Prokrastynacja nie zaczyna się od obiektywnych trudności. Zaczyna się w głowie. Z reguły odkładamy te prace, co do których obawiamy się porażki, oraz te, których wykonanie wydaje nam się nudne lub męczące.
Siedem powodów
Istnieje siedem podstawowych usprawiedliwień, które nawykowo stosujemy, by odwlec zajęcie się tym, czym powinniśmy.
„To nie ma znaczenia”. Udajemy, że coś tak naprawdę nie jest ważne albo że nie jest zbyt pilne. Zwlekamy z wykonaniem zadania do momentu, gdy grunt pali się nam pod nogami.
„Muszę najpierw…” Oczywiście, często wykonanie jednej rzeczy możliwe jest dopiero, gdy zrobimy coś innego. Na przykład aby wyprać rzeczy, musimy wpierw kupić proszek do prania. Chodzi o inną sytuację – gdy przerywamy pracę, by wykonać coś innego zupełnie z nią niezwiązanego, co wydaje się nam pilniejsze. Im dłuższa przerwa, tym trudniej wrócić do pracy. Na przykład Tomasz porządkował wielką ścienną szafę, ale przerwał to zajęcie. Kilka telefonów, obiad, sprawdzanie e-maili. Po kilku godzinach „pilniejszych rzeczy” jest mało prawdopodobne, by wrócił do sprzątania szafy.
„Potrzebuję więcej informacji, by zacząć”. Nie chodzi o to, by bez żadnego przygotowania rzucić się w wir pracy, ale o sytuację, gdy wiedząc, że potrzebujemy więcej informacji na jakiś temat, nawet nie zaczynamy ich szukać. Przykład: Anna chce zrobić drzewo genealogiczne rodziny i wie, że istnieją programy umożliwiające tworzenie go, jednak stwierdzenie: „Musiałabym czegoś się dowiedzieć o tych programach i wtedy zabiorę się za pracę” towarzyszy jej już od dwóch lat.
„Jestem przepracowany, mam za dużo rzeczy do zrobienia”. Każdy z nas czasem ma za dużo na głowie. W przypadku prokrastynacji problem polega na tym, że nie zajmujemy się tym, co naprawdę ważne, a tysiącem innych rzeczy, które spokojnie moglibyśmy np. zlecić lub wykonać szybko, niekoniecznie superdokładnie.
„Nie mam na to czasu TERAZ”. Oczywiście, czasem to jak najbardziej adekwatne usprawiedliwienie. Jednak jeśli cały czas mówimy sobie „nie teraz, jeszcze nie” i odkładamy pracę na mityczne „pewnego dnia”, nie zrobimy tego nigdy.
„Zrobiłbym to już dawno, ale wciąż zapominam”. Rzeczywiście, mamy tendencję do zapominania o zadaniach, które są męczące, nudne lub których się boimy. To taka obrona psychologiczna. Akurat na to jest jednak łatwy sposób – wystarczy mieć zawsze pod ręką mały notatnik i długopis (lub notatnik w telefonie) i od razu zapisywać zadanie, które się przypomni.
„Po prostu nie mam na to teraz nastroju”. Usprawiedliwienie o tyle niebezpieczne, że skutkuje odkładaniem wykonania pracy na mityczne „pewnego dnia, gdy będę mieć nastrój”.
Rozpoznanie emocji i motywacja
Czy można poradzić sobie z odkładaniem zadań na później? Najpierw warto zaobserwować, jak sam siebie przekonuję, że nie powinienem zająć się daną pracą. Listę siedmiu typowych wymówek można wręcz sobie wydrukować. Gdy złapiemy siebie samych na takim usprawiedliwianiu się, warto się zastanowić, jaka emocja za tym stoi: czy boję się zadania, po prostu „czuję”, że nie dam rady, czy też uważam je za tak męczące i nudne, że aż mnie paraliżuje?
Następnie poświęćmy trochę czasu na ogarnięcie zadania. Każde duże i ważne zadanie będzie budziło niepokój. Dlatego warto wyobrazić sobie (ze szczegółami), jak wspaniale będzie, gdy już je wykonamy. Dla przykładu, porządkujący wielką szafę Tomasz mógłby wyobrazić sobie tę szafę już posprzątaną i poczuć satysfakcję z ogarnięcia tego bałaganu. Takie wyobrażenie przyszłości wbrew pozorom bardzo motywuje. Psycholog Ersner-Hershfield z zespołem przeprowadzili w 2009 r. eksperyment pokazujący, że osoby, które zobaczyły komputerowo przetworzone zdjęcie samych siebie w wieku emerytalnym, zaczynają realnie odkładać pieniądze na emeryturę. Właśnie dlatego, że przyszłość staje się w tym momencie mniej abstrakcyjna. Ta wizualizacja przyszłości działa też motywująco na mniejszą skalę.
Kolejna rzeczą, którą możemy zrobić, by zmotywować się do wykonania pracy, jest deklaracja wykonania jej wobec osób, na których opinii nam zależy. Motywujący wpływ takiej deklaracji jest znany od dawna. Jest nam naprawdę głupio nie dotrzymać słowa danego osobie znaczącej. Innym sposobem motywowania przez negatywy jest wyobrażenie sobie konkretnych konsekwencji niewykonania zadania. Dla Tomasza, który już dziś ma problemy z odnalezieniem rzeczy w zabałaganionej szafie, to wizja nie tylko braku miejsca na nowe rzeczy, ale dodatkowych kosztów z kupowaniem duplikatów tego, co jest potrzebne, ale zakopane w bałaganie na tyle głęboko, że nie można go odnaleźć.
Tendencję do odkładania zadań na później mają perfekcjoniści. To niestety nawyk trudny do przezwyciężenia. Spróbuj uwierzyć, że nie wszystko zawsze musi być idealne. Co więcej – to niemożliwe, bo żyjemy w świecie ludzi i przyrody, a nie zaprogramowanych robotów. W tym, co żywe, zawsze będzie element chaosu, nieuporządkowania i właśnie to sprawia, że życie jest piękne. Jeśli cenisz perfekcjonizm – wybierz jeden, dwa obszary, w których możesz go praktykować. Np. idealnie uporządkowaną półkę z książkami, których nie czyta żaden z domowników (jeśli ktoś oprócz ciebie tego dotyka, to zawsze będziesz tam mieć odstępstwa od idealnego ładu). Pracuj jednak nad zaakceptowaniem faktu, że w większości innych zadań życiowych lepiej je wykonać z grubsza niż wcale.
Organizacja pracy
Polecam genialną radę pochodzącą z książki Getting Things Done Davida Allena: zastanów się, jaka jest pierwsza, najprostsza czynność, którą musisz wykonać, by rozpocząć pracę – i zrób to. Ta zasada pomaga przezwyciężyć paraliż, poczucie niemocy. Tomasz z naszego przykładu stwierdził, że dla niego będzie to narysowanie schematu szafy i zastanowienie się, jakie rzeczy powinny się w niej znaleźć. Dlatego narysował szafę i zaplanował: tu będzie odkurzacz, tu żelazko i deska do prasowania, tu płaszcze zimowe itd. Dla Anny pierwszym krokiem było wstukanie w wyszukiwarkę frazy: „programy do tworzenia drzewa genealogicznego” i zapisanie ich.
Sprytnym sposobem na przekonanie samego siebie, że wykonanie niechcianej pracy może być wręcz przyjemne, jest związanie tego pierwszego kroku z czymś przyjemnym. Tomasz zaczął rysowanie planu szafy, popijając ulubioną kawę. Anna wzięła laptop do parku i wyszukiwała programy, siedząc wśród zieleni w przyjemny, słoneczny i ciepły dzień.
Kolejna rzecz – wiele spraw, które odkładamy w nieskończoność, przeraża swą wielkością. Dlatego dobrze jest spędzić chwilę z długopisem i papierem i rozłożyć to zadanie na mniejsze części, możliwe do ogarnięcia za jednym razem. Do każdego zadania dopisujemy realny termin wykonania i trzymamy się go. Wykonanie każdego z etapów warto połączyć z nagrodą.
Niezależnie od wszystkiego naprawdę warto poświęcić czas na stworzenie automatycznego systemu przypominania o zadaniach rutynowych. Każdy z nas ma zapewne jakiś gadżet elektroniczny pozwalający na to. Zaplanuj trochę czasu na wprowadzenie tych zadań, tak by np. telefon przypominał ci o odebraniu dziecka ze szkoły, badaniach kontrolnych u stomatologa, urodzinach teściowej itp. Dzięki zautomatyzowaniu zadań rutynowych przestajesz popadać w nieokreśloną panikę pt. „Znów na pewno o czymś zapomniałem, więc mimo że niby zaplanowałem, że dziś zrobię to ważne zadanie, lepiej sprawdzę, co miałem robić”.
Najważniejsza rzecz – nie przypinaj sobie etykiety leniwca czy prokrastynatora. Myślenie: „Po prostu taki jestem” powstrzymuje przed rozwojem. Nie podcinaj sobie skrzydeł, wszystko jest do ogarnięcia, trzeba tylko mieć punkt zaczepienia, pierwsze kroki do wykonania. Potem pójdzie już łatwiej.