„To zwyczajny dzień w Nowym Jorku. Ludzie śpieszą się, pędzą w tę i z powrotem. Wszyscy muszą dokądś dotrzeć. Nikt tak naprawdę o nic nie dba” – tak młoda dziewczyna opisuje niewidomemu mężczyźnie miasto, w którym żyje. Współcześnie to uniwersalny obraz; zamiast Nowego Jorku równie dobrze mógłby to być Poznań, Berlin czy Warszawa, a zamiast kelnerki Niny jakaś inna dziewczyna, równie zdesperowana i załamana tym, co niesie jej przyszłość.
Jeśli wierzyć statystykom, problem ten dotyka wielu dziewcząt i kobiet – takich jak Nina – stających w obliczu decyzji, która zaważy na ich całym życiu. Młoda kelnerka Nina zachodzi w nieplanowaną ciążę z kolegą z restauracji, absolutnie niedojrzałym do roli męża czy ojca. Zwolniona z pracy, bez środków do życia, bez wsparcia ze strony rodziny i ojca dziecka, dręczona wyrzutami sumienia, decyduje się na aborcję.
Na jej drodze staje José, niegdyś gwiazda futbolu, dziś kucharz w restauracji swojego brata, nieradzący sobie z brzemieniem przeszłości, ogromnym poczuciem winy z powodu śmiertelnego wypadku, którego był sprawcą.
Tych dwoje poranionych ludzi los łączy ze sobą w sposób całkowicie nieprzewidywalny, dając każdemu z nich szansę na wydobycie się z rozpaczy.
„Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat”
Psychologowie uważają, że rodzicielstwo jest ogromnym i mogącym przerażać wyzwaniem, bo jest jak lustro, w którym oglądamy nasze zalety i wady, wszystkie najpiękniejsze i najbardziej przerażające chwile swego życia. Sprostanie temu zadaniu wymaga świadomego zaangażowania w życie, ogromnej pracy nad sobą i eliminowania złych wzorców z własnego dzieciństwa.
Nina, której w wieku 12 lat zabrakło ojca, przez co jej matka stała się daleka i zamknięta, nie tylko musiała dać sobie radę z własnym poczuciem straty i żałoby, ale też zaopiekować się swoją rodzicielką. José, pochodzący z dobrej, ciepłej, pełnej miłości rodziny, otoczony był opieką przez bliskich, dyskretnie go obserwujących i pomagających wydobyć się ze skorupy, w której zamknął się po wypadku.
Siła miłości i wsparcia ze strony kochającej, chociaż niepozbawionej problemów czy nieporozumień rodziny działa uzdrawiająco, łagodzi traumy, otwiera na nowe życie.
Narodziny Belli, dziewczynki tak pięknej jak jej imię, totalnie odmieniają życie José. Staje się ojcem na pełen etat, a Bella, chociaż wychowywana bez mamy, zostaje otoczona miłością i ciepłem całej jego rodziny. Decyzja zrozpaczonej Niny, która decyduje się oddać swe dziecko José, pokazuje, że szanując dzieci, zwłaszcza te nienarodzone, ich emocjonalne potrzeby i prawo do posiadania kochającej, nawet niepełnej, rodziny, pochylamy się nad własnymi niezaspokojonymi potrzebami z dzieciństwa. Mamy szansę pokonać własne cierpienie sprzed wielu, wielu lat. Wybierając dobroć i miłość, zamiast zła i złości – a mówiąc prościej: wybierając życie zamiast śmierci – otaczamy współczuciem także siebie i dzięki temu możemy wyzwolić się z mrocznej przeszłości. Dziecko otwiera w nas niezgłębione pokłady współczucia, czułości i miłości, których istnienia nigdy byśmy się nie domyślili.
„Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach”
Plan José na życie był jasny – jako znany piłkarz renomowanego klubu, zamierzał zarobić dzięki dużo pieniędzy; stać się bogatym i sławnym człowiekiem. Przez kilka sekund nieuwagi jego życie legło w gruzach.
Nina była zdolną tancerką, ale przez brak wytrwałości skończyła jako bezrobotna kelnerka, w ciąży i bez widoków na sensowną przyszłość.
Mogłoby się wydawać, że w świecie, w którym miernikiem sukcesu są sława i pieniądze, tych dwoje to kompletni przegrani, tkwiący w traumach i kryzysach nie do pokonania. Jednak każdy kryzys może być zarówno zagrożeniem, jak i szansą na nowe, dobre i pełnowartościowe życie.
Niezwykle plastycznie pokazuje to film Bella – towarzyszący książce, będącej beletryzacją jego scenariusza. Jest wspaniałym, jasnym i pełnym światła obrazem, pokazującym pulsujące życie, z bogactwem jego smaków i kolorów. Piękne zdjęcia i muzyka stwarzają niepowtarzalny nowojorski klimat, w którym dzieje się filmowa historia oparta na faktach.
Odtwórca roli José i współproducent filmu – Eduardo Verastegui – prywatnie ma za sobą podobną drogę jak jego bohater. W wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CBN (The Christian Broadcasting Network) opisał swoją przemianę wewnętrzną: od ulubieńca tłumów i latynoskiej gwiazdy piosenki oraz aktora do świadomego siebie, dojrzałego duchowo mężczyzny, autentycznie zaangażowanego religijnie, oddanego pracy nad filmem. To ktoś, komu nie są już potrzebne zewnętrzne oznaki prestiżu, bo wie, że to, co najważniejsze, dzieje się codziennie, po cichu i niemal niezauważenie – a jest to po prostu zwykłe życie.
Swoim świadectwem aktor uwiarygodnił przemianę granej przez siebie postaci, pokazał też, że prawdziwe życie nie ma nic wspólnego z lukrowaną rzeczywistością amerykańskiego „miasta singli”, obecną w wielu filmach czy serialach. Życie jest o wiele bogatsze.
„Dopóki oddycham, mam nadzieję”
Skąd czerpać nadzieję, kiedy wydaje się, że świat wali nam się na głowę? Skąd wziąć energię do walki i wiarę, że wszystko będzie dobrze?
Problem tkwi w tym, że świat swoich wartości stwarzamy w odniesieniu do tego, co zewnętrzne, że często oceniamy siebie tylko przez pryzmat zawodowych osiągnięć, stopień zamożności, prestiż, sławę czy urodę. Przypominamy sobie, że można żyć inaczej dopiero wówczas, gdy wstrząśnie nami jakaś tragedia – ciężka choroba, śmierć bliskiej osoby, katastrofa żywiołowa i dopiero wtedy – świadomie czy nie – szukamy pomocy.
W wypadku bohaterów książki ocalająca okazała się rodzina José, silna i wytrwała dzięki ewangelicznej wierze, nadziei i miłości. Ich uważna obecność i wrażliwość, naturalna więź z Bogiem sprawiają, że José i Nina wychodzą ze stanu wewnętrznej nierównowagi, a my – czytelnicy książki i widzowie filmu – oddychamy z ulgą.
Bellę trzeba koniecznie przeczytać i obejrzeć także ze względu na język, jakim do nas mówi o tych niezwykle trudnych sprawach. Nie jest to dzieło agitacyjne. Nie obraża, nie piętnuje, nie osądza – ale mówi językiem nadziei i miłości, które prostują najbardziej pogmatwane ludzkie ścieżki.