Logo Przewdonik Katolicki

Kanon lektur - kontrolowany wybór

Weronika Stachura
Fot.

Stało się. Blednąca opalenizna, kilka pocztówek i bibelotów, do kolekcji album ze zdjęciami to wszystko, co pozostało z tegorocznych wakacji.

 

Stało się. Blednąca opalenizna, kilka pocztówek i bibelotów, do kolekcji album ze zdjęciami – to wszystko, co pozostało z tegorocznych wakacji.

 

Lektura szkolna – uczniowska zmora i przeżytek

 

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że błogi czas „nicnierobienia” to rozdział już zamknięty. Choć niektórym przychodzi to z ogromną trudnością, musimy wrócić do szarej rzeczywistości. Trzeba  przestawić się z trybu off i ponownie oswoić się ze szkolną rutyną. Ci, którzy wciąż pobierają edukację na różnych jej szczeblach, pierwszy kubeł zimnej wody – pierwszy dzwonek, mają już za sobą. Podobnie, jak i w każdej innej dziedzinie życia – także i w szkole pierwsze dni, a nawet tygodnie, są najtrudniejsze. Na domiar złego, w opinii wielu uczniów, nauczyciele, a prym wiodą tu poloniści, zamiast pomagać, czynią wrzesień jeszcze trudniejszym do zniesienia, bo już na początku roku zaznajamiają ich z listą lektur, a co tu dużo ukrywać, jest to nie lada problem. Któż, jak nie ona spędza spokojny sen z powiek, będąc obiektem zaciekłego obmyślania, jakby tu się wywinąć, jak wygrać i ostatecznie nie skalać się dotknięciem choćby jednej kartki - jedna z największych zmór życia ucznia – lektura szkolna. Co bardziej zainteresowani życiem kulturalnym w naszym kraju mogą cieszyć się z choć z jednego zwycięstwa – ekranizacja filmowa „Balladyny” Juliusza Słowackiego zwolni ich z obowiązku zapoznania się z tą lekturą. Co jednak zrobić z resztą książek? Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie korzysta już z rad nadgorliwych rodziców i nie spędza wakacji na ich czytaniu. Dziś trzeba przecież korzystać z szeroko rozumianych pomocy dydaktycznych, jakimi często eufemistycznie określa się po prostu tzw. bryki, z którymi nawet najbardziej dociekliwy polonista chyba jednak nie wygra. Pomijając śmieszne skądinąd argumenty o zbyt wygórowanych wymaganiach stawianych współczesnym uczniom oraz o próbie przekonania, że oto np. „Janko Muzykant” to przecież przeżytek, nie na „te czasy”, warto zwrócić uwagę na aktualne problemy trudności czytania ze zrozumieniem czy brak zainteresowania książkami, co przecież ma swoje źródła właśnie w lekceważącym stosunku do lektur szkolnych.

 

 

Coś więcej niż gorący temat

 

To właśnie pytanie o sens tworzenia kanonu literackiego wydaje się najbardziej zasadne, a zarazem budzące wiele kontrowersji, wracając jak bumerang, gdy kolejny minister edukacji dokonuje w nim zmian. Dodatkowo wystarczy wspomnieć  o uczniach, którzy, choć uchodzą za bibliofilów, to nie mogą zgodzić się z narzuconym odgórnie spisem tych a nie innych pozycji literackich, który nie uwzględnia książek cieszących się największą poczytnością wśród młodego pokolenia. Debata nad kanonem literackim to więc nie tylko gorący temat dla mediów. Kanon zdaje się być problemem o znacznie szerszym wymiarze. Nie chodzi tu przecież wyłącznie o zebranie dzieł literackich świadczących o naszym kulturalnym obyciu czy wykształceniu, których znajomość będzie przepustką podczas egzaminu maturalnego. To również kształtowanie wyobraźni młodego pokolenia, pokazywanie rozwiązań, przekazywanie wartości i tłumaczenie sensu życia.

 

Niełatwy wybór

Tworzenie list dzieł wymaganych do zapoznania się w czasie lat szkolnych jest tym bardziej konieczne, że już doświadczyliśmy, jak nieprzyjemna w skutkach dla uczniów może być dowolność omawianych lektur. Nie jest ona jednocześnie łatwym wyborem, nawet dla samych studentów polonistyki. Wyniki ankiety przeprowadzonej w czasie zajęć metodycznych na polonistyce w minionym roku akademickim na UAM w Poznaniu, której celem było wskazanie dziesięciu pozycji kanonicznych, nie były wcale jednoznaczne. Wystarczy wspomnieć o religijnym, świecki, narodowym czy powszechnym charakterze, który powinna zawierać  lista lektur. A to nastręcza wielu wątpliwości. Nie można zapomnieć również o koniecznej znajomości choć kilku fraz, które na stałe już weszły do naszego języka, a których znajomość uchroni nas przed ostracyzmem towarzyskim lub mówiąc dobitniej, wyśmianiem czy kompromitacją.  Być może odpowiednim rozwiązaniem jest więc sporządzanie listy w kontekście nie tyle wielkości autora, co istoty poruszanego zagadnienia, problemu.

 

Gąszcz wątpliwości – jeden wniosek

Czy kultura wysoka proponowana przez kanon lektur nie stanowi dziś jedynie marginesu, tła dla rozrywek popularnych? Czy więcej korzyści nie przyniesie młodemu pokoleniu czytanie tego, co naprawdę lubi, co jest przyjemne i po prostu trendy? Czy i jakie miejsce zajmuje w nim literatura współczesna, bliższa młodemu człowiekowi? Czy tworzenie list dzieł literackich nie jest czasem próbą narzucenia jednolitego sposobu postrzegania świata? – to tylko nieliczne wątpliwości pojawiające się w dyskusji o kanonie lektur szkolnych. Równocześnie jednak książki od lat  pojawiające się na tej liście powinny zastanawiać i prowadzić do jednego wniosku: są takie lektury, którym bez wahania można nadać miano ponadczasowych, bowiem są nie tylko narzędziem  wychowania moralnego, społecznego i estetycznego, są także nośnikiem uniwersalnych wartości. Nie wynika z tego jednak, że oto każdy musi być wielbicielem dajmy na to „Pani Bovary” G. Flaubeta czy „Nędzników” W. Hugo, ale każdy dociekliwy czytelnik przyzna, że nieodparte pragnienie przeżycia czegoś wielkiego i pięknego towarzyszy  człowiekowi każdych czasów.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki