Logo Przewdonik Katolicki

Czy spór o krzyż zaszkodził Kościołowi?

Jarosław Stróżyk
Fot.

Pogarsza się opinia Polaków na temat Kościoła katolickiego - wynika z najnowszego sondażu Centrum Badania Opinii Społecznej. Co prawda nadal większość badanych ma o Kościele dobre zdanie, ale ta liczba maleje.

 

 

 

We wrześniu dobrą opinię o działalności Kościoła miało 54 proc. ankietowanych, podczas gdy jeszcze w czerwcu takiego zdania było 64 proc. badanych. Złą opinię wyraziło obecnie 35 proc. badanych, przed trzema miesiącami - 25 proc. To najgorsze wyniki w sondażu CBOS od 1996 r., podkreślają badacze. CBOS zwraca uwagę, że dezaprobatę szczególnie często wyrażają ci, którzy rzadko (kilka razy w roku) uczestniczą w praktykach religijnych lub w ogóle nie biorą w nich udziału (odpowiednio 50 proc. i 63 proc.) oraz respondenci określający swoje poglądy polityczne jako lewicowe (53 proc.).

 

Co się stało?

– Wcale mnie to nie dziwi – tak wyniki sondażu komentuje prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem tak duży spadek zaufania do Kościoła i to w tak krótkim czasie, to oczywiście głównie efekt awantury wokół krzyża przed Pałacem Prezydenckim. – Nie chodzi może o sam krzyż i sedno tego problemu. Kościół z pewnością stracił jednak na braku jasnego stanowiska w tej sprawie – uważa Czapiński.

Niektórzy eksperci zwracają też uwagę na problem skandali pedofilskich, z którymi boryka się Kościół w wielu krajach i który jest szeroko komentowany przez media na całym świecie. Zdecydowana większość podkreśla jednak, że to właśnie konflikt wokół krzyża wpłynął na zmianę opinii o Kościele. – Kościół został trochę bez własnej winy wciągnięty w ten konflikt, ale konsekwencje tego sporu dotykają i będą dotykać właśnie jego – mówił podczas debaty „Co sprawa krzyża mówi nam o polskim Kościele” redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Paweł Lisicki. Jego zdaniem pokazał on kilka problemów, z jakimi polski Kościół się boryka. – Nasz Kościół jest podzielony. I to podzieleni są zarówno biskupi, jak i sami wierni. Część z nich utożsamiała się z obrońcami krzyża. Mówiono nawet, że jego obrona jest tym samym co obrona chrześcijaństwa. Inni zaś byli tą całą sytuacją zgorszeni i domagali się jak najszybszego przeniesienia krzyża – mówił.

Zdaniem Lisickiego krzyż, który zawsze uważany był przez Polaków za uniwersalny symbol żałoby i po tragedii smoleńskiej długo nikomu nie przeszkadzał, po wywiadzie udzielonym przez prezydenta Komorowskiego oraz natychmiastowej odpowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, stał się przedmiotem ostrego sporu politycznego. - Sprawa krzyża ujawniła brak silnego przywódcy w polskim Kościele, zbyt późno i mało zdecydowanie reagowano na kolejne wydarzenia - mówił Lisicki. Jego zdaniem cały ten konflikt jest znakomitym pretekstem dla środowisk antyklerykalnych, które natychmiast wykorzystały go do atakowania Kościoła.

 - Obecna sytuacja przypomina nieco tę, z którą mieliśmy do czynienia na początku lat 90. Wówczas doszło do silnego rozbudzenia nastrojów antyklerykalnych – zwraca uwagę redaktor naczelny „Więzi” Zbigniew Nosowski. – Częściowo była to wina samych hierarchów, którzy za bardzo zaangażowali się w politykę, ale też wiele środowisk na sztandarach miało wówczas walkę z rzekomo powstającym w Polsce państwem wyznaniowym – dodaje. Nosowski przypomina, że tygodnik „Nie” Jerzego Urbana cieszył się wówczas rekordowym nakładem, a premier Jan Krzysztof Bielecki zwracał się do prymasa Józefa Glempa per pan prymas. – W sondażu CBOS dobre zdanie o Kościele miało wówczas zaledwie 38 proc. badanych. Wiele osób wieszczyło też nadchodzący upadek roli Kościoła w Polsce i odwrócenie się od niego wiernych. Tak się jednak nie stało – mówi Nosowski. Zwraca jednak uwagę, że Kościół wykonał od 1993 r. olbrzymią pracę, by do takiej sytuacji nie dopuścić. – Przede wszystkim zerwał z popieraniem konkretnych partii politycznych. Zamiast tego zaczął głosić zasadę „Nie można być dobrym katolikiem, nie będąc dobrym obywatelem”. Olbrzymią rolę odegrał Jan Paweł II i jego wizyty w Polsce. To wszystko razem sprawiło, że już pod koniec lat 90. dobre zdanie o Kościele miało aż 2/3 Polaków i takie poparcie utrzymywało się  do dzisiaj – mówi Nosowski. Jego zdaniem teraz również można odwrócić niekorzystną tendencję. – Pytanie tylko, czy w Kościele hierarchicznym znajdą się ludzie, którzy będą mieli pomysł i chęć, by to zrobić, a nie zadowalać się tym, co jest dzisiaj – zastanawia się.

Część ekspertów podchodzi jednak do tego bardzo sceptycznie. – Podział hierarchii jest trwały, co nie wróży, by Kościół się z tym szybko uporał – mówi prof. Czapiński. Optymistą nie jest również prof. Andrzej Wójtowicz, socjolog religii z Katedry Socjologii Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. On jednak, prócz wydarzeń sprzed Pałacu Prezydenckiego, widzi jeszcze jeden powód spadku. – Polskie społeczeństwo jest bardzo wrażliwe na równowagę instytucji w życiu publicznym. Ilekroć pojawia się nierównowaga, natychmiast pojawia się też reakcja, np. w postaci wzrostu negatywnych ocen – mówi prof. Wójtowicz. – W Polsce od ponad 200 lat działa taki oto mechanizm, że im mniej równowagi w życiu publicznym, tym częściej Kościół jest wciągany w bieżące spory, co oddziałuje na niego negatywnie. Tak dzieje się i tym razem – ocenia.

Takiego zagrożenia nie widzi publicysta katolicki Tomasz Wiścicki. - Kościół w Polsce wbrew temu, co się mówi wcale nie jest podzielony – twierdzi – Jest zróżnicowany tak jak całe społeczeństwo – dodaje. Jego zdaniem Kościół musi się wypowiadać w sprawach publicznych. To jest część jego powołania – mówi. – Nieprawdą jest, że Kościół wspiera jedną partię polityczną, czyli PiS, co sugeruje się często w mediach. Tak naprawdę przypadki takiego wsparcia zdarzały się podczas ostatnich wyborów niezmiernie rzadko. A przecież można by znaleźć przykłady wielu biskupów i księży, którzy bardzo ciepło wypowiadali się o PO – przekonuje. - Oczekuję od biskupów i proboszczów nie tego, by nie mieli swoich własnych poglądów, ale tego, by zdawali sobie sprawę, że ich wierni mają różne i ten fakt szanowali – mówi Wiścicki.

Dominikanin o. Paweł Kozacki zwraca uwagę na fakt, że dezaprobatę szczególnie często wyrażają badani, którzy rzadko (kilka razy w roku) uczestniczą w praktykach religijnych lub w ogóle nie biorą w nich udziału. – Ci ludzie całą swoją wiedzę o Kościele czerpią z mediów. Dla nich to, co się działo na Krakowskim Przedmieściu to był jedyny obraz Kościoła, jaki mają. Nic nie wiedzą o codziennej działalności Kościoła, o ciężkiej pracy księży, sióstr zakonnych i zakonników. Na przykład o działalności dobroczynnej i charytatywnej Kościoła, o pomocy ludziom zagubionym itp. Kościół kojarzy im się z księżmi pedofilami i awanturą o krzyż – mówi i dodaje, że trudno ich za to potępiać. – Niestety, taki często wykrzywiony obraz Kościoła pokazują ostatnio media. Ale to jeszcze nie powód, by na tych ludzi się obrażać. Raczej powinna to być dla nas wszystkich zachęta do tego, by jeszcze ciężej pracować i starać się do tych ludzi dotrzeć – mówi o. Kozacki.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki