To słowa jednego z uczestników zeszłorocznej edycji Ekstremalnej Drogi Krzyżowej (EDK). W tym roku w piątek poprzedzający Niedzielę Palmową wyruszy ona po raz piąty. Tegoroczne trasy przygotowano w dziewięciu rejonach Polski: Krakowie, Warszawie, Alwerni, Tarnowie, Zawoi, Gliwicach, Wrocławiu, Częstochowie i Przemyślu oraz za granicą w Blackburn. – Udało nam się również nawiązać kontakt z osobami wyrażającymi chęć zorganizowania EDK w Holandii oraz w Polskiej Stacji Badawczej w fiordzie Hornsund na Spitsbergenie – mówi Jan Kaczmarczyk.
Z kimś lub samotnie
Wszystko to jest dowodem, że popularność Ekstremalnej Drogi Krzyżowej rośnie. Wciąż są jednak tacy, którzy o tej formie wielkopostnych rekolekcji nie słyszeli. O co więc tu chodzi?
EDK to nocna wędrówka z plecakiem, z latarką, którą przebywa się, rozważając kolejne stacje Drogi Krzyżowej. Większość osób maszeruje w małych grupach, których członkowie, szczególnie w czasie kryzysu fizycznego, wzajemnie się wspierają. Są jednak tacy, którzy na EDK wyruszają samotnie. To z myślą o tych ostatnich w tym roku w Krakowie przygotowano dodatkowe trasy do samotnej wędrówki.
Doświadczyć bólu
Pomysł EDK narodził się w kręgu osób zaangażowanych w Męską Stronę Rzeczywistości. To oni wraz ze swoim duszpasterzem ks. Jackiem Stryczkiem zorganizowali pierwszą Ekstremalną Drogę Krzyżową i wszystkie kolejne. Zanim jednak to się stało, sami przeszli pieszo z kościoła św. Józefa w Krakowie-Podgórzu do sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej: – W nas narodziło się pragnienie pójścia za znaczeniem słowa „droga”. Ono wskazuje ruch, dążenie, przemieszczanie się. I dlatego postanowiliśmy przejść Drogę Krzyżową : pieszo, nocą, tak by doświadczyć bólu i cierpienia, na własnej skórze poczuć, że dalej już nie da rady... – czytamy na stronie www.edk.org.pl.
Pachnie przygodą
Od tamtej pory w ich ślad poszło wielu ludzi. Niektórzy z nich zaliczyli EDK w poczet obowiązkowych przeżyć Wielkiego Postu. – Już nie wyobrażam sobie świąt bez przejścia Ekstremalnej Drogi Krzyżowej – mówi Mateusz z Krakowa, który w EDK bierze udział rokrocznie.
A jest to doświadczenie, które niewątpliwie zapisuje się w pamięci. Niesie ze sobą zew przygody – bo przecież to noc, wędruje się z latarką, po polach i lasach. Wszędzie cisza i spokój, świat śpi, a ty idziesz. Ci, którzy przeszli którąkolwiek z tras, wiedzą jednak, że po którymś kilometrze ekscytacja mija bezpowrotnie i zaczyna się walka. A wraz z nią prawdziwa Ekstremalna Droga Krzyżowa.
Nie mogłam nawet stać
W tym roku w krakowskiej edycji EDK wyznaczono siedem tras – pięć tradycyjnych i dwie samotne. Wszystkie zaczynają się w kościele św. Jozefa w Podgórzu gdzie zawsze sprawowana jest Msza św. rozpoczynająca wędrówkę. Najdłuższa z tras grupowych liczy 44 kilometry. Tylko trasa samotna jest dłuższa – 47 kilometrów. Organizatorzy ostrzegają, że do jej przejścia powinni przygotowywać się jedynie wytrawni piechurzy.
Można oczywiście wybrać warianty krótsze np: ze Skotnik (33 km), Skawiny (24 km) czy klasztoru benedyktynów w Tyńcu (30 km). Wszystkie trasy swój cel mają w sanktuarium Matki Bożej w Kalwarii Zebrzydowskiej. Świątynia usytuowana jest na wzniesieniu – to z jednej strony pozwala od pewnego momentu widzieć cel wędrówki (oczywiście dopiero kiedy zrobi się jasno), ale z drugiej sprawia, że ostatnie kilometry marszu wiodą pod górę. Właśnie wtedy, kiedy uczestnicy EDK ostatkiem sił przesuwają się do przodu, trasa zaczyna się wspinać. – Kiedy zobaczyłam ostatni odcinek, nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać – wspomina jedna z uczestniczek. – Nie miałam siły stać, a co dopiero wyjść pod klasztor. – Nie miałem sił spojrzeć na sanktuarium w Kalwarii z odległości ok. 5 km, tak byłem zmęczony. Ale było wspaniale – dodaje ktoś inny.
Gęsiego w milczeniu
Faktem jest, że doświadczenie Ekstremalnej Drogi Krzyżowej głęboko zapada w pamięci. Dodatkowo, kiedy idzie się z jakąś intencją, która staje się twoją ostatnią motywacją, a w uszach dźwięczą ci słowa rozważań, to rzeczywiście jest to doświadczenie duchowe. Bo rozmawiać nie można, jedynie na postojach. Uczestnicy potwierdzają, że trudno nawet tej zasady nie przestrzegać, bo prawie non stop trzeba poruszać się gęsiego. Każdy idzie więc w milczeniu zatopiony we własnych myślach lub modlitwie.
Wciąż ich więcej
W 2011 r. w EDK wzięło udział ponad 600 osób, w 2012 r. było ich już ok. 1200, a zdecydowana większość wytrwała do końca. W tym roku uczestników będzie jeszcze więcej choćby ze względu na to, że EDK odbędzie się w wielu miejscach poza rejonem krakowskim. Jak to się dzieje, że EDK zdobywa Polskę? – Rysują się dwie główne drogi „rozpowszechniania” idei – tłumaczy Jan Kaczmarczyk. – Niektórzy przechodzą EDK w Krakowie, później zmieniając miejsce zamieszkania zabierają idee ze sobą. Część z nich nawiązuje potem kontakt z Męską Stroną Rzeczywistości – organizatorem EDK – i organizują własne edycje w swoich regionach. Niektórzy też zapoznają się z Ekstremalną Drogą Krzyżową przez internet – stronę www.edk.org.pl albo profil na Facebooku – lub słyszą o niej od znajomych, którzy byli w Krakowie, i chcą zorganizować takie wydarzenie w swojej okolicy. Organizatorzy jednak przestrzegają zasady, że organizować EDK może jedynie ktoś, kto wcześniej nią szedł – szkolenie liderów rejonów rozpoczyna się od przejścia Drogi Krzyżowej na trasie z Krakowa do Kalwarii Zebrzydowskiej.