O Antoninie Krzysztoń nie przeczytamy w plotkarskich gazetach, ale niestety także nie napiszą o niej mainstreamowe media. Sama wybrała taką drogę – wierna swoim przekonaniom, jej postawa jest przeciwieństwem celebryckiej postawy większości polskich piosenkarzy. Nie atakuje informacjami o swoich nowych pomysłach, o koncertach, o każdym kroku. Wydaje się, że jest nieobecna – najprawdopodobniej z wyboru. Kto chce, kto ją kocha, kto tęskni za jej muzyką – zawsze znajdzie, usłyszy, jakoś się dowie. I wtedy na koncercie zawsze będzie komplet. Antonina Krzysztoń nie jest z tego hałaśliwego świata, świata, w którym wszystko jest na pokaz, a im bardziej powierzchownie, tym lepiej. W szerokich spódnicach, rozpuszczonych włosach, koralowych kolczykach, z gitarą – Antonina wciąż wygląda na hipiskę. Powraca do starych czasów – koncertów w kościołach i wybranych klubach (tych bez baru piwnego w centrum jest coraz mniej) i skromnych aranżacji. Na najnowszej płycie przypomina stare piosenki, te najbardziej ulubione, ale śpiewa sama z towarzyszeniem jednej gitary i dźwięków codzienności.
Artystka wciąż opozycyjna
Antonina Krzysztoń zawsze tworzyła z daleka od show-biznesu. Zadebiutowała w 1980 r. na Festiwalu Piosenki Zakazanej w Hali Oliwii w Gdańsku. Zaczęła współpracować z kabaretem „Pod Egidą”, występowała w prywatnych mieszkaniach, salkach przykościelnych u zaprzyjaźnionych księży. W czasie stanu wojennego to w takich miejscach można było swoją twórczość pokazywać innym, bez żadnych ograniczeń, bez jakiejkolwiek cenzury. W roku 1983 otrzymała nagrody główne na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie oraz na FAMIE. Trzy pierwsze płyty wyszły na kasetach magnetofonowych w drugim obiegu – była artystką opozycyjną. Dla wielu wciąż jest niezrównaną interpretatorką utworów czeskiego barda Praskiej Wiosny’68 – Karela Kryla. Jedna z jej „podziemnych” płyt to śpiewane przez Antoninę ballady Kryla. W tych „milicyjnych” czasach walczyła o wolność, nie tylko śpiewając, brała czynny udział w działaniach opozycji. Początek lat 90. to dla piosenki poetyckiej i folkowo-poetyckiej dobry czas. Festiwale poezji śpiewanej, atmosfera wolności, swobodne podróże – to wszystko sprzyja koncertowaniu. Przez następne lata żaden szanujący się festiwal tego typu nie obędzie się bez koncertu Antoniny Krzysztoń. Tym bardziej że właśnie wtedy wychodzą takie płyty jak Takie moje wędrowanie czy później Czas bez skarg w rocznicę śmierci Kryla. Płyta Takie moje wędrowanie osiąga status Złotej Płyty – a dzieje się to w czasach szalejącego piractwa, gdy mimo to na ów status trzeba było pochwalić się liczbą 100 tys. sprzedanych egzemplarzy. Artystce w nagraniu towarzyszył zespół VooVoo, a piosenka Perłowa Łódź znalazła się na pierwszym miejscu w plebiscycie Muzycznej Jedynki. Przyniosło to oczywiście Antoninie Krzysztoń popularność, którą bardzo ceniła, lecz wciąż była wierna swoim przekonaniom i wizjom sztuki. Kolejna płyta Kiedy przyjdzie dzień z 1996 r. to znów zbiór cudownych piosenek z towarzyszeniem niewielu instrumentów, na których grają przyjaciele Antoniny: Słoma, Kuba czy Joszko Broda. Z kolei Wołanie z roku 2000 to polskie wersje folkowej muzyki świata. W 2004 r. pieśniarka wydała przedostatni studyjny album Dwa księżyce, potem był album koncertowy i najnowszy Czekaj. Ale przecież koniecznie trzeba wspomnieć o płytach religijnych Antoniny Krzysztoń – dla wielu z nas są one nieodłącznym towarzyszem kolejnych okresów liturgicznych. Pieśni postne nie mają sobie równych, a kilka lat temu pojawiły się autorkie wersje kolęd.
Intymnie
Mimo że w ciągu tych trzydziestu minionych lat współpracowała z mnóstwem artystów, a trzeba wymienić Michała Lorenca, Marcina Pospieszalskiego, Mieczysława Litwińskiego, Leszka Możdżera, Adama Pierończyka i innych, na najnowszej płycie zatytułowanej Czekaj gra sama. Osiemnaście utworów wybranych spośród wszystkich, jakie kiedykolwiek zaśpiewała, zostały zaaranżowane na głos i gitarę akustyczną. Minimalistycznie. Bardzo kontemplacyjnie i intymnie. Do tego dźwięki codzienności, szumy, odgłosy świata, który istnieje zaraz obok, za oknem. Słowo „czekaj” wypowiada dziecko w ostatnim utworze pt. Łazienki wiosna 2013. Wśród dźwięków pozytywki, ćwierkania praków, głosów, nagle słyszymy, jak dziecko wyraźnie wypowiada słowo „czekaj”. Chwila ulotna, ale niosąca jakieś ważne przesłanie? Jakie? Każdy słuchacz musi odpowiedzieć sobie sam. Stanąć na chwilę chociaż, wydobyć się z szumów pospiesznego życia, usłyszeć na nowo. Dla portalu fronda.pl Antonina Krzysztoń powiedziała: „Przez te wszystkie lata starałam się uczciwie dzielić tym, co było dla mnie ważne, i nadal staram się to robić. Wydaje mi się, że ludzie po prostu czują, że śpiewam o czymś, co jest dla mnie istotne, wypływa z głębi, że śpiewam po coś i naprawdę dla nich. Oczywiście to także moja praca. Jednak mam to szczęście, że podejmuję pracę, która jest mi bliska, i mogę robić coś, w co wierzę. Ludzie czasem płaczą na moich koncertach, ale nikt nie wychodzi z nich smutny. Ludzie z moich koncertów wychodzą uśmiechnięci. I to także jest moją radością i poczciem sensu tego, co robię”.