− Katolikiem jestem od urodzenia, ale jako młody chłopak zacząłem popełniać błędy. Wiele było też problemów w moim domu, zwłaszcza związanych z tatą, który był alkoholikiem. Moje ciągłe chodzenie na imprezy było w pewien sposób ucieczką od tej domowej, trudnej rzeczywistości. Na szczęście po jakimś czasie mój tata się nawrócił, a mnie dane było uczestniczyć w rekolekcjach dla młodych, podczas których doświadczyłem miłości Boga. Rozpocząłem je jako osoba zagubiona, bez nadziei, a wyszedłem z nich przemieniony.
Ojców Enrique i Antonello oraz s. Marię Paulę poznałem zanim jeszcze założyli Wspólnotę Przymierze Miłosierdzia. Zacząłem uczestniczyć w prowadzonych przez nich spotkaniach. Z każdym kolejnym czułem coraz większe powołanie do tego, by pozostawić to, co robię i zacząć coś nowego. Miałem wówczas dziewczynę, pracę, studia i trudno było mi z tego wszystkiego zrezygnować. Ale wołanie Boga wewnątrz mnie było tak silne, że w 2001 r. zostawiłem wszystko i przyłączyłem się do wspólnoty.
Słowo Boże mówi nam, że kto zostawi swoją rodzinę i dom z powodu Pana, to otrzyma jeszcze więcej. I czuję, że Bóg obficie mi to wynagrodził. We Wspólnocie On posyła nas w takie miejsca, stawia nas w takich sytuacjach, o których nigdy nawet byśmy nie pomyśleli. To piękne wiedzieć, że Bóg chce się posłużyć każdym z nas. Potrzebuje jednak naszego „tak”, żeby zbudować świat miłosierdzia.