Logo Przewdonik Katolicki

Dzieci są darem Boga

Małgorzata Szewczyk
fot. R. Woźniak/ PK

Rozmowa z Peterem M. Mackenzie oraz Jenn Gotzon

Scenariusz filmu Doonby czekał 35 lat w szufladzie. To dość długo.
– Kiedy go napisałem, nie miałem wtedy żadnej styczności z branżą filmową, zajmowałem się sprzedażą czekolady. To było jakieś trzy–cztery lata po tym, jak w Wielkiej Brytanii weszło prawo dotyczące aborcji, a przed wprowadzeniem ustawy o aborcji na życzenie w Stanach Zjednoczonych. Potem pracowałem w marketingu, pisałem scenariusze reklamowe. W końcu otworzyłem własną agencję produkcyjną, zająłem się swoimi projektami i wróciłem do scenariusza, który napisałem wcześniej. Po wielu latach go poprawiłem. Był to więc cały proces dojrzewania do realizacji tego filmu.

Główny bohater – Sam Doonby – jest dorosłym mężczyzną, a nie anonimowym dzieckiem, którego życie w łonie matki jest zagrożone. Skąd pomysł na tak niekonwencjonalny zabieg?
Inspirację zaczerpnąłem m.in. z filmu Wonderful life, ale zależało mi też na tym, by zademonstrować, jak każdy z nas wpływa na osoby ze swojego otoczenia. Sam trzykrotnie mówi, że nie jest nikim ważnym, używając słowa „nobody”, czyli „nikt”, co jest wskazówką, bo anagramem tego słowa jest właśnie „Doonby”. Obecność Sama w miasteczku okazuje się jednak kluczowa dla jego mieszkańców. 
 
Zaprosił też Pan do swojej produkcji Normę McCorvey.
Historię z zaangażowaniem Normy postrzegam jako jeden ze znaków Bożej Opatrzności, która czuwała nad tym obrazem. Na początku nie wiedziałem, kim jest Norma. Ktoś mi wytłumaczył, że to Jane Roe ze sprawy Roe przeciw Wade, która zmieniła całe prawo aborcyjne w Stanach Zjednoczonych. Nikt jednak nie wiedział, jak można się z nią skontaktować. Zaczęliśmy kręcić zdjęcia w Smithville, wspomniałem o pomyśle na rolę dla Normy podczas castingu. Nagle odezwał się jakiś mężczyzna, który przyznał, że jest jej prawnikiem i że Norma mieszka kilkaset metrów od naszego biura produkcyjnego. Nie mogłem uwierzyć, jak to jest możliwe?
Norma była zaskoczona moją propozycją, ale podczas rozmowy wypowiedziała zdanie, które ja wcześniej zawarłem w swoim scenariuszu jako kwestię przeznaczoną właśnie dla niej: „Dzieci są darem Boga i ponosisz za nie odpowiedzialność”. To mną głęboko poruszyło. Zagrała epizodyczną rolę, ale zrobiła to w doskonały sposób, zupełnie jakby nie był to jej pierwszy film.
 
Wybór pozostałych aktorów też nie był przypadkowy.
– Pokazałem scenariusz konkretnym ludziom. Wiedziałem, że dla nich moje wartości także są ważne i nie pomyliłem się.
Jenn Gotzon: – Jestem wdzięczna Peterowi, że powierzył mi rolę Laury Reaper w tym obrazie. Choć muszę przyznać, że w Hollywood tematyka pro-life nie jest akceptowana. Trudno jest grać taką rolę, bo jest to środowisko bardzo liberalne. Jest wiele kobiet, które zmagają się z wyborem aborcja albo kariera. Jakiś czas temu uczestniczyłam w debacie publicznej na temat aborcji i pro-life. Zostałam ostro zaatakowana za przyjęcie tej roli, straciłam nawet swojego agenta. Myślę jednak, że Doonby  daje nadzieję, że można wybrać dobro, mimo wszechobecnego zła. Każdy z nas staje przed jakimś ważnym wyborem, który będzie rzutował na nasze przyszłe życie.
 
Obraz – z uwagi na tematykę pro-life – wywołuje różne reakcje.
– Tak, już podczas realizacji napotykaliśmy mnóstwo problemów, musieliśmy mierzyć się z nieprzyjaznymi reakcjami ze strony środowisk proaborcyjnych, ale mamy też dowody na to, że warto było go zrobić. Na przyjęciu po premierze filmu podeszła do mnie młoda kobieta, pracowała jako barmanka. Zaczęła ze mną rozmawiać – okazało się, że jest w trudnej sytuacji życiowej i finansowej, była w ciąży, rozważała aborcję. Zdecydowała się jednak urodzić to dziecko. Dzisiaj ma ono trzy lata.
Spotkaliśmy też 16-letnią Afroamerykankę, która przed obejrzeniem filmu powiedziała nam, że chce dokonać aborcji. Później, po projekcji poruszona wyznała, że absolutnie tego nie zrobi i że będzie nakłaniać kobiety, aby dawały szansę swoim nienarodzonym dzieciom.
 
Nie mniej ważny jest też wątek problemów alkoholowych Laury.
Jenn Gotzon: – Prezentowaliśmy nasz film dla uczniów szkół na Brooklynie. Dzieci te pochodziły z rodzin z różnymi problemami, m.in. z przemocą domową, narkotykami, alkoholizmem.  Reakcja tych uczniów po projekcji była niesamowita. Podczas rozmowy dzieci odniosły się do sceny, gdzie grana przeze mnie bohaterka, będąc pod wpływem alkoholu, roztrzaskuje gitarę, wykrzykując, że lepiej byłoby, gdyby Sam w ogóle się nie urodził. Przyznali, że sami na co dzień przeżywają podobne sytuacje.
 
Przesłanie filmu jest jasne, jednak nie odnosi się Pan bezpośrednio do religii.
– Ten film nie miał być powiązany ani z religią, ani z wiarą. Chodziło o to, by dotrzeć do szerokiej publiczności. Chciałem powiedzieć, że życie każdego człowieka jest ważne. Każdy z nas kształtuje świat, ludzi, z którymi żyje. Nie jest to obraz, który ma kogokolwiek osądzać, ale ma prowokować do myślenia. Traktuję go jako wyzwanie i jako misję.
 
Współpraca Hanna Pordąb



 
Peter M. Mackenzie – reżyser filmu „Doonby. Każdy jest kimś
Jenn Gotzon – odtwórczyni roli Laury Reaper
 



 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki