Oto powrót niezwykłej postaci! Oto ten, który nie ma sobie równych, od wszystkich silniejszy, szybszy, mądrzejszy! Nadchodzi TurboDymoMan! Zobaczmy, to on! Zbliża się, jeest! – relacjonuje jak wytrawny reporter ks. Marcin Lewandowski. Relacjonuje 20 lutego, w kościele św. Bartłomieja Apostoła w Koninie, podczas Mszy św. z udziałem dzieci.
Malcy są przejęci i odrobinę onieśmieleni; starsi nie mogą powstrzymać śmiechu, gdy nabiega zapowiadany TurboDymoMan, czyli ks. Marcin Zaworski. „Reporter” komentuje dalej: gdy kura pozbierała sto ziaren, on – o połowę więcej. Bóbr zna 1000 bitów rytmu – nasz bohater 1500. Basia, spoglądając na dziesiąte piętro, ledwie widzi mamę; on widzi wszystko na 15. piętrze. Co za gość... w każdej akcji o połowę lepszy i zawstydza wszystkich. Po co TurboDymoMan przyszedł do kościoła? Pewnie po to, by i nas zawstydzić! Niedzielna Eucharystia jest spotkaniem z Panem Jezusem, uczestnictwem w miłości, którą obdarza nas Bóg. My przyszliśmy na Mszę św. z obowiązku, bo tak trzeba. A on, jak zwykle lepszy: przybiegł, by doładować serce. Już nas zawstydził... Doładuj i ty swoje serce!
Dziś w Ewangelii padają trudne słowa: jeśli kto cię uderzy w prawy policzek, nadstaw mu drugi – kontynuuje kaznodzieja. Zmusza cię ktoś: masz iść tysiąc kroków. Idź i dwa tysiące. Pan Jezus mówi: kochaj bliźniego jak siebie samego, kochaj swego nieprzyjaciela... A TurboDymoMan? Czy on to potrafi? Tak, przyszedł właśnie po to, by stać się silniejszym Bożą miłością i to o 150 proc. więcej, bo o 100 proc. to za mało. Gdy się otrzyma wielką dawkę mocy płynącej z ołtarza, z tabernakulum, wtedy jest się w stanie pokochać wszystkich, także swoich nieprzyjaciół. Takim sercem może nas obdarzyć tylko Bóg! Moi drodzy, czy chcemy skorzystać z owej mocy? Z takiego serca? Starsi pamiętają oazową pieśń: Serce wielkie nam daj. Serca, które potrafi objąć świat, serca mężnego w walce ze złem; serca ufnego i wybaczającego winowajcom. Czy chcemy mieć takie serce?
Dzieci jednogłośnie krzyknęły: taaak!
Ktoś powie: to nie tak, to nie uchodzi, co ci księża wyprawiają... Żeby reklamę robić w kościele... Żadna reklama! To kerygmat Ewangelii opowiedziany zrozumiałym dla dzieci językiem. Kerygmat bardzo realistyczny, odwołujący się do reklam, internetu, facebooka, portalu naszaklasa.pl... (A co to? Nie ma księdza na naszej klasie? – pyta Piotruś z drugiej klasy podstawówki). Orędzie Ewangelii jest niezmienne. To nie ulega wątpliwości i nie podlega dyskusji. Jednak zmienia się świat i ludzie. Dlatego jako duszpasterze wciąż poszukujemy sposobów jak najlepszego przekazania dzieciom orędzia zbawienia, upewnienia ich w wierze, że są kochane przez Boga; że Bóg kocha nas wszystkich jako swoje dzieci. Myślę, że i starszym taka katecheza nie przyniesie szkody. Bo jak pisał Ignacy Krasicki, biskup i poeta:
I śmiech niekiedy może być nauką,
Kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa,
I żart dowcipną przyprawiony sztuką
Zbawienny kiedy szczypie, a nie kąsa.
Czas koncentracji dzieci staje się coraz krótszy. W znacznej mierze przyczyniają się do tego gry komputerowe i telewizyjne. Czy da się mówić do dzieci o Bogu, męczennikach, o historii Kościoła, cierpieniu, sakramentach, przykazaniach – lekko, a jednocześnie rzucać ziarno w serca tak, by przynosiło plon obfity? Przy zaangażowaniu i wysiłku kazanie może je zainteresować. Dlaczego nie korzystać z doświadczeń programu „Ziarno”, z gier komputerowych, komiksów, filmów animowanych, w taki sposób, by uczynić je współczesnym narzędziem ewangelizacji?
Lidia Lasota, Programy telewizyjne a kazania dla dzieci, „Biblioteka Kaznodziejska”, marzec-kwiecień 2005