Logo Przewdonik Katolicki

Pomyślę o tym jutro

Weronika Stachura
Fot.

Dziś naprawdę nie mogę, może jutro... Odezwę się. Obiecuję... ile razy słyszymy te ipodobne sformułowania, co gorsza, posługujemy się nimi tak często, że już chyba sami wnie wierzymy. Stają się one pustymi frazesami, które wypełniają niezręczną ciszę panującą między rozmówcami. Dzięki nim zachowujemy resztki uczciwości. Coraz...

„Dziś naprawdę nie mogę, może jutro... Odezwę się. Obiecuję...” – ile razy słyszymy te i podobne sformułowania, co gorsza, posługujemy się nimi tak często, że już chyba sami w nie wierzymy.



Stają się one pustymi frazesami, które wypełniają niezręczną ciszę panującą między rozmówcami. Dzięki nim zachowujemy resztki uczciwości. Coraz częściej dawane słowo, składana obietnica, nic już nie znaczą. Wszystko, począwszy od np. oddania pracy semestralnej, a skończywszy na spotkaniu z przyjaciółmi, odkładamy na później, które w rzeczywistości oznacza jakiś nieokreślony termin lub po prostu nigdy. Co powoduje, że z taką lekkością przychodzi nam odkładanie wszystkich spraw i obowiązków, z cichym podszeptem Scarlett O'Harry: „Pomyślę o tym jutro”?



Labirynt dusznych korytarzy


Wydaje się, że każdy z nas, a zwłaszcza współczesny, młody człowiek, ma w sobie coś z baumanowskiego włóczęgi. Ten typ człowieka, wyróżniony przez polskiego filozofa, charakteryzuje się nieustanną, a co ważniejsze, niezaspokojoną potrzebą zmian, które dostarczą mu nowych wrażeń. Włóczęga bowiem nie jest przywiązany do nikogo i niczego. Ciągle poszukuje nowych miejsc, doświadczeń, otacza się nowymi ludźmi, tak że naprawdę nikt go nie zna. Podobnie jak włóczęga, jesteśmy przyzwyczajeni do zmian, często też sami je wprowadzamy. Z natury nie posiada on własnego domu, do którego zawsze może powrócić, stąd nie jest również przywiązany do jednego, określonego miejsca. Podobnie zachowuje się i młody człowiek. Badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych wykazały, iż przeciętny Amerykanin przeprowadza się w ciągu swojego życia aż siedem razy. Z pewnością w Polsce zmiana adresu zamieszkania nie jest aż tak częsta, ale coraz więcej młodych ludzi wyjeżdża ze swoich rodzinnych miejscowości w poszukiwaniu lepszej pracy. Nie ma w tym nic złego, bowiem młody człowiek łatwiej adaptuje się w nowym środowisku, przejmuje panujące zasady, dostosowuje się. Dzięki globalizacji, a co się z tym wiąże, zniesieniu granic, młodzi mają większe możliwości rozwoju i samorealizacji. Tempo naszego życia to z jednej strony wyścig niczym z powieści L. Carrolla „Alicja w krainie czarów”, podczas którego nieustannie pobrzmiewają słowa „prędzej, prędzej”, a z drugiej strony czujemy się jak bohater „Procesu” F. Kafki. Jak Józef K. błądzimy po labiryncie dusznych korytarzy, nie mogąc odnaleźć celu naszej wędrówki.



Uciec od monotonności


W tym korowodzie zdarzeń i zobowiązań, mnożących się każdego dnia, niemożliwe wręcz jest, abyśmy świadomie przeżywali to, co dzieje się wokół nas. Przytłacza nas wielość obowiązków, z trudem panujemy nad zobowiązaniami, których się podejmujemy. Paradoksalnie jednak taki stan rzeczy umożliwia nam unikanie, uciekanie wręcz przed podejmowaniem istotnych decyzji. Wydaje się nam, iż musimy brać udział w tej gonitwie, inaczej bowiem coś nam umknie, zostaniemy czegoś pozbawieni, a co najistotniejsze, skoro inni tak żyją, ja też podołam. Obraca się to jednak przeciwko nam samym. Traktując wszystko jedynie „na chwilę”, na „ten moment”, nie potrafimy już zaangażować się w bliższe relacje. Najlepszym dowodem jest rosnąca liczba par żyjących „na kocią łapę”, które świadomie odkładają decyzję o zawarciu związku małżeńskiego. Powtarzamy więc za Baumanem, iż „osiadłość, zadomowienie, jednostajny tryb życia, ciągłość celów wraz z ograniczonością potrzeb, jakie trwale cele wyznaczają, są (…) zgubne”. Wynajdujemy sobie nowe zajęcia, nowe kursy doszkalające, nowe hobby, by wciąż dostarczać sobie nowych wrażeń, by za wszelką cenę uchronić się od jednostajności, monotonności.

Obecne pokolenie nie akceptuje już zwyczajności. Wszystko musi być jak z reklamy „super” i „naj”. To, co nie pozwoli mi się wyróżnić na tle innych, co nie przyniesie zysku, nie ma znaczenia. Pokoleniu, które nie utożsamia się z konkretnym miejscem, które żyje na „marginesie życia”, ciągle czekając na coś, co ma dopiero przyjść warto, na progu Wielkiego Postu, przypomnieć hasło tegorocznego roku duszpasterskiego „Bądźmy uczniami Chrystusa”, by mogło  skoncentrować się na tym, co naprawdę ważne. Tak, by głucho nie zabrzmiały słowa J. Tuwima: „Uchodźcy ze swojej ziemi to jeszcze nic. Gorsi są uchodźcy ze swoich czasów”.

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki