Logo Przewdonik Katolicki

Wybory bez wyborów, czyli paradoksy polskiej samorządności

Jarosław Stróżyk
Fot.

16 listopada pójdziemy do urn, aby wybrać swoich lokalnych przedstawicieli. Jednak już dziś zdaniem politologów można przewidzieć, że w większości zostaną wybrani dotychczasowi włodarze miast i gmin. Co ciekawe, ponad 1700 samorządowców już zostało wybranych. Nie zgłosili się dla nich żadni kontrkandydaci.

To wyjątkowo ważne wybory, gdyż władze gminy, powiatu i województwa decydują w sprawach, które najbardziej wpływają na nasze życie. W tej kadencji sejmiki wojewódzkie rozdzielą też 40 proc. ostatniej, największej transzy środków UE.

 

Miliardy do wydania

Władze samorządowe decydują o wydatkowaniu prawie 172 mld zł rocznie, podczas gdy dla porównania budżet państwa w 2013 r. (bez subwencji i dotacji przekazywanych samorządom) to zaledwie 76 mld. To właśnie władze gminy, powiatu i województwa decydują w sprawach takich, jak: przychodnie i szpitale, drogi, komunikacja publiczna, bezpieczeństwo w okolicy, domy kultury, biblioteki, muzea i teatry.

16 listopada wybierzemy prawie 47 tys. radnych gmin, powiatów i sejmików województw oraz 2,5 tys. wójtów, burmistrzów i prezydentów. Wybierzemy ich spośród 233 tys. kandydatów do rad i 8 tys. kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów. Wśród komitetów, które zgłaszały kandydatów, 22 były założone przez partie polityczne, 2 przez koalicje, 445 przez lokalne organizacje społeczne i 12 113 przez wyborców (spośród nich 10 658 zgłosiło kandydatów tylko w jednym okręgu).

Najbliższe wybory są nie tylko ważne, ale też inne niż do tej pory. Po raz pierwszy prawie w całej Polsce (we wszystkich gminach poza 66 największymi miastami w kraju na prawach powiatu), wybierzemy radnych w okręgach jednomandatowych.

– Wybory w okręgach jednomandatowych ułatwiają start w wyborach małym, lokalnym komitetom. Żeby uzyskać mandat nie trzeba już walczyć o przekroczenie progu wyborczego w skali całej gminy. Wystarczy zmobilizować się choćby w jednym okręgu – mówi dr Dawid Sześciło, ekspert koalicji Masz Głos, Masz Wybór.

 

Wyborów nie będzie

Jednak nie w całym kraju wyborcy będą mogli wybierać. Jak poinformowała Państwowa Komisja Wyborcza, aż w 246 miejscach w Polsce w wyborach na wójta, burmistrza albo prezydenta startuje tylko jeden kandydat. Rywali brak. Najczęściej to małe miasta i miejscowości, takie jak Zbąszynek (woj. lubuskie), Buczkowice (woj. śląskie), Zębowice (woj. opolskie), Kaczory (woj. wielkopolskie), Rutka Tartak (woj. podlaskie), Szczurowa (woj. małopolskie), Świnna (woj. śląskie) czy Korycin (woj. podlaskie).

Nie oznacza to jednak, że kandydaci tam startujący mogą już rozsiadać się w fotelach włodarzy. Nadal muszą martwić się o poparcie wyborców. Bo ci na kartach do głosowania znajdą tylko jedno nazwisko. Tak jak w referendum, będą musieli przy nim postawić „krzyżyk” w kratce z „TAK” lub „NIE”.

– Kandydat zostanie wybrany dopiero, gdy zdobędzie powyżej 50 proc. głosów. Jeśli mu się to nie uda, stanowiska nie obejmie – tłumaczy Romuald Drapiński z PKW. Nowego włodarza wybierze wtedy – już po wyborach – rada gminna lub miejska.

Z wyboru może za to cieszyć się już ponad 1700 radnych w całej Polsce. Do rywalizacji z nimi nie zgłosili się żadni kontrkandydaci. Takich okręgów w całym kraju – jak informuje PKW – jest 1712. Głosowanie na radnych w tych regionach w ogóle się nie odbędzie. Zarejestrowani kandydaci automatycznie zostaną uznani radnymi przez specjalne obwieszczenie komisji wyborczej.

 

Dlaczego tak się dzieje? – Pozycja tych wójtów czy radnych jest tak silna, że nikt nie chce z nimi rywalizować – mówi nam dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – To z jednej strony może dobrze świadczyć o ich dotychczasowych rządach. Z drugiej zaś pokazuje istotną słabość naszych samorządów. Często są one totalnie zdominowane przez jedną osobę czy lokalny komitet przez lata. Decydują oni o wszystkim, co istotne w gminie i po prostu każdy boi się z nimi zadzierać. To nie jest dobre zjawisko dla naszej lokalnej demokracji – ocenia.

 

Faworyci ci sami co zawsze

Zresztą zjawisko przyzwyczajania się wyborców do nazwisk występuje nie tylko w mniejszych gminach czy miasteczkach. Również w największych polskich miastach od lat rządzą ci sami włodarze. Jak pokazują przedwyborcze sondaże, urzędujący prezydenci będą ponownie faworytami wyborów w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Trójmieście czy Białymstoku. Wyjątkiem są Katowice, ale tylko dlatego, że obecny prezydent postanowił nie startować w najbliższych wyborach.

 

– Urzędujący prezydenci mają olbrzymią przewagę. To oni mogą chwalić się licznymi inwestycjami, które dokonały się w naszych miastach. A Polacy traktują ich wpadki z dużą wyrozumiałością. Dużo bardziej niż władz centralnych. Raz na jakiś czas pojawiają się głosy, by wprowadzić kadencyjność prezydentów miast. Niewykluczone, że będzie trzeba się nad tym zastanowić – uważa dr Chwedoruk.

 

 

Na koniec warto wspomnieć o jednej istotnej różnicy między najbliższymi wyborami, a głosowaniem w wyborach parlamentarnych czy prezydenckich. W wyborach samorządowych, inaczej niż np. w wyborach parlamentarnych, możemy głosować wyłącznie w miejscu stałego zamieszkania. Możemy głosować tylko na kandydatów z naszej gminy, powiatu czy województwa. Wyjeżdżając poza miejsce swojego stałego zamieszkania, pozbawiamy się możliwości udziału w wyborach samorządowych.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki