O tym, że w miejscu tym była kiedyś wielka fabryka produkująca sodę według systemu Honigmanna, a potem według metody Ernesta Solvaya, od którego pochodzi nazwa zakładu, świadczy już tylko zabytkowa zabudowa i most technologiczny na terenie tzw. Białych Mórz, gdzie powstaje Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się!”. W zabudowie, gdzie mieszczą się teraz sklepy wielkiego centrum handlowego na południu Krakowa, w korytarzu znalazło się miejsce, w którym można obejrzeć zdjęcia dawnej fabryki oraz z pamiętnego lądowania w tym miejscu Jana Pawła II w 1997 r.
Trudne wspomnienia
Papież wiele razy wspominał swoją pracę w fabryce Solvay. W 1966 r. Karolina Biedrzycka ofiarowała metropolicie krakowskiemu Karolowi Wojtyle zbiór wspomnień i świadectw osób, które pamiętały go z pracy w krakowskiej fabryce chemicznej. Mieszkająca na os. Żywieckim w Borku Fałęckim pani Biedrzycka – bardzo serdeczna i otwarta na ludzi osoba – niejednokrotnie wspominała mi o trudzie, jaki towarzyszył jej przy zbieraniu wspomnień. Mówiła, że dla wielu z jej rozmówców dzielenie się wspomnieniami było trudnym przeżyciem.
Gest abp. Wojtyły
Choćby Władysław Cieluch. Jego nazwisko znalazło się na liście protestacyjnym pracowników fabryki. Tuż po wystosowaniu przez polskich biskupów listu do hierarchów w Niemczech z prośbą o przebaczenie, w zakładach pracy komuniści prowadzili akcje zmuszające pracowników do podpisywania się pod protestami. Były pracownik fabryki, który w rzeczywistości listu nie podpisał, choć jego nazwisko znalazło się w gazecie, nie chciał wspominać niczego, dopóki sprawa się nie wyjaśni. Ze wzruszeniem przeczytamy w książce Papież z fabryki Solvay o tym, jak abp Wojtyła błogosławił ślub jego córki, a gdy składał gratulacje nowożeńcom, Władysław Cieluch zerwał się z miejsca w kierunku metropolity. Arcybiskup objął go otwartymi ramionami i pocałował w głowę.
Błogosławił małżeństwa, chrzcił dzieci
Jak wspomina Teresa Migdał, córka Stefanii Kościelniakowej, która Wojtyłę pamiętała z kuchennego okna solvayowskiej kuchni, późniejszy arcybiskup, spotykając się potem przez wiele lat w ich domu na opłatku ze swoimi kolegami i koleżankami – pracownikami fabryki, nigdy nikomu nic nie miał za złe ani nikogo o nic nie podejrzewał. Wiele lat błogosławił małżeństwom dzieci pracowników, chrzcił dzieci, a w krakowskiej kurii przyjmował ich nawet, gdy przychodzili po pracy w ubraniach roboczych. Będąc już w Watykanie, często dopytywał o losy współpracowników.
W zeszłym roku zmarł Franciszek Sojka, ostatni z kolegów Wojtyły z fabryki Solvay. Zawsze chętnie wspominał, jak z młodym Karolem pił mleko podczas przerw. Tylko on doczekał procesu beatyfikacyjnego. Dziś wspomnienia o Wojtyle, robotniku i arcybiskupie spotykającym się z kolegami z pracy, przechowują rodziny dzieci i wnuków byłych pracowników. Jedno z nich poznamy w kolejnym numerze „Przewodnika Katolickiego”.