Logo Przewdonik Katolicki

Odszukać zapomnianych bohaterów

Jarosław Stróżyk
Fot.

Leżą na Powązkach, ale nie mają imiennych grobów. Bohaterowie antykomunistycznego podziemia, ofiary sądowych mordów i ubeckich katowni, wśród nich generał Nil, rotmistrz Pilecki, major Łupaszka. Dzięki pracom prowadzonym przez IPN być może wkrótce uda się zidentyfikować ich szczątki.

Leżą na Powązkach, ale nie mają imiennych grobów. Bohaterowie antykomunistycznego podziemia, ofiary sądowych mordów i ubeckich katowni, wśród nich generał Nil, rotmistrz Pilecki, major „Łupaszka”. Dzięki pracom prowadzonym przez IPN być może wkrótce uda się zidentyfikować ich szczątki.


„Bardzo trudne, żeby to wszystko przetrzymać od początku do końca...” – mówiła łamiącym się głosem córka rotmistrza Witolda Pileckiego Zofia Pilecka-Optułowicz, podczas uroczystości odprowadzenia na miejsce tymczasowego spoczynku szczątków 83 ofiar reżimu komunistycznego. Odbyła się ona 7 czerwca w Warszawie, na tzw. Łączce na Powązkach Wojskowych. To koniec drugiego etapu ekshumacji pochowanych w tym miejscu w latach 1948–1956 w bezimiennych grobach. Pani Pilecka wierzy, że teraz uda się zidentyfikować szczątki ciała jej ojca i że rodzice wreszcie spoczną we wspólnym grobie.

Determinacja badaczy

Teraz szczątki będą identyfikowane w laboratoriach. Ekipa pod kierownictwem dr. hab. Krzysztofa Szwagrzyka z wrocławskiego IPN wydobyła z powązkowskich dołów już w sumie szczątki 199 osób. Oprócz specjalistów w pracach bierze też udział liczna grupa młodych wolontariuszy. – Stoimy przed miejscem, które miało być miejscem hańby, a stało się już jednym z najważniejszych miejsc naszej polskiej pamięci. Stoimy nad szczątkami, które już na zawsze miały pozostać anonimowe. Dziś udaje się nam przywracać im tożsamość, imiona i nazwiska – podkreślał prezes IPN Łukasz Kamiński. Jemu, a także prowadzącym poszukiwania ofiar archeologom, lekarzom medycyny sądowej i genetykom dziękowała córka bohaterskiego rotmistrza. Przede wszystkim jednak historykom z IPN.

Odnalezienie szczątków zapomnianych bohaterów nie byłoby możliwe bez determinacji tych ludzi, którzy za punkt honoru postawili sobie odnalezienie i zidentyfikowanie szczątków ofiar komunistycznego terroru. Szczególną rolę odgrywa tu dr Krzysztof Szwagrzyk, który wcześniej prowadził podobne prace we Wrocławiu. Podczas ekshumacji ofiar stalinowskiego terroru – na Cmentarzu Osobowickim w stolicy Dolnego Śląska – wydobyto szczątki ok. 400 żołnierzy. Tam na podstawie kodu genetycznego udało się zidentyfikować nazwiska aż 80 proc. ofiar. Jednak prace na Powązkach są znacznie trudniejsze. O tym, gdzie należy szukać, wiadomo m.in. ze szczątkowych zeznań świadków zbrodni. Bezcenna okazała się analiza przechowywanych w Centralnym Archiwum Wojskowym w Warszawie-Rembertowie fotografii lotniczych Warszawy z lat 1951–1955. Wykonane przed laty przez wojskowych specjalistów bezcenne kadry utrwaliły obrazy miejsca będącego jedną z najlepiej strzeżonych tajemnic systemu komunistycznego w Polsce. W poszukiwaniu szczątków pomaga też specjalny georadar. Umieszczony jest na wózku. Przekazuje obraz gruntu, który jest pod nim i ewentualnych anomalii mogących świadczyć, iż jest to miejsce pochówku. Wtedy przeprowadza się ekshumację. Takie miejsca znajdują się często pod alejkami i ścieżkami, którymi chodzą mieszkańcy Warszawy odwiedzający powązkowską nekropolię.

Kaci obok ofiar
Z ustaleń historyków wynika, że na tzw. Łączce zostali pochowani m.in. gen. Emil Fieldorf, rotmistrz Witold Pilecki, mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, płk Hieronim Dekutowski „Zapora”, ppłk Stanisław Kasznica, ostatni komendant Narodowych Sił Zbrojnych. Najpiękniejsze postacie naszej historii. Ponad 20 kawalerów Virtuti Militari, kilkunastu powstańców warszawskich, cichociemni. Kwiat narodu. Komuniści zrobili wszystko, co tylko możliwe, by zatrzeć o nich wszelką pamięć. Dlatego pochowano ich w zbiorowych mogiłach, które na zawsze miały utrudnić identyfikację szczątków, gdyby nawet jakimś cudem kiedyś je odnaleziono. Doskonale zdawali sobie z tego sprawę sami skazani. Podpułkownik Łukasz Ciepliński, prezes IV Komendy WiN, powiedział kolegom w celi, że jeżeli przeżyją, niech przekażą jego bliskim, iż przed śmiercią włożył sobie do ust medalik z Matką Boską. Chodziło o możliwość identyfikacji jego ciała po latach. Okazało się, że nie tylko on wpadł na taki pomysł. Historycy IPN znaleźli kilka podobnych medalików przy szczątkach ofiar.
Kilka lat później pole, na którym grzebano ofiary terroru komunistycznego, przykryto metrową warstwą ziemi i gruzu. W latach 1962–1984 obszar dawnej kwatery więziennej przeznaczono do pochówków osób zasłużonych dla „władzy ludowej”. Nie jest przypadkiem, że umieszczono tam groby bardzo wielu ludzi zaangażowanych w komunistyczny terror. Ubeków, prokuratorów wojskowych, sędziów wydających wyroki śmierci. Zbrodniarzy po kilkudziesięciu latach pochowano obok ofiar, m.in. Julię Brystygierową, szefową Departamentu V MBP, Ilię Rubinowa, sędziego odpowiedzialnego za zamordowanie gen. Emila Fieldorfa oraz Romana Kryżę, sędziego, który miał na koncie wiele wyroków śmierci. Na jedynym zachowanym skrawku zlikwidowanego pola urządzono cmentarny śmietnik.
Zdążyli w ostatniej chwili

Na szczęście plany zatarcia pamięci po ofiarach komunistycznego terroru zniweczyła współczesna genetyka, która pozwala na identyfikację szczątków zmarłych nawet po latach, wystarczy tylko dysponować aktualnym materiałem do porównania. Aby to zrobić, potrzebne jest jednak pobranie materiału genetycznego od rodzin zamordowanych. I właśnie z tym było teraz najtrudniej ze względu na upływ czasu. W niektórych przypadkach okazywało się, że jest już na to za późno, że zmarli ostatni przedstawiciele rodziny. Czasami historykom udaje się zdążyć w ostatniej chwili. Tak jak w przypadku Barbary Szendzielorz, córki i ostatniego żyjącego potomka mjr. Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka”. Pani Barbara zmarła w marcu 2012 r. w domu opieki społecznej, a jej szczątki zostały skremowane, ale prace ekshumacyjne już trwały i historykom z IPN w ostatniej chwili udało się pobrać jej materiał genetyczny. Gdyby nie to, ewentualna identyfikacja szczątków legendarnego dowódcy AK byłaby niemal niemożliwa. Podobnie było w przypadku pani Marii, córki gen. Fieldorfa.
W tej sytuacji nie sposób nie zadać pytania, dlaczego za podobne badania zabrano się tak późno, dopiero 20 lat po upadku komunizmu w Polsce. – Przez wiele lat panował w naszym kraju klimat skrajnie wrogi podobnym poszukiwaniom. Rozliczać zbrodni komunistycznych nie było wolno. Nie mówiąc już o aresztowaniu i osądzeniu zbrodniarzy – odpowiadają badacze. Problemem mają być też wysokie koszty ekshumacji. Identyfikacja ofiar terroru komunistycznego jest możliwa dzięki badaniom DNA. Prace te prowadzone są w ramach Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmu, którą kieruje dr Andrzej Ossowski z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, powstałej w efekcie umowy między IPN a Pomorskim Uniwersytetem Medycznym, zawartej we wrześniu 2012 r. Pierwszy etap prac na Powązkach kosztował ok. miliona złotych. Identyfikacja jednej ofiary totalitaryzmu i przywrócenie nazwiska bohatera to według danych z PBGOT koszt od 10 do 15 tys. zł.
Pieniądze wykłada IPN, Rada Pamięci Walki i Męczeństwa oraz Ministerstwo Sprawiedliwości. Pojawił się też sponsor w postaci Banku Zachodniego WBK, który przekazał na badania genetyczne dotyczące identyfikacji ofiar na „Łączce” 200 tys. zł.
Do tej pory udało się zidentyfikować siedem znaczących postaci Polskiego Państwa Podziemnego, m.in. ostatniego komendanta głównego Narodowych Sił Zbrojnych Stanisława Kasznicę. Do pełnej liczby poszukiwanych ofiar brakuje jeszcze 100 osób, bo w więzieniu na Mokotowie dokonano w latach 40. i 50. ok. 300 tzw. mordów sądowych. Dlatego może dojść do trzeciego etapu ekshumacji. Na wrzesień planowane są też prace ekshumacyjne na warszawskim Służewie.
Nie tylko „Łączka”
Prace na „Łączce” są częścią wielkiego programu identyfikacji ofiar totalitaryzmu z lat 1944–1956, który IPN prowadzi w kilku rejonach kraju. Według różnych szacunków, komuniści zamordowali w Polsce w tym czasie od 20 do 50 tys. osób.
Zdaniem dr. Krzysztofa Szwagrzyka anonimowe mogiły mogą znajdować się wszędzie tam, gdzie znajdowały się powiatowe i wojewódzkie Urzędy Bezpieczeństwa. – Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni olbrzymim odzewem lokalnych społeczności. Dzwonią do nas ludzie ze wszystkich części kraju i proszą, żebyśmy przeprowadzili poszukiwania także u nich. Cała Polska jest usiana masowymi grobami, w których spoczywają ofiary czerwonego terroru – podkreślał historyk w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Z pewnością nie tylko naukowcy uważają, że osoby, których szczątki są teraz odnajdywane, to często najwięksi bohaterowie Rzeczypospolitej. Państwo polskie musi dołożyć wszelkich starań, aby odnaleźć ich ciała i sprawić im przyzwoity pochówek.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki