Logo Przewdonik Katolicki

Przypomnę wam synod z roku 1980

O. Karol Meissner OSB

Rodzina była przedmiotem obrad synodu w 1980 r. Zostałem wtedy wezwany przez Jana Pawła II do pracy w sekretariacie. Warto przybliżyć szczegóły tamtego wydarzenia, ponieważ podobnie będzie wyglądała tegoroczna druga część synodu o rodzinie.

Od 4 do 25 października br. odbędzie się w Rzymie XIII Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, poświęcone sprawom rodziny. Jesienią ubiegłego roku obradowała nadzwyczajna sesja synodu, która stanowiła przygotowanie do tegorocznego spotkania.
 
Od Humane vitae do synodu z 1980 r.
Krótko przed swoją śmiercią w sierpniu 1978 r. papież Paweł VI postanowił, że w roku 1980 odbędzie się piąte zebranie ustanowionej przez niego instytucji Synodu Biskupów. Dziesięć lat wcześniej, w 1968 r. ogłosił encyklikę zaczynającą się od słów Humanae vitae, o zasadach moralnych w dziedzinie przekazywania życia ludz­kiego. Dokument stał się symbolem odwagi błogosławionego papieża, który wobec szerzącej się tendencji odzierania współżycia małżeńskiego z jego mo­ralnej doniosłości, postanowił w otwarty sposób głosić zasady prawa Bożego. Zależa­ło mu na utrwaleniu tej problematyki przez dyskusję na forum przedstawicieli episkopatów świata. Po śmierci Pawła VI zastanawiano się, czy nowy papież Jan Paweł II podtrzyma tematykę synodu. Istotnie, nie zmienił jej. Uważał, że jest bardzo ważna dla życia chrześcijańskiego, czemu dawał wielokrotnie wyraz w swoich publikacjach. Nawiązywał do niej w swojej działalności duszpasterskiej, o czym świadczyła, przetłumaczona już wtedy na inne języki, książka pt. Miłość i odpowiedzialność. Warto przypomnieć, że Paweł VI wezwał wcześniej ks. Karola Wojtyłę do udziału w pracach papieskiej komisji, która zajmowała się problemami moralności życia małżeń­skiego. Opracowany pod jego kierunkiem Memoriał krakowski stanowił istotny wkład w przygotowanie wspomnianej encykliki Humanae vitae.
Sekretariat synodu, kierowany wówczas przez polskiego biskupa Władysława Rubina, zwrócił się do wszystkich konferencji episkopatów na świecie z prośbą o przedstawie­nie sytuacji małżeństwa i rodziny w ich krajach i o wyrażenie swoich uwag, do­tyczących duchowych potrzeb i stanu duszpasterstwa rodzin. Na podstawie przesłanych sprawozdań, zostały przygotowane wytyczne przyszłych obrad, zwane po łacinie Lineamenta, tzn. zarys tematyki obrad.
W lutym 1980 r., już pod kierunkiem nowego sekretarza synodu, którym został słowacki biskup Jozef Tomko, odbyło się zebranie głównej rady synodu, mają­ce na celu opracowanie tzw. Instrumentum laboris, czyli szczegółowej tematyki dys­kusji i obrad przyszłego spotkania biskupów. W tej pracy towarzyszyło radzie czte­rech sekretarzy, którzy mieli spisywać uwagi i pomóc w zredagowaniu tego doku­mentu. Miałem możliwość uczestniczenia w tej pracy, wezwany do niej przez papieża Jana Pawła II.
 
Przygotowanie Instrumentum laboris
Po otrzymaniu paszportu (pamiętajmy, był to rok 1980!) przyjechałem do Rzymu; przyjęto mnie w biurze sekretariatu synodu z wielką uprzejmością. Przekazano mi duży plik wspomnianych sprawozdań episkopatów i przedstawiono mnie biskupowi Tomko, który mówił po polsku i dlatego z łatwością porozumieliśmy się co do tego, na czym miała polegać moja praca. Zadaniem nas, sekretarzy, było wysłuchanie i spisanie uwag obradujących członków rady i przedstawienie wyników naszej pracy do dalszych obrad. Bp Tomko wprowadził mnie do niewielkiej sali, w której znajdował się stół, otoczony dwunastoma krzesłami oraz drugi, z czterema, przeznaczony dla sekretarzy. Główną radę synodu tworzyło dwunastu kardynałów i biskupów, po dwóch z każde­go kontynentu. Nazwiska niektórych znane mi były z czasów, kiedy jako kleryk śle­dziłem prace Soboru Watykańskiego II. Należał do nich kard. Pericle Felici, który prze­wodniczył sesji głównej rady synodu. Ponadto europejskie episkopaty reprezentowali wybitni kardynałowie: Roger Etchegaray z Francji i kard. Basil Hume z Anglii. Z Azji przyjechał kar­d. Joseph Maria Cordeiro z Karaczi w Pakistanie oraz charyzmatyczny przywódca katolickich Filipin, kard. Jaime Sin z Manilii. Z Afryki byli to kard. Maurycy Michał Otunga arcybiskup Nairobi w Kenii i Denis Eugeniusz Hur­ley, arcybiskup Durbanu. Nazwisk biskupów z obu Ameryk i z Australii niestety już nie pa­miętam. O tym, jak wybitne były to osoby świadczy fakt, że obecnie toczą się proce­sy beatyfikacyjne dwóch członków tego kolegium: sług Bożych kardynałów Hume’a i Otungi.
Praca nad sporządzeniem Instrumentum laboris trwała tydzień. Rada spotykała się o 9.00 rano, trwała do 14.00. Dyskusją kierował kard. Pericle Felici. Mówił on swobodnie po łacinie. Każdy z dwunastu członków rady po kolei zabierał głos już we własnym języku i mając przed sobą Lineamenta, referował swoje uwagi. Po południu nasza grupa opracowywała zebrane notatki. Wieczorem dostarczaliśmy je do biura, w którym sporządzano ich odbitki i rano każdy z uczestników dyskusji miał przed sobą materiał do rozważań.
Dokument składał się z trzech części. W pierwszej była mowa o sytuacji współczesnej ro­dziny i o problemach duszpasterskich z tym związanych. Uwagi na ten temat zbierał ks. James T. McHugh, profesor teologii moralnej, znaczący działacz ruchu obrony życia w USA, późniejszy biskup najpierw diecezji Camden, a potem Rockville Centre. Część druga  przedstawiała problemy małżeństwa i rodziny ze strony teologicznej. Myśli członków rady dotyczące tej problematyki opracowywał ks. Karl Lehmann, znany profesor teologii z Niemiec, w późniejszym czasie biskup Mo­guncji, przewodniczący episkopatu Niemiec i kardynał. Trzeci dział obejmował pro­blemy praktyki duszpasterskiej i wychowawczej. Notowaniem i opracowaniem uwag zajął się ks. Guido Gatti, salezjanin, moralista, profesor uniwersytetu salezjańskiego w Rzymie. Jemu to zostałem przydzielony do pomocy.
 
W obronie wewnętrznej wolności
Z o. prof. Gattim pracowałem na uniwersytecie salezjańskim, do którego dojeżdżałem popołudniami. Opracowywaliśmy uwagi dotyczące działań duszpasterskich. Jedną z ciekawszych jego uwag była propozycja, by w części pastoralnej zapisać pewnego rodzaju wezwanie, żeby rodzina chrześcijańska zachowywała w życiu, a zwłaszcza w wychowaniu dzieci quaedam austeritatem. To bardzo trudne wezwanie – i trudne do oddania po polsku. Austeritas to pewna surowość, powściągliwość. Powstało pytanie, jak w dzisiejszym świecie pełnym konsumpcjonizmu zachować taką dyscyplinę. Jak ma się ona przejawiać? Zastanawialiśmy się, czym jest ta postawa konsumpcyjna, na którą zwracali uwagę biskupi amerykańscy i europejscy. Doszliśmy do wniosku, że to postawa dająca się wyrazić słowami: „Muszę mieć to, co mogę mieć”. Postawa konsumpcyjnego społeczeństwa zmierza do tego, by móc mieć więcej. Gdy już ktoś może mieć więcej, czuje się jakby przymuszony do tego, by to rzeczywiście mieć. Jak na taką postawę ma odpowiedzieć chrześcijanin? Czy ma się wszystkiego wyrzekać? Wszystkiego sobie odmawiać, we wszystkim się ograniczać? To byłby przecież jakiś program zniechęcający. Po długim zastanawianiu się i rozważaniach o człowieczeństwie i chrześcijaństwie, doszliśmy do wniosku, że odpowiedzią na postawę konsumpcyjną, wyrażającą się w zdaniu: „Muszę mieć...” jest obrona wewnętrznej wolności człowieka. Nie możemy być niewolnikami takiego poczucia „muszę!”. Odpowiedzią katolika jest: „Nie muszę mieć wszystkiego, co mogę mieć”. W obliczu nacisku konsumpcjonizmu chrześcijanin winien bronić swojej wolności, według myśli św. Pawła: „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę” (1 Kor 6, 11).
 
Formacja do wierności
Inną ciekawą i ważną rozmowę odbyłem z kard. Sinem. Z humorem zauważył on, że jego ojciec był Chińczykiem, a matka Hiszpanką. “To jest dobra kombinacja” – powiedział ze śmiechem. Był ogromnym autorytetem na katolickich Filipinach. Rozmawialiśmy o encyklice Humanae vitae, którą przyjął z najwyższą powagą. Gdy rząd na Filipinach wprowadził do szkół obowiązek propagowania środków antykoncepcyjnych, udał się do ministerstwa i zażądał wprowadzenia formacji do naturalnego planowania rodziny, aby uszanować uczciwe współżycie małżeńskie przy jednoczesnej możliwości planowania rodzicielstwa. Kard. Sin powiedział mi, że był świadom, iż nie wystarczy mieć program, ale trzeba mieć ludzi. Zarządził zatem, by wszyscy katecheci oraz wszystkie siostry zakonne pracujące przy parafiach posiedli rzetelną wiedzę naukową w zakrasie naturalnego planowania rodziny. W związku z rozporządzeniem ministerstwa rozpoznanie płodności przez kobietę wchodziło odtąd w obowiązkowy program nauczania, co umożliwiło katechetom ukazanie godności współżycia małżeńskiego i zaproponowanie młodym formacji dla dochowania uczciwości małżeńskiej przez naturalne planowanie rodziny. Podziwiałem roztropność i odwagę kard. Sina. Jednocześnie powiedziałem mu, że u nas zalecenia kościelne przewidują pouczenie każdej pary narzeczeńskiej o zasadach naturalnego planowania rodziny. W sprawozdaniach episkopatów, które musiałem poznać, nie spotkałem w żadnym Kościele krajowm podobnego zalecenia. Pod tym względem wykazujemy konsekwentną wierność zasadom sformułowanym przez Pawła VI w encyklice Humanae vitae.
Pracując na usługach rady głównej synodu, mogłem zobaczyć, jaka odpowiedzialność ciąży na pasterzach stojących u szczytu autorytetu kościelnego. Miałem okazję poznać wiele ważnych problemów kościołów lokalnych i sposób, w jaki pasterze rozważają odpowiedzi na wezwania płynące od świata. Ten tydzień pozwolił mi na przygotowanie się do pracy w
sekretariacie podczas prac synodu. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki