakterystycznym dla tego zakonu czerwonym sznurku. – One nas już wyprzedziły – opowiada siostra Rachela. – Teraz wielbią miłosierdzie w niebie, czasami żartujemy, że chcemy jak najszybciej do nich dołączyć.
Siostry witają się swoim pozdrowieniem: ufajmy Panu! Benedetta i Anastazja kontynuują długie rozmowy o zgromadzeniu, które zaczęliśmy rano, przedstawiają najmłodszą z nich – Monikę, rehabilitantkę po AWF. W trakcie przybiega siostra Sara, opowiada, co w przedszkolu. Czuję się jak wśród osób, które trafiły szóstkę w totolotka, bo nawet o problemach mówią ze spokojem. Prostym językiem siostry objaśniają mi różne sprawy związane z Bożym Miłosierdziem. Na przykład, co znaczy hasło spod obrazu: Jezu ufam Tobie! – Ja rozumiem to tak, że wiem i wierzę Bogu, że wszystko, cokolwiek się stanie, ale też to, co już się stało, jest jakoś wpisane w Boży plan – uświadamia mnie siostra Benedetta. W drodze powrotnej myślę, że tą właściwą szóstkę wybrał Bóg. Po strasznych doświadczeniach historii, wojnach, okrucieństwie ludzi, wszechobecnym zagubieniu, nastąpiło zwolnienie blokady. Rozpoczęła się kumulacja Miłosierdzia

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki