Każdy z nas został powołany do realizacji konkretnych celów w swoim życiu. Każdy z nas chce żyć pełnią swojego człowieczeństwa.
Ale wokół siebie mamy również takie osoby, których człowieczeństwo zostało zranione poprzez chorobę, kalectwo czy upośledzenie. Jan Paweł II pisał, że niepełnosprawność jest dla nas, zdrowych wyzwaniem, aby dostrzegać w każdym niepełnosprawnym niezwykłą wartość istoty ludzkiej. Najlepszym darem dla każdego z tych braci i sióstr jest nasza miłość, bezinteresowne oddanie, co oczywiście nie jest łatwe i wymaga olbrzymiego samozaparcia. Na takie właśnie podejście, niemalże każdego dnia mogą liczyć podopieczni Środowiskowego Domu Samopomocy „Klub Aktywności”, który mieści się przy ul. Aleksandry w Krakowie.
Każdy dzień to wyzwanie
„Klub Aktywności” jest jednym z kilku tego typu ośrodków, które razem wchodzą w strukturę Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych Ich Rodzin i Przyjaciół „Ognisko”. Klub działa od 1996 r. i od początku mieści się na terenie parafii Najświętszej Rodziny, a mówiąc dokładnie w budynku znajdującym się tuż przy kościele. Zaraz po wyjściu na pierwsze piętro spotykam krzątającą się po korytarzu Katarzynę, jedną z uczestniczek. Katarzyna ma prawie 40 lat. Zachęcona przez terapeutę podaje mi swoją dłoń, ściskam ją delikatnie. W ośrodku swoje miejsce znajduje 25 osób z niepełnosprawnością intelektualną w różnym stopniu. Do tego często dochodzi niepełnosprawność fizyczna. W zależności od potrzeby i możliwości uczestników zajęcia odbywają się zasadniczo w czterech grupach.
Podział na grupy
Grupa A składa się z osób, które wymagają najwięcej uwagi. Główny nacisk pracy terapeutów w tej grupie położony jest na doskonalenie umiejętności komunikacji oraz aktywizację. Grupa D to osoby ciekawe świata, większość z nich porusza się na wózkach. Wojciech, który jest jednym z jej członków, nazywany jest weteranem „Klubu Aktywności”, gdyż uczęszcza tutaj praktycznie od początku jego istnienia. Uśmiecha się i ochoczo potwierdza tę prawdę, gdy o nim mówimy. Bartek z kolei jest bardzo otwarty i kontaktowy, lecz nie mówi. Chętnie wyciąga do mnie swoją dłoń. Grupa B to ekipa indywidualistów. Do niej należy wspomniana już Katarzyna. Sala, w której pracują wypełniona jest pracami, jakie własnoręcznie udało im się wykonać. Ostatnio pracowali nad papierowymi witrażami, a efekt jest naprawdę godny uwagi. Grupę C tworzą z kolei osoby najbardziej samodzielne. Gdy uśmiechnięta Ewa podchodzi z wyciągniętą dłonią do uścisku, trudno spostrzec, że to osoba niepełnosprawna. W związku z tym celem zajęć w obrębie tej grupy jest przede wszystkim motywowanie do maksymalnej samodzielności w życiu codziennym, tak aby uczestnicy potrafili poradzić sobie poza ośrodkiem.
Byle nie stać w miejscu
Oprócz „Klubu Aktywności” pod egidą „Ogniska” działają jeszcze dwa warsztaty terapii zajęciowej i trzy środowiskowe domy samopomocy. Jednym z nich jest filia klubu, która mieści się przy ul. Kolejowej i jest kameralnym ośrodkiem dla 20 osób. Każdy z ośrodków to inny zestaw ludzi, a wszyscy wymagają indywidualnego podejścia. Oprócz codziennych zajęć w budynku terapeuci oraz ich asystenci starają się organizować uczestnikom liczne wyjścia w plener, co nierzadko wiąże się z wielkim przedsięwzięciem. Całkiem niedawno grupa z Aleksandry wybrała się na przechadzkę do ogrodu botanicznego, innym razem do miejskiego parku, aby wziąć udział w XIII Tygodniu Osób Niepełnosprawnych „Kocham Kraków z Wzajemnością”. Nie bez znaczenia są również spotkania, projekty oraz wystawy plastyczne, promujące twórczość osób niepełnosprawnych w środowisku lokalnym takie, jak: „Tworzymy żeby żyć”, „Świat mandali”, „Jestem twórcą”, „Namalować Świat” czy „Światy równoległe”.
Brak kompleksowych rozwiązań
– Środowiskowe domy samopomocy, jak sama nazwa wskazuje, działają lokalnie, czyli w środowisku – podkreśla Małgorzata Wojdowska, kierownik ośrodka przy Aleksandry. Dlatego sporą część uczestników stanowią parafianie. Warto zaznaczyć, że ośrodki te mają charakter dzienny, tzn. rodzice wcześnie rano przyprowadzają swoje dorosłe dzieci, zostawiają pod opieką terapeutów i odbierają je późnym popołudniem. Kiedy niepełnosprawne intelektualnie dziecko kończy podstawową edukację tak naprawdę nie ma się gdzie podziać, a rodzice mogą czuć się bezradni. Dlatego taki rodzaj funkcjonowania jest świetnym rozwiązaniem, szczególnie gdy rodzice są jeszcze aktywni zawodowo. Spójrzmy prawdzie w oczy – w Polsce nie ma kompleksowych rozwiązań w tej materii. To ośrodki tego typu, prowadzone najczęściej przez organizacje pozarządowe, są realnym wsparciem i pomocą. Niestety, jak to w większości wypadków bywa, domy samopomocy borykają się z dużymi problemami.
Morze potrzeb
– Naszym największym zagrożeniem obecnie jest dostosowanie się do wymogów prawnych – mówi pani Małgorzata. Wymogi te zawarte są w Rozporządzeniu Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 9 grudnia 2010 r., w którym określa się szereg wytycznych co do standardu usług świadczonych przez ŚDS. Warto podkreślić fakt, że są one określone bardzo szczegółowo. Czytamy na przykład, że powierzchnia użytkowa przypadająca na jednego uczestnika nie może wynosić mniej niż 8 mkw. Oprócz tego wiele innych wymagań o charakterze infrastrukturalnym. – Te wymogi to bariera zaporowa – przyznaje wprost pani Małgorzata. W obecnych ośrodkach nie ma możliwości zwiększenia metrażu ani ich adaptacji. Racjonalnym wydaje się znaleźć zupełnie nowe lokum, które nadawałoby się do przeprowadzenia niezbędnej adaptacji. Czasu jest coraz mniej, bo prawo narzuca sztywny termin końca 2014 r. Z drugiej strony stowarzyszenie nie dysponuje taką ilością środków finansowych, jaka pozwoliłaby na swobodne przeprowadzenie inwestycji w wyznaczonym czasie. Dla uwidocznienia ogromu kosztów pani Małgorzata opowiada o planach przeniesienia ŚDS przy ul. Prądnickiej do nowego lokalu w tym samym budynku. Wstępny kosztorys przedsięwzięcia wskazał ponad 70 tys. zł, co okazało się dla stowarzyszenia kwotą nie do przeskoczenia.
– Obecnie naszym celem jest znalezienie jakiegoś lokalu w Podgórzu oraz w okolicach Nowego Kleparza właśnie dlatego, że chcemy być ciągle blisko swoich podopiecznych – podkreśla pani Małgorzata. Na dowód tego opowiada historię jednej z podopiecznych, która przez wiele lat była uczestniczką „Klubu Aktywności”, a która mieszkała w centrum miasta. Gdy sytuacja rodzinna wymusiła na jej rodzicach konieczność kupna mieszkania, rodzice byli bardzo zdeterminowani, aby zamieszkać w Bieżanowie, blisko klubu. Ludzie są bardzo związani z miejscem ośrodka, stąd też stowarzyszenie nie może zmienić jego lokalizacji na przeciwległy koniec miasta. To również w jakiś sposób uściśla i ogranicza poszukiwania.
Problemy przy ul. Kolejowej
W bardzo trudnym położeniu jest ŚDS przy ul. Kolejowej w Prokocimiu. Budynek, w którym się mieści nie spełnia norm z rozporządzenia i nie ma możliwości adaptacji. Tutaj ośrodek stanowią zaledwie trzy pomieszczenia – sala wielofunkcyjna, mała kuchnia i jeszcze mniejsza pracownia komputerowa, pełniąca także rolę biura. A miejsce to tętni życiem: jest pracownia świec, odbywają się zajęcia z witrażu, malarstwo, zajęcia edukacyjne, trening społeczny, zajęcia rozwojowe dla kobiet i mężczyzn („Świat Kobiet” i „Świat Mężczyzn”). To wszystko dzieje się na niespełna 80 mkw. Najlepszym rozwiązaniem byłoby znalezienie dla podopiecznych zupełnie nowego miejsca w tej okolicy.
ŚDS to drugi dom. Wiele osób uczęszcza tutaj od początku ich założenia. Zawiązują się tutaj przyjaźnie, relacje, a rodzice wiedzą, że ich dzieci są w dobrych, pełnych oddania i miłości rękach. To oczywiście nie oznacza, że nie zdarzają się chwile trudne, gdy ktoś ma gorszy dzień i musi być na jakiś czas przeniesiony do pokoju wyciszenia. Ale to jest DOM – to wszystko wyjaśnia. Pani Małgorzata stawia sprawę jasno – albo do 2014 r. uda się znaleźć lub zaadaptować jakieś lokale, albo domy samopomocy przestaną istnieć. Dlatego tak ważna wydaje się tutaj być dobra wola ludzi, którzy zechcą wspomóc stowarzyszenie, przeznaczając określone środki lub nawet, co przecież się zdarza, całe nieruchomości. Bądźmy współtowarzyszami naszych braci i sióstr, którzy żyją w innym świecie. Kto wie, może lepszym od naszego...
Wszelkie wsparcie na rzecz Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych Ich Rodzin i Przyjaciół „Ognisko” można kierować na poniższe konto bankowe:
28 1240 1431 1111 0000 1045 1072
ul. Floriańska 15
31–019 Kraków