Logo Przewdonik Katolicki

Sanctus Stanislaus. Mamy Świętego!

Łukasz Kaźmierczak
Fot. Radek Pietruszka/pap

Papczyński, Paptsinski, Pastsynsky, a niektórzy w ogóle nie potrafią wymówić tego nazwiska. Wszyscy jednak powtarzają: to jest nasz święty na dziś. Na już.

Straśnie pikno zec – cieszy się Antoni Babik z Podegrodzia paradujący po placu św. Piotra w barwnym, przyciągającym uwagę stroju góralskich Lachów z Sądecczyzny – rodzinnych stron Ojca Papczyńskiego – Słuchaj pon, za chwilę świntym zostanie krajan – to jest nawet mało powiedziane – rodak, sąsiod, ba, nie wiem czy nie rodzina nawet. Bo u nas to ludzie się za daleko od siebie nie żenili, coby pola nie trzeba było potem dzielić – śmieje się pan Antoni.
 
Dwoje świętych
Na kanonizację ojca Stanisława Papczyńskiego, założyciela Zgromadzenia Księży Marianów, zjechało całe Podegrodzie, pół Sądecczyzny i tłumy wiernych z całego świata, którzy czczą zakonnika żyjącego na przełomie XVII i XVIII w. A jednak pamiętają o nim… Na każdym kroku natykam się na charakterystyczne chusty kanonizacyjne z wizerunkiem nowego świętego i napisem: „Sanctus Stanislaus Papczynski, ora pro nobis”. Są katolicy z Brazylii, Rwandy, Senegalu, Kanady, Łotwy, Ekwadoru i kilkunastu innych państw.  Najbardziej zdumiewająca i wyjątkowo liczna grupa to Amerykanie – to tam kult ojca Papczyńskiego rozwija się obecnie chyba najdynamiczniej, o czym świadczy księga łask publikowana w tamtejszym kwartalniku „Marian Helpers”: „Jeśli byśmy chcieli publikować wszystkie cuda i łaski za jego przyczyną, musielibyśmy cały periodyk wypełnić ich opisami” – mówi w jednym z wywiadów przed kanonizacją ks. Andrzej Pakuła, przełożony generalny Zgromadzenia Księży Marianów.
Wierni „od Paczyńskiego” mieszają się z siostrami brygidkami w charakterystycznych ciemnych welonach z białą „koroną”, które przyjechały na odbywającą się w tym samym czasie kanonizację bł. Elżbiety (Marii) Hesselblad ze Szwecji – założycielki Zakonu Najświętszego Zbawiciela Świętej Brygidy, uhonorowanej tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata za ratowanie Żydów i innych prześladowanych przez hitlerowców w czasie II wojny światowej. Ojciec Papczyński i matka Elżbieta – dwoje świętych, których dzieli ponad 350 lat…
Plac św. Piotra szybko wypełnia się ludźmi, powiewają flagi szwedzkie i polskie, wiele z nich
z wizerunkiem „naszego Stasia” – jak mówią o nim mieszkańcy Podegrodzia. Na uroczystościach obecny jest także prezydent Andrzej Duda z małżonką, kard. Stanisław Dziwisz, przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki i liczni przedstawiciele Kościoła w Polsce. Nie może oczywiście zabraknąć księży marianów z całego świata. Brat Łukasz Wierzchowski przyjechał na kanonizację z Ngwoyi w Kamerunie. Wyróżnia się pośród tłumu białym habitem – podobnym do tego, jaki nosił sam ojciec Papczyński i wszyscy marianie przed kasatą zakonu po powstaniu styczniowym. – To jest ten moment kiedy każdy marianin mówi: warto było wstąpić do zgromadzenia. Czekaliśmy na tę chwilę bite trzy wieki, ale dzięki temu mamy świętego na dzisiejsze czasy – mówi zakonnik. Podobnie uważa ks. Władysław Ciągło – pierwszy marianin po ojcu Papczyńskim pochodzący z Podegrodzia, który dziś sprawuje swoją zakonną posługę na dalekich Filipinach. – Nieważne czy jesteśmy w Polsce, w Afryce, na Dalekim Wschodzie, czy gdziekolwiek indziej na świecie, szczególna troska o życie poczęte i o rodzinę, tak bardzo uosabiana przez postać ojca Stanisława, jest aktualna jak nigdy wcześniej – podkreśla.
 
Mój sąsiad świętym
Za moment kolejne spotkanie z Podegrodzianami w pięknych ludowych strojach: – Jak świat światem „nasz Staś” był otaczany na Podegrodziu wielkim kultem, a tę tradycję przekazywano z pokolenia na pokolenie. Nasi dziadowie opowiadali o tym, jak pielgrzymowali do Góry Kalwarii. Czasami na furmankach, czasami szli pieszo. A „piernikiem”, to jest przecież bite 400 kilometrów – podkreśla Janina Lorczyk, zaś towarzysząca jej Krystyna Koral szczypie się na wszelki wypadek w ramię, bo nie może uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. – Mój dom stoi trzy domy od miejsca, gdzie stał rodzinny dom Papczyńskiego. Mój sąsiad został świętym – śmieje się.
W oczekiwaniu na Mszę św. kanonizacyjną ludzie opowiadają. I właściwie każda z tych opowieści jest bardzo osobista. Tak jak w przypadku historii pani Elżbiety i pana Zenona, którzy przyjechali z mazowieckiej Góry Kalwarii. Pan Zenon przychodzi codziennie na Marianki, do miejsca, które stało się sanktuarium i gdzie znajduje się dziś grób ojca Papczyńskiego. – Mam za co dziękować – podkreśla i zaczyna opowiadać o zwycięstwie żony nad chorobą nowotworową, o poprzedzających ją nowennach za wstawiennictwem ojca Papczyńskiego i o spełnionych nadziejach. – Przychodzę do ojca Stanisława, bo to jest ktoś, do kogo mam zaufanie, kto mnie rozumie, kto jest moim orędownikiem. To wielki luksus mieć „swojego” prywatnego świętego ledwie kilka kroków od domu – kwituje. Podobnych historii słychać na placu św. Piotra dużo więcej. I choć wokół są tłumy ludzi, to jednak jest to kanonizacja wyjątkowo „kameralna” – mało jest tutaj przypadkowych pielgrzymów, dominują „sami swoi”, w życiu których Papczyński jest obecny i ważny od dawna.
Rozpoczyna się nabożeństwo. W procesji z relikwiarzem, zawierającym fragment kości zakonnika, idzie kobieta, cudownie uzdrowiona za wstawiennictwem założyciela Marianów. Towarzyszą jej mąż i dwójka dzieci. To właśnie ten cud stał się podstawą do uznania i zakończenia procesu kanonizacyjnego. Ojciec Święty Franciszek wygłasza formułę kanonizacyjną: „Na chwałę Świętej i Nierozdzielnej Trójcy, dla wywyższenia katolickiej wiary i wzrostu chrześcijańskiego życia, na mocy władzy naszego Pana Jezusa Chrystusa i Świętych Apostołów Piotra i Pawła, a także Naszej, po uprzednim dojrzałym namyśle, po licznych modlitwach i za radą wielu naszych Braci w biskupstwie orzekamy i stwierdzamy, że błogosławieni Stanisław Papczyński i Maria Elżbieta Hesselblad świętymi i wpisujemy ich do katalogu świętych, polecając, aby odbierały one cześć jako święci w całym Kościele”.
Słowom tym towarzyszą wybuchy radości w sektorach zajmowanych przez wiernych. Najgłośniej wiwatują oczywiście Podegrodzianie, którzy znowu między sobą powtarzają: „Nasz Staś już jest święty!”. W homilii papież nazywa nowych świętych świadectwem zwycięstwa Bożej łaski, wskazując, że Stanisława Papczyński i Maria Elżbieta Hesselblad „pozostawali ściśle zjednoczeni z męką Jezusa” i „w nich przejawiła się moc Jego zmartwychwstania”.
Krystyna Koral już się więcej nie szczypie w rękę. – Sen się spełnił – cieszy się. A Antoni Babik wymachując kapeluszem, dodaje: – Teraz ojciec Papczyński z góry będzie się modlił, żeby my byli lepsze ludzie, dobre ludzie, szli tą samą drogą co on i trafili tam do niego, do grona świętych. W końcu jak rodzina to rodzina.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki