Św. Mateusz Ewangelista wskazuje dzisiaj, że: „Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem (Jezusa)… nie utraci swojej nagrody”.
To stwierdzenie zamyka dłuższy dyskurs o stosunku człowieka do człowieka i człowieka do Boga i o miłości, jaką powinniśmy darzyć naszych rodziców, ojca i matkę, naszych synów i córki, a także proroków i sprawiedliwych, czyli tych, którzy są posłani przez Boga, by głosić słowo Boże.
Zazwyczaj odnosimy się do innych ludzi na zasadzie wzajemności. Oni są mi życzliwi, to i mnie stać na życzliwość dla nich. Postępując w ten sposób, traktujemy życzliwość i miłość jako wartość wymienną, jako towar. Coś za coś. Brak w takim podejściu bezinteresowności, ale – co o wiele ważniejsze – chrześcijaństwa.
Spojrzenie Chrystusa na miłość między ludźmi jest zupełnie inne. Miłością się nie handluje, ona jest po to, by ją rozdawać za darmo, zawsze i wszystkim. Czy naprawdę wszystkim? Tak, nie ma wątpliwości, bo wszelka miłość pochodzi od Boga i została nam dana w obfitości właśnie po to, by się nią dzielić. Nikomu nie można jej odmówić: ani ojcu, ani matce, ale jest ona przeznaczona dla każdego człowieka, który nas kocha, myśli tak jak my, ale także dla każdego, który nas nie kocha, nie znosi, byłby gotów zrobić wszystko, by nas poniżyć, a nawet unicestwić.
Co więcej, ten obowiązek miłości bliźniego rozciąga się na wszystkie sfery życia, bez żadnych wykluczeń. A więc chrześcijanin ma moralny obowiązek darzyć miłością ludzi dobrych i złych, wyznających tę samą wiarę albo inną, będących zwolennikami uznawanej przez nas partii politycznej i tej, której nie uznajemy. Ta miłość nie zabrania mieć swoich przekonań, nie pozbawia nas sentymentów, którymi darzymy jednych, a nie darzymy innych, ale równocześnie nie pozwala, by swoje poglądy, także polityczne i religijne, narzucać komukolwiek. A więc miłość nie ma granic?
Jest jednak jeden zasadniczy warunek takiego szafowania miłością. Rozdawana miłość musi być zakorzeniona w Chrystusie, którego obrazem jest zawsze „jeden z tych najmniejszych”, musi być Jego miłością i miłością do Niego, bo tylko taka miłość sięga każdego człowieka, ze względu na jego człowieczeństwo, a bez względu na to, kim jest i co robi.
Jeżeli obdarowujemy miłością, kubkiem świeżej wody kogokolwiek ze względu na jego role w naszym życiu i tylko z tego tytułu, możemy się spodziewać rewanżu od obdarowanego i niczego więcej. Jeżeli natomiast motywem naszego daru miłości jest Chrystus, obecny i dostrzegany w każdym człowieku, ale w sposób szczególny w „maluczkim”, biednym, wykluczonym, poniżonym, wzgardzonym, to Bóg zawsze nas za to sowicie nagrodzi.
Tym tajemniczym kluczem rozdawnictwa miłości jest przyznanie się do Chrystusa i uznanie w każdej osobie ludzkiej znaczenia Chrystusowego krzyża, na którym za nas i za nasze grzechy umarł, by zmartwychwstać i dać nam nadzieję życia wiecznego.