Logo Przewdonik Katolicki

Radość z innymi i dla innych

ks. Mirosław Tykfer
Choć recept na radość w życiu jest wiele, naprawdę ważna będzie dopiero ta, która nada trwały smak codzienności / fot. Fotolia

Choć recept na radość w życiu jest wiele, naprawdę ważna będzie dopiero ta, która nada trwały smak codzienności. Nazwałbym to poszukiwaniem egzystencjalnego przepisu na życie dobre jak chleb. Zanim zasmakujemy wszelkich ekscytujących dodatków, potrzebujemy najpierw tego, co da nam poczucie sensu istnienia.

Chciałbym opowiedzieć o radości rozumianej jako głębokie poczucie sensu, które może towarzyszyć nam każdego dnia. Jest to definicja radości, której formułowanie zaczynam od przyjrzenia się źródłom codziennych decyzji, jak choćby tej, dlaczego warto wstać z łóżka i żyć dalej.

Radość – głębokie poczucie sensu
Chodzi więc nie tyle o teorię, ile o zwykłe odczucie, kiedy pierwsza kawa jest zapowiedzią ciepła dobrych spotkań, a krótka modlitwa zaproszeniem, żeby żyć w towarzystwie Kogoś, kto naprawdę mnie kocha. Młodzi rodzice mieliby tutaj do dopisania wiele ekscytujących wrażeń z „walki” o rozpoczęcie nowego dnia całej grupki dzieci. A przecież przyznają, że to jest ich radość. Nie mimo to, ale również dlatego, że bywa trudno. Radość definiuję więc jako przejaw poczucia sensu, który pośród codziennego życia objawia się w postaci pragnienia, odczucia czy silnego przekonania. Właśnie w codzienności, którą charakteryzuje niekończąca się ilość mniejszych i większych decyzji, odkrywanie sensu staje się drogowskazem do pełni człowieczeństwa.
Papież Franciszek w adhortacji Evangelii gaudium od pierwszego zdania mówi o radości, która ma swoje źródło w odkryciu sensu życia. Pisze, że radość rodzi się ze spotkania z Chrystusem. Nie nawiązuje jednak do wyznania wiary w Jego istnienie ani też nie przypomina katechizmowych definicji. Wiedza o Bogu jest ważna, ale nie ona sama jest już powodem do radości. Radośni są dopiero „ci – pisze papież – którzy pozwalają, żeby Jezus ich zbawił, [ponieważ] zostają wyzwoleni od grzechu, od smutku, od wewnętrznej pustki, od izolacji”. Chodzi więc nie tylko o spekulatywne definiowanie nauki Chrystusa, ale o poznanie Go przez miłość. Dopiero ten rodzaj poznania pozwala odkryć, kim Jezus stał się dla mnie, dla nas, dla naszego zbawienia. Spotkanie z Jezusem Franciszek opisuje więc jako zbawienie, czyli
wyzwolenie od czterech najistotniejszych rzeczy, które odbierają radość: grzechu, smutku, wewnętrznej pustki i izolacji. Zwróćmy uwagę, że papieski tekst nie akcentuje słowa „zbawienie” jedynie w znaczeniu pozagrobowym, co jest naszym pierwszym skojarzeniem. Podkreśla natomiast zbawienie jako wyzwolenie, które rozpoczyna się już teraz. Jest to wyzwolenie
egzystencjalne, przeżywane osobiście i odkrywane stopniowo już tu na ziemi. To właśnie jest głębokie poczucie sensu, które następnie rodzi radość. Spotkanie z Chrystusem przynosi ten sens, który w swojej istocie jest doświadczeniem uwolnienia, nawet gdy jest ono dopiero początkiem pełnej wolności.

Radość jako uwolnienie od grzechu
Powróćmy do tego, co nas zniewala. Pierwszym zniewoleniem wskazanym przez papieża jest grzech. Zło tylko pozornie daje szczęście. Z powodu iluzji, którą rodzi pokusa grzechu, Szatan jest nazywany ojcem kłamstwa. Uwolnienie od grzechu dotyczyć więc będzie wyratowania z tego rozczarowania, które przynosi. Grzech z czasem pokazuje swoje prawdziwe oblicze, ujawnia wszystkie konsekwencje złych decyzji, przynoszące spustoszenie w relacji z Bogiem i innymi ludźmi. Będzie to także uwolnienie od przeszywającego poczucia winy i samooskarżenia, które czasem prowadzi nawet do śmierci. Tę wolność najpełniej przywraca spowiedź.

Radość jako uwolnienie od smutku
Drugim zniewoleniem jest smutek. Św. Paweł napisał: „Smutek, który jest z Boga, dokonuje nawrócenia ku zbawieniu, którego się potem nie żałuje, smutek zaś tego świata sprawia śmierć” 
(2 Kor 7, 10). Nie chodzi więc o to, że ten, kto spotyka Chrystusa, nie płacze. Jest raczej tak, że płacz chrześcijanina nie musi być wyrazem złości, ale sposobem modlitwy: pomóż, przebacz, poprowadź. Wolność od smutku tego świata to nie bezpodstawny optymizm, ale wyraz wiary, że nie ma takiej sytuacji, w której człowiek byłby pozbawiony miłosiernego spojrzenia Chrystusa. Tomasz Merton słusznie uzupełnia: „Jedynie człowiek, który stanął oko w oko z rozpaczą, jest naprawdę przekonany, że potrzebuje
miłosierdzia. Ci, co nie odczuwają jego potrzeby, nigdy go też nie szukają. Lepiej jest
odnaleźć Boga na progu rozpaczy, niż pędzić życie w zadowoleniu z siebie, nieuznającym potrzeby przebaczenia. Życie bez problemów może być dosłownie bardziej beznadziejne niż takie, które pochyla się zawsze nad brzegiem rozpaczy”. Tę wolność najpełniej przywraca modlitwa.

Radość jako uwolnienie od pustki
Trzecim zniewoleniem jest pustka wewnętrzna, tzn. brak poczucia sensu. Viktor Frankl, austriacki psychiatra i filozof, doszedł do wniosku, że żadne tabletki nie są w stanie przywrócić człowiekowi psychicznej równowagi, jeśli ten nie odnajdzie sensu własnego życia. Tym samym podkreślał, że wcale nie chodzi o sens pojmowany ogólnie, czyli ten, który udaje się ubrać w gorset teorii. Sens własnej egzystencji polega na silnym, wewnętrznym przekonaniu, jak i dla kogo powinniśmy żyć. Odkrycie takiego sensu nie jest możliwe inaczej, podkreśla Frankl, jak tylko przez odpowiedź na głos sumienia, wewnętrzny głos, który najsilniej przemawia w konkretnej sytuacji. Nie odrzucając więc tego, co przynosi nam wiedza, a w przypadku chrześcijaństwa jest to przecież ogromna tradycja skrupulatnie wypracowanej nauki Kościoła, Frankl zachęca, aby wydobyć z wiary najpierw jej aspekt osobistego powołania do życia w przyjaźni z Bogiem. Bóg powołuje każdego z nas do pełni człowieczeństwa, ale jednocześnie jest to zawsze powołanie do takiego kształtu naszej egzystencji, jakiej nikt inny poza nami dać jej nie może. Papież Franciszek, podobnie jak Viktor Frankl, zaprasza nas do dialogu sumienia, w którym odnajdujemy siebie na osobistej drodze powołania chrześcijańskiego. Tę wolność najpełniej przywraca rozważanie słowa Bożego i rachunek sumienia.

Radość jako wyzwolenie z izolacji
Ostatnim zniewoleniem jest izolacja. Zniewolenie wyizolowania jest związane z grzechem egoizmu. Papież Franciszek pisze: „Wielkim niebezpieczeństwem współczesnego świata, z jego wieloraką i przygniatającą ofertą konsumpcji, jest smutek rodzący się w przyzwyczajonym do wygody i chciwym sercu (…). Kiedy życie wewnętrzne zamyka się we własnych interesach, nie ma już miejsca dla innych, nie liczą się ubodzy, nie słucha się już więcej głosu Bożego, nie doświadcza się słodkiej radości z Jego miłości, zanika entuzjazm czynienia dobra”. Izolacja to odgrodzenie od innych, których traktujemy jak konkurentów naszego szczęścia i dobrobytu. Wyzwolenie z niej dokonuje się przez powrót do życia w Duchu Świętym – dodaje papież – tzn. przez powrót do dobrych pragnień, które w nas rozbudza, a które zostały zagłuszone przez egoistyczną pożądliwość zdobycia wszystkiego dla siebie i dla swoich. Św. Ignacy Loyola często powtarzał swoim braciom: módlcie się o dobre pragnienia. Tę wolność najpełniej przywraca miłość odkrywana w rodzinie, we wspólnocie i w Eucharystii.

Radość ze spotkania z Chrystusem
Papież Franciszek daje nam receptę na powszedni chleb radości. Napisał do nas w Evangelii gadium: „Zachęcam wszystkich chrześcijan, (…) by odnowili już dzisiaj swoje osobiste spotkanie z Jezusem Chrystusem, albo chociaż podjęli decyzję, by być gotowymi na spotkanie z Nim, na szukanie Go nieustannie każdego dnia. Nie ma powodów, dla których ktoś mógłby uważać, że to zaproszenie nie jest skierowane do niego, ponieważ «nikt nie jest wyłączony z radości, jaką nam przynosi Pan»”. Radość według Franciszka nie jest więc czymś, co mogę sam sobie dać, wypracować. Jest owocem zbawienia, które przynosi Chrystus.
Właśnie dlatego tematyka radości pojawia się w centrum Adwentu i świąt Bożego Narodzenia. Przyjście Chrystusa jest przede wszystkim zapowiedzią zbawienia,
a jego odkrycie rodzi radość. Przypomnę, że nie chodzi tylko o to, co będzie z nami po śmierci, ale najpierw o zbawienie, które już teraz objawia swoją moc. To rodzaj wyzwolenia, którego doświadcza człowiek wierzący, który spotkał Chrystusa. Mowa jest więc o radości, która wypływa z wybawienia od grzechu, smutku, wewnętrznej pustki i egoistycznej izolacji. Radość jest owocem, a nie przyczyną poczucia sensu życia. Kto szuka szczęścia, ten odnajdzie rozczarowanie – pisał Viktor Frankl. Ten natomiast kto, odnalazł sens, który ostatecznie ma źródło w Chrystusie, w efekcie odnajdzie trwały powód do radości.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki