„Nie mogę się nigdzie ruszyć bez mojej żony, nie wyobrażam sobie, że mógłbym na przykład pojechać sam na wakacje. Kiedy widzę coś ładnego, od razu chcę, żeby ona to zobaczyła. Te piękne miejsca, w których jestem, przestają mi się podobać, bo czuję się jakoś okrutnie wybrakowany” – z wywiadu udzielonego przez Tomasza Budzyńskiego dwa lata temu Stacji 7 najbardziej zapamiętałam ten fragment. „Mamy tak samo!” – cieszyliśmy się z mężem. Równie entuzjastycznie reagowali znajomi, którym podsuwałam tę wypowiedź. Proste, bliskie życiu słowa bez zbędnych akrobacji chwytały tak wiele: co to jest miłość, małżeństwo, ta jedność, o której tyle się w Kościele mówi.
Te same tematy wracają w wywiadzie rzece Miłość, który z Budzym przeprowadził Tomasz Ponikło. „Jak mam żyć choćby kilka godzin bez kogoś, kto jest mną?” – pyta lider zespołu Armia, opowiadając o swoich kłótniach z żoną Natalią, które z tego właśnie powodu nigdy nie przeobrażają się w ciche dni. „Nie możemy po kłótni żyć, musimy się natychmiast pojednać”.
Siła konkretu
Popularne filmy o miłości zwykle nie są zainteresowane małżeństwem – jeśli pojawia się w nich ceremonia ślubna, możemy się spodziewać, że za chwilę zobaczymy napis „The End”. Budzyński przekonuje, że to, co najciekawsze i najpiękniejsze, zaczyna się dopiero po ślubie, a mówi to z perspektywy dwudziestu lat małżeństwa. Nie można jednak liczyć na to – podkreśla – że ślub automatycznie, jakby magicznie, wprowadzi jedność między mężem i żoną. To długa droga, na której nieraz boleśnie ukazuje się własna słabość i skupienie na wycinku pod nazwą „Ja! Moje!”. Do tej części w nas demon ciągle szepcze: „Jesteś sam, Bóg cię nie kocha”. A skoro jesteś sam, to musisz walczyć o swoje – opisuje tę logikę myślenia Budzyński. – Masz tylko siebie, więc nie możesz z siebie rezygnować. Ten drugi, kimkolwiek by był, jest dla ciebie zagrożeniem. Niczego mu nie oddawaj, bo zginiesz (ten temat Budzy rozwinął we wcześniejszej rozmowie z Ponikłą publikowanej w książce Szachy ze Złym).
Miłość to wywiad nie tylko o relacji między kobietą i mężczyzną, ale także o tym, jak kocha Bóg. Te dwa tematy nawzajem się tu przenikają, tak że nie sposób ich rozdzielić. Nic w tym dziwnego – jak przypomina Budzy: „Małżeństwo jest obrazem Boga, który jest miłością”. O swoim nawróceniu Budzyński opowiadał lata temu w głośnej książce Radykalni, przepytany przez Marcina Jakimowicza (przyjęcie Chrystusa przez znanych muzyków rockowych, którzy stworzyli później zespół 2 Tm 2,3, budziło wówczas sporą sensację). Teraz mówi o tym znowu, tym razem jednak w jego narracji mocno obecna jest osoba żony. Ta szczerze, nieraz ostrymi słowami przedstawiona historia to konkret pokazujący, jak zaskakującymi drogami Chrystusa wyprawia się do człowieka – szczególnie gdy pragnie trafić do wrażliwości punka i feministki.
Najmocniejszym punktem książki są te jej partie, gdzie Budzy mówi o własnym doświadczeniu: o zakochaniu, swojej młodzieńczej nerwicy, depresji żony i uwolnieniu z niej, o dojrzewaniu miłości, śmierci pierwszego dziecka, trudnym porodzie, przeżywaniu ojcostwa, byciu oplutym i pobitym za wymawianie podczas koncertów imienia „Chrystus”… O ile niektóre jego wypowiedzi, na przykład te, w których próbuje ująć kategorie męskości i kobiecości, mogą się wydać nazbyt stereotypowe oraz uproszczone, o tyle fragmenty stanowiące zapis osobistego przeżycia mają w sobie dużą siłę, pociągają i mobilizują do przemeblowania i odkurzenia własnego wnętrza.
Do kraju baśni
Nie wszystko daje się ująć w słowie. Kiedy nie jest ono zdolne oddać barwy pewnych stanów czy dynamiki myśli, z pomocą przychodzą inne formy przekazu. W książce Miłość znajdziemy reprodukcje obrazów Budzyńskiego. Geometryczne pejzaże pełne nasyconych, intensywnych kolorów wprowadzają nas w baśniową krainę. A może to po prostu świat, w którym rozlewa się łaska?
Warto też na chwilę oderwać się od lektury, by uzupełnić ją muzyką i słowem poetyckim Budzego, np. z utworu Nino Łeno: „Kto nie słyszał Twego śmiechu, ten nie słyszał nic / kto nie spał obok Ciebie, nie wie, co to sen / jak blisko do nieba, blisko Twego ciała / jak pachnie niebo, wiem, tak pachniesz Ty”. Ten tekst, napisany przez Budzyńskiego pod wrażeniem pierwszych miesięcy ojcostwa, przeprowadzi nas do tematu relacji z dziećmi – trzeciego wymiaru tytułowej miłości. Miłość do żony i miłość Boga pozostaną jednak nieodłącznym elementem tej układanki. „Wychowanie dzieci polega na tym, by mąż kochał żonę, a dzieci to widziały. Nie nakazy i zakazy, ale atmosfera, jaka panuje w domu” – twierdzi Budzyński. Dlatego tak ważne jest według niego, by dzieci widziały, jak rodzice sobie przebaczają: „To jest jak zmartwychwstanie, jak wyjście z grobu. Nasze dzieci zlatują się do nas, obejmują nas, wszyscy się śmiejemy”.
Właśnie możliwość przebaczenia, świadomość, że Chrystus kocha grzesznego człowieka i że na tę miłość nie trzeba ani nie można sobie zasłużyć, to dla Budzego trzon dobrej nowiny, którą chciałby przekazać dzieciom. Prezentuje wizję chrześcijaństwa, którego nie da się sprowadzić do moralizmu i samodoskonalenia, a jednocześnie szalenie trudną, bo wymagającą przyjęcia niewygodnej prawdy o własnej słabości i zniewoleniu – ostatecznie więc tego, że Bóg kocha nas nie za duchowe osiągnięcia, ale za darmo.
„Weź mnie ze sobą do kraju baśni…” – brzmiały słowa jednej z piosenek w filmie Podróże Pana Kleksa”. Budzyński swoimi obrazami, muzyką i poezją zabiera nas do tego kraju. Książka Miłość pomaga zrozumieć enigmatyczny język, którym się tam mówi. Być może, gdy go rozszyfrujemy, okaże się, że baśń, za którą tęsknimy, rozgrywa się tu i teraz, tylko ciemna zasłona skryła Króla, jej Głównego Bohatera – samo źródło życia i łaski.