Niechętnie udzielał wywiadów. Nie prowadził wystawnego życia. Często zaglądał do kościoła. Wolał paryskie metro niż limuzyny. Twierdził, że jego największym atutem jest umiejętność słuchania ludzi, a prawdziwe szczęście polega na całkowitym oddaniu się Bogu. Na ostatnie lata życia wybrał klasztor u Małych Sióstr Ubogich w Clermont-Ferrand. Wzorem pustelnika nazwał jeden z francuskich magazynów zmarłego niedawno François Michelina, dyrektora Grupy Michelin, największego na świecie producenta opon, wydawcy przewodników turystycznych i gastronomicznych oraz map.
Bracia z wizją
Wyrósł ze starej szkoły przemysłu patriarchalnego, która w równym stopniu dbała o jakość swoich produktów i o dobro pracowników. Założona w 1889 r. przez braci Michelin − Edouarda, dziadka Françoisa, i stryja Andre – firma produkowała gumowe klocki hamulcowe do powozów konnych. Dzięki wprowadzanym innowacjom szybko zaczęła otwierać filie nie tylko w Europie, ale i w Stanach Zjednoczonych, a nawet w Azji. Znakiem rozpoznawczym firmy został Michel Man, nazywany też Bibendum (od słów Horacego Nunc est bibendum!, czyli „Pora pić!”). Hasło to odnosiło się do pierwszych sloganów reklamowych marki, według których jej opony wprost „połykały (czy raczej: wypijały) przeszkody”. Aż trudno uwierzyć, że jeden z najstarszych i najbardziej rozpoznawalnych znaków towarowych powstał przez przypadek.
Bracia Andre i Eduard Michelin, patrząc na stos opon przed budynkiem swojej firmy, doszli do wniosku, że przypomina on kształtem ludzką postać. „Gumowej” postaci na papierze dodano ramiona i charakterystyczny uśmiech. Tak powstał słynny Bibendum, a autorem pierwszego plakatu z Michelin Manem był w 1898 r. artysta Marius Rossillon.
Bracia Michelin mieli prawdziwą smykałkę do interesów. Już w 1900 r. Andre założył sieć biur informacji podróżniczej, opisującej atrakcyjne miejsca turystyczne i gastronomiczne. Przełomowy dla francuskiej firmy okazał się jednak inny wynalazek: po wynalezieniu przez Johna Boyda Dunlopa opony pneumatycznej bracia Michelin skonstruowali pierwszą odłączalną oponę typu dętkowego, wykorzystywaną w rowerach. Z roku na rok firma coraz lepiej prosperowała, a szybki rozwój technologiczny umożliwił jej przejęcie w 1935 r. kontroli nad popularnym nad Sekwaną Citroenem. Jedenaście lat później Michelin opatentowali tzw. opony radialne, które zapoczątkowały wprost nową epokę motoryzacji. Były trwalsze i bezpieczniejsze na mokrej nawierzchni. Miały jeszcze jeden ważny atut − doskonale nadawały się do szybkiej jazdy, co wykorzystał z kolei Ferrari, zdobywając 35 lat temu z Michelinem pierwsze trofeum w Formule 1. Na kolejne sukcesy założonej w XIX w. rodzinnej firmy nie trzeba było długo czekać − w latach 80. pokonała popularnością amerykańskiego konkurenta − firmę Goodyear. Dziś francuska firma produkuje rocznie 150 mln opon w ponad 70 krajach na świecie, w tym również w Polsce.
Od astronoma do biznesmena
François Michelin spełnił życzenie dziadka, który chciał, by jego wnuk, imiennik, przejął rodzinny biznes. On jednak chciał zostać astronomem, w Paryżu ukończył studia matematyczne. Do firmy trafił w 1951 r. pod przybranym nazwiskiem. Przez cztery lata pracował jako… monter, kierowca, a później sprzedawca. Dopiero po latach został włączony do zarządu firmy, by w 1959 r. zostać jej dyrektorem. − Obserwowałem życie dziadka i zrozumiałem, że pieniądze dają niezależność, ale jeśli człowiek nie będzie sprawował nad nimi kontroli, to staną się jak narkotyk. Dziadek powtarzał mi: prawda i rzeczywistość są od ciebie większe, pieniądz ma być twoim sługą, a nie celem − zwierzył się w wywiadzie dla lokalnej gazety „La Montagne”.
Urodzonego 15 lipca 1926 r. François Michelina wychowywała ciotka (kiedy miał 10 lat, stracił rodziców). To ona też miała wpływ na jego głębokie życie religijne. Uczył się w katolickiej szkole w Clermont-Ferrand, po latach wstąpił do zakonu tercjarzy franciszkańskich. Ożenił się z Bernardette Montagne i miał z nią sześcioro dzieci, z których dwoje − córka i syn − wybrało życie zakonne. Rodzina stanowiła dla niego wielkie oparcie. Głęboko przeżył tragiczną śmierć w 2006 r. syna Edouarda, który po ojcu przejął kierowanie firmą. − To dla mnie bardzo bolesne wydarzenie. Edouarda już nie ma z nami, ale jest w tym jakiś cel. To jest tajemnica wiary. Codzienne życie ma znaczenie. Nie można zanegować dobroci Boga − mówił w jednym z wywiadów.
Michelin był żarliwym katolikiem, blisko związanym z życiem Kościoła i aktywnie w nim uczestniczącym. W 2002 r. wziął udział w IV kongresie z cyklu „Katolicy i życie publiczne” w Madrycie. Podczas wygłoszonego tam wykładu zwrócił uwagę, że dominujący w Europie sposób myślenia jest przeciwny rodzinie. Podkreślił, że należy wprowadzić zmiany w systemie podatkowym, by rodzina mogła poczuć się dowartościowana. Zauważył, że „konieczne są takie zarobki dla rodzin, które pozwolą jednemu z członków rodziny pozostać w domu, aby opiekować się dziećmi”. − Osoba ludzka jest u początków gospodarki i przedsiębiorczości, wszystko bowiem robi człowiek, dlatego też przedsiębiorstwo musi mieć etykę opartą na szacunku dla człowieka, a wspólnota rodzinna i gospodarstwo domowe winny być chronione przez odpowiednią politykę podatkową – przypominał francuski przemysłowiec. Skrytykował rządy europejskie za to, że zdają się zapominać o istniejących zakładach pracy, „sądząc, że skoro już są, to będą istnieć wiecznie”. Tymczasem ważne jest pomaganie zarówno nowo powstałym zakładom, jak i starym, przede wszystkim przez odpowiednie bodźce fiskalne.
Cztery lata później uczestniczył w Kongresie Teologiczno-Duszpasterskim w ramach V Światowego Spotkania Rodzin w Walencji. W referacie tłumaczył, że w rozwoju historycznym ludzkości rodzina jest pierwszym „przedsiębiorstwem” umożliwiającym jego „pracownikom” przeżycie i rozwój. Zdaniem Michelina tożsamość dobrze funkcjonującego przedsiębiorstwa bliska jest tożsamości rodziny. Rodzina i przedsiębiorstwo, zgodnie z przykazaniem Boga powinny czynić sobie „ziemię poddaną”. − Wyzwanie to wyzwala w ludziach rozmaite inicjatywy indywidualne. Uznanie tych możliwości stanowi punkt wyjścia do nowej ewangelizacji i przyswojenia nauczania Jana Pawła II − przekonywał francuski przedsiębiorca. Był zdania, że współczesne przedsiębiorstwo powinno pełnić misję, jaką jest „służba klientowi”, który jest w istocie jedynym czynnikiem umożliwiającym mu przetrwanie i rozwój, a więc zapewniającym materialny byt właścicielom i pracownikom. Tłumaczył, że dla przedsiębiorcy „etyką jest poszanowanie ludzi, a polega to na stawianiu przed nimi jakiegoś problemu i szukaniu rozwiązania, które następnie przekazuje się klientowi”.
***
Kiedy jedna z lokalnych gazet zapytała go o to, jakie cechy powinien mieć szef każdej firmy, François Michelin odpowiedział: „Powinien umieć słuchać każdego pracownika, niezależnie od funkcji, jaką pełni w firmie, by wiedzieć, jakie podejmować decyzje. Wszystko się robi razem z ludźmi i wystarczy ich posłuchać, aby znaleźć to, co mają najlepszego. Pomagam odnaleźć im ich prawdziwe zalety, podejmować ryzyko oraz pokazuję konsekwencje ich decyzji. Tak właśnie postrzegam rolę szefa” − mówił. Swoim pracownikom radził, by odpowiedzi na problemy szukali w Ewangelii i pismach św. Tomasza z Akwinu.
Po śmierci Michelina premier Francji Manuel Vallas napisał na Twitterze: „Odszedł człowiek, który wniósł do przemysłu i biznesu zasady moralne i etyczne z najwyższej półki”. „Najwyższej”, bo kluczem jego sukcesu była po prostu wiara w Boga.