Logo Przewdonik Katolicki

Powstanie Wielkopolskie z niemieckiej perspektywy

Tomasz Paluszyński
Fot.

Spróbujmy spojrzeć na Powstanie Wielkopolskie i ówczesną Wielkopolskę oczami Niemca, rozumiejącego polskie stanowisko, broniącego jednak możliwie obiektywnie swego niemieckiego punktu widzenia.


 

 

Polska niewdzięczność

Przeciętny Niemiec mógł widzieć w polskim separatyzmie niewdzięczność. Wymieniał wszak liczne korzyści, jakie niemieckie panowanie przyniosło Polakom. Upowszechniający się dobrobyt był następstwem zniesienia poddaństwa i uwłaszczenia chłopów, na co szlachecka Polska się nie zdobyła. Kapitalistycznemu skokowi gospodarczemu towarzyszyły: szybki transfer zachodnich technologii i zarządzania – na skalę niespotykaną w pozostałych zaborach, urbanizacja miast i wsi, czego przykładem jest budząca podziw architektura – jakże dziś zaniedbanych – secesyjnych poznańskich: Jeżyc, Łazarza i Wildy, rozwój infrastruktury. Zbudowano linie komunikacyjne, których gęstość jeszcze dzisiaj wyróżnia region na tle reszty Polski, udostępniono obiekty użyteczności publicznej, by wspomnieć reprezentacyjno-kulturalno-biurową „dzielnicę zamkową” w Poznaniu, wprowadzono nowoczesny systemem socjalny powszechnych ubezpieczeń, eliminujący analfabetyzm powszechny obowiązek szkolny w zakresie nauczania podstawowego dla chłopców i dziewcząt oraz wyśmienitą ofertę edukacyjną szkół wyższych. Ordynacja wyborcza uczyniła z mieszkańców wykształcone grono obywatelskie, świadome swych praw, które mogło i potrafiło je, w ramach parlamentaryzmu, współstanowić i współegzekwować. Prawo pozwalało ogółowi Polaków wybierać polskich posłów do Reichstagu. Po uchyleniu bismarckowskich ustaw antysocjalistycznych państwo respektowało różne opcje ideologiczne. Zaszczepiono niemiecki porządek, organizację, przedsiębiorczość i praworządność.

Tak formułowanym zasługom towarzyszyć musiała refleksja nad alternatywą dla niemieckiej polityki wewnętrznej, dla niemieckiej kolonizacji, dla kulturowej i oświatowej germanizacji, blokującej przejawy polskości w instytucjach państwowych, z nauką języka polskiego i historii na czele. Polacy cieszyli się wolnością polityczną, choć nie narodową. Rzesza mogła – mógł myśleć Niemiec – wprowadzić autonomię jak Austria, ale przecież galicyjska autonomia kulturalno-polityczna nie uchroniła niemieckiej Austrii przed polskim separatyzmem, przed usuwaniem austriackiej administracji wcześniej niż w Prusach, już w październiku 1918 r. Czyż zgoda wyrażona na działalność Teatru Polskiego, polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu, na funkcjonowanie polskiej bankowości i ruchu spółdzielczego, polskich spółek gospodarczych z osławionym „Bazarem” na czele czy wydawanie licznej polskiej prasy nie były wystarczające? Czyż Wielkopolska nie rozwijała się dość szybko i prężnie? Okres międzywojenny pokazał, iż w państwie polskim tempo wzrostu w regionie nie dorównało temu sprzed wojny.

 

Prawa obywatelskie  

Prawa obywatelskie Polaków w Rzeszy, tożsame z prawami Niemców, nie przekładały się na ustawowe poszanowanie zwalczanej przez państwo polskości? – Takie jest uwarunkowanie mniejszości w systemie demokracji. Zdobycze obywatelskie przeważają wszak w demokracji nad aspiracjami narodowościowymi mniejszości. Cóż, że ich poszerzaniu towarzyszyło sukcesywne znoszenie przyznanej przez kongres wiedeński autonomii Księstwa Poznańskiego?

 

Kulturkampf

Kulturkampf to rodząca konflikt religijny próba podporządkowania instytucji Kościoła katolickiego i protestanckiego władzy państwowej. Dotykał przecież nie tylko katolików polskich, także niemieckich pochodzących z Bawarii, Nadrenii, Westfalii. Zaniechano go do 1887 r., wznawiając stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską, znosząc antykatolickie ustawy. Dalsza konsolidacja Polaków w duchu opozycji religijno-narodowej wokół przewodzącego jej katolickiego kleru była już skutkiem trwającej germanizacji, a nie braku swobody religijnej katolików.

 

Rugi pruskie

Przeprowadzone z całą stanowczością 30 lat przed wybuchem powstania rugi pruskie, jako niehumanitarne, a nawet niepotrzebne, potępiły głosami oburzenia liczne niemieckie elity polityczne. Służąc ochronie rodzimego rynku pracy dotykały jednak imigrantów polskich i żydowskich z Rosji i Austrii, a nie polskich obywateli Niemiec.

Polacy mogli czuć się zagrożeni niemieckim osadnictwem i wzrostem własności. Do 1915 r. wykupiono od nich 126 tys. hektarów ziemi, a przewaga niemieckiej własności w przemyśle była nieproporcjonalna do odsetek narodowości. Kolonizacja i wzrost demograficzny lat 1815-1910 zwiększył ich populację z 218 do 806 tys. (z 28 do 38 proc.), a w samym Poznaniu do 47 proc. Powstanie zaś zapoczątkowało znacznie szybszy odpływ Niemców, zasiedziałych tu nieraz od pokoleń. Zmiany schyłku 1918 i 1919 r. wzbudziły wśród nich strach przed odwetową polityką narodowościową nowych władz polskich. W efekcie do 1922 r. wyemigrowało ich z Wielkopolski 480 tys.

 

Akt 5 listopada

I jeszcze zawiedzione niemieckie oczekiwania, związane z zainicjowaniem przez Berlin wskrzeszenia proklamowanego w listopadzie 1916 r. Królestwa Polskiego na ziemiach zaboru rosyjskiego, mającego jako sprzymierzeniec i satelita Niemiec rozrastać się w toku wojny kosztem Rosji (stąd brak określenia jego wschodnich granic). W ramach tej polityki, na początku listopada 1918 r., z magdeburskiego więzienia zwolniono Józefa Piłsudskiego, wysłanego z niemieckim „błogosławieństwem” do Warszawy, by budował taką Polskę. Polskę, którą Niemcy jako pierwsze uznały, kierując doń swego ambasadora. Tymczasem ta Polska podjęła kroki nie tylko lokujące ją we wrogim Niemcom obozie zwycięskiej Koalicji, lecz także ingerując w wewnętrzne sprawy Rzeszy wsparła separatyzm Wielkopolan. Zarzut, że źródłem aktu 5 listopada 1916 r. była instrumentalizacja Polaków jako narzędzia realizacji niemieckich interesów na wschodzie był nieuczciwy. Wszak akt ten dopiero uruchomił konkurs państwowotwórczych ofert składanych Polakom przez państwa Koalicji. Podczas gdy Berlin dzielił się tym, co wojska niemieckie zajęły, Alianci dawali Polakom z tego, czego nie kontrolowali.

 

Powstanie

Okoliczności wybuchu walk musiały zaboleć niemieckiego patriotę. Owa polska „prowokacja” – wywieszenie z okazji przyjazdu  Paderewskiego, we wciąż należącym do Niemiec Poznaniu, flag ich alianckich zwycięzców była wystarczającym bodźcem i usprawiedliwieniem dla próby siłowej pacyfikacji przez niemieckich żołnierzy. Próby będącej katalizatorem – jakże krzywdzącego z niemieckiego punktu widzenia – zbrojnego polskiego powstania.

O co chodziło? „Tylko” o wartości narodowe. Zasadniczym problemem był narodowy konflikt obu nacji. Winny był nacjonalizm, ów wykwit nowożytności, mający swe apogeum w pierwszej połowie XX w. Nacjonalizm – jakże odległy od głoszonego uniwersalistycznego chrześcijańskiego personalizmu i nowej papieskiej nauki społecznej, stawiających na wypływające z miłości do Boga i bliźniego dobro każdej osoby, a nie określonej, przykładowo etnicznej, grupy. Nacjonalizm zarzucany Niemcom przez samych Polaków – owych narodowych katolików – w duchu antyniemieckim pielęgnowany. I to wbrew Leonowi XIII pouczającemu ich w encyklice „Caritatis” z 1894 r.: „Wam, którzy zamieszkujecie prowincję Poznańską i Gnieźnieńską, zalecamy ufność w wielkoduszną sprawiedliwość cesarza, o jego bowiem względem was przychylności i życzliwym usposobieniu osobiście od niego samego powzięliśmy wiadomość”. Lecz niemieccy socjaliści obalili cesarza właśnie 9 listopada 1918 r.…

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki