Logo Przewdonik Katolicki

Miłość w sytuacjach skrajnych

Ks. Marek Dziewiecki
Fot.

Miłość jest bezwarunkowa i nieodwołalna. Nie znaczy to jednak, że wszystkim ludziom mamy okazywać miłość w taki sam sposób, albo że mamy być naiwni wobec tych, którzy nie kochają.

W żadnym wypadku nie należy mylić miłości z pobłażliwością wobec zła, z rozpieszczaniem, z godzeniem się na krzywdę i cierpienie. Najtrudniej jest kochać kogoś, kto nas krzywdzi zamiast okazywać nam miłość. Są ludzie, którzy nie kochają nawet samych siebie. Zadają oni ogromne cierpienia swoim bliskim, zwłaszcza małżonkowi i dzieciom. Kto kocha ludzi przeżywających głęboki kryzys, ten znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Tak dzieje się na przykład wtedy, gdy przychodzi nam kochać ludzi skrajnie niedojrzałych, egoistów, przestępców, ludzi uzależnionych czy przewrotnych, a zatem tych wszystkich, którzy wyrządzają drastyczne nieraz krzywdy innym ludziom, a nawet samym sobie. Nasza miłość jest wtedy wystawiana na największą próbę.

W polskich warunkach mamy najczęściej do czynienia z taką sytuacją w rodzinach z problemem alkoholowym. W sposób spontaniczny grożą wtedy postawy skrajne. Jedną skrajnością jest naiwne litowanie się nad człowiekiem uzależnionym, a drugą – wycofanie   miłości wobec niego. Tymczasem dojrzale pokochać alkoholika, narkomana, hazardzistę czy kogoś uzależnionego od komputera czy internetu, to najpierw poznać mechanizmy jego choroby. Człowiek uzależniony to ktoś, kto szuka poprawy nastroju bez poprawiania własnej sytuacji życiowej. To ktoś, kto wmawia sobie, że nie jest uzależniony i że nie ma problemu. To także ktoś, kto jest mistrzem w manipulowaniu najbliższym środowiskiem po to, by bez przeszkód trwać w nałogu.  

 

Zasady mądrej miłości

Dojrzale kochać kogoś uzależnionego to najpierw dokładnie poznać jego sytuację, a zwłaszcza to, że uzależniony jest emocjonalnie zniewolony i że nałogowo oszukuje nawet samego siebie. Wtedy dopiero możemy zrozumieć, że mądra miłość jest w tym przypadku z konieczności twarda. Polega ona na konsekwentnym stosowaniu zasady: „Ty nadużywasz alkoholu, ty ponosisz wszystkie konsekwencje i cierpisz”. Ponoszenie przez uzależnionego bolesnych konsekwencji jego sposobu życia jest bowiem koniecznym warunkiem uznania prawdy o sobie i podjęcia terapii. Stosowanie powyższej zasady musi być stanowcze. Oznacza to na przykład, że współmałżonek uzależnionego (najczęściej żona) nie podaje posiłków, jeśli uzależniony wydał pieniądze na alkohol, nie pierze jego pobrudzonych ubrań, ani nie usprawiedliwia go w pracy, gdy jest nietrzeźwy. Rozumie bowiem, że lepiej jest, by uzależniony był głodny czy stracił pracę, niż miałby stracić życie na skutek trwania w śmiertelnej chorobie. Uleganie latami groźbom i oszustwom ze strony uzależnionego, który znęca się nad najbliższymi, jest cierpieniem, które niszczy rodzinę i ułatwia uzależnionemu wchodzenie w kolejną fazę choroby. Nie mamy wtedy do czynienia z miłością, lecz z naiwnością i z takim cierpieniem, które nie pomoże kochanej przez nas osobie. Alkoholika czy narkomana nie wzruszy bowiem i nie przemieni cierpienie innych ludzi. Może go ocalić jedynie jego własne cierpienie.

 

Miłość na odległość

W niektórych skrajnych sytuacjach jedyną możliwą formą dojrzałej miłości pozostaje miłość na odległość, czyli zachowanie fizycznego dystansu do osoby, którą kochamy, a która mimo to krzywdzi nas w drastyczny sposób. Przykładem jest ktoś, kto zamiast kochać dręczy żonę czy męża. Dystans nie jest w takiej sytuacji wycofaniem miłości ani przejawem naszej obojętności czy zemsty. Jest natomiast – bolesną z konieczności – formą dojrzałej miłości. Jeśli technicznie jest to możliwe, można zdecydować się najpierw na rozstanie tymczasowe. Może ono okazać się wystarczająco bolesne, by uzależniony – ponosząc konsekwencje własnej choroby – uznał, że jest alkoholikiem czy narkomanem i by podjął terapię. Pamiętajmy o zasadzie, której uczy nas Ewangelia: To, że cię kocham, nie daje ci prawa, byś mnie krzywdził, a mnie nie daje prawa, bym wycofał moją miłość do ciebie.

Czytelnym wzorem mądrej miłości w tego typu skrajnych sytuacjach, jest  przypowieść Jezusa o marnotrawnym synu, który ulega iluzjom łatwego szczęścia i postanawia odejść od kochającego ojca, mimo że nie ma ojcu niczego do zarzucenia (por. Łk 15, 11–32). W tak dramatycznej sytuacji ojciec nie cofa swojej miłości, ale też nie udziela synowi pomocy. Nie jest ani okrutny, ani naiwny. Nie przeszkadza synowi doświadczać bolesnych konsekwencji złego sposobu postępowania. Nie idzie do syna. To syn ma wrócić do ojca. Gdyby ojciec przestał kochać syna, to ten nie miałby do kogo wrócić. Gdyby natomiast udzielał mu pomocy i chronił go przed cierpieniem, które syn sam sobie zsyła, to błądzący nie miałby powodu, by się zastanowić nad własnym postępowaniem i by się nawrócić. Syn z przypowieści Jezusa korzysta z mądrej miłości ojca, na skutek własnego cierpienia zastanawia się i powraca. Teraz dopiero rozumie, że ojciec nigdy nie przestał go kochać oraz że kochał go dojrzale w każdej sytuacji.

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki