Logo Przewdonik Katolicki

Zakonnik, policjant czy strażak?

Urszula Puchalska
Fot.

Trudno powiedzieć, kim tak naprawdę jest Piotr Nowak. Jest strażakiem. Jako podinspektor policji prowadzi również akcje o bezpieczeństwie na drodze. Równocześnie jest ojcem kapucynem zastępcą przełożonego domu kapucynów w Gdańsku. Jednak, jak podkreśla: Najważniejszym moim powołaniem, które zawsze stawiam na pierwszym miejscu,...









Trudno powiedzieć, kim tak naprawdę jest Piotr Nowak. Jest strażakiem. Jako podinspektor policji prowadzi również akcje o bezpieczeństwie na drodze. Równocześnie jest ojcem kapucynem – zastępcą przełożonego domu kapucynów w Gdańsku. Jednak, jak podkreśla: – Najważniejszym moim powołaniem, które zawsze stawiam na pierwszym miejscu, jest kapłaństwo.


 Wybrać drogę

 Ojciec Piotr w zakonie braci mniejszych jest od osiemnastu lat, w tym jedenaście lat po święceniach kapłańskich. Pochodzi ze Zmiennicy, wsi leżącej u podnóża Bieszczad. Ojciec Piotr zaraził się miłością do straży od ojca i czterech braci, którzy pracowali w miejscowej straży pożarnej. Już w szkole podstawowej każdą wolną chwilę spędzał w remizie. Z powodu młodego wieku nie mógł brać udziału w akcjach, dlatego czyścił wozy strażackie. Cała rodzina oraz komendant chcieli, aby został zawodowym strażakiem. Ojciec Piotr też miał takie plany, ale wszystko zmieniło się, gdy poszedł na pielgrzymkę do Częstochowy, gdzie poznał kapucynów. Zrezygnował z dopiero co otrzymanego miejsca w Wyższej Szkole Pożarnictwa w Warszawie i poszedł do zakonu.  


Kaskader w sutannie


 Parafia w Kielcach, a raczej działka budowlana z barakiem, była pierwszą, jaką otrzymał po święceniach. Dostał ambitne zadanie: wybudować kościół oraz klasztor. Gdy przeniesiono go do Stalowej Woli, od razu został rozpoznany przez miejscowych strażaków. Wtedy zaczął jeździć na obozy młodzieżowych drużyn pożarniczych, najpierw jako opiekun, potem jako komendant. – Aby dzieci były dobrze wychowane, współdziałać muszą ze sobą rodzina, szkoła, Kościół i społeczeństwo – mówi. Szybko został kapelanem Ochotniczej Straży Pożarnej w Stalowej Woli. Po spełnieniu obowiązków zakonnych i kapłańskich zajmował się strażą. Występował jako kaskader na organizowanych dla dzieci pokazach ratownictwa drogowego. Zdarzało się, że wsiadał do samochodu przeznaczonego na zniszczenie i wjeżdżał do rzeki albo uderzał w przeszkodę, aby pokazać pracę, jaką strażacy muszą wykonać po wypadku. Ojciec Piotr nie tylko pomaga strażakom, ale także dzieciom i młodzieży. Wiele razy przebierał się za Świętego , y Mikołaja i wchodził do domów dziecka, szpitali przez okno po strażackiej drabinie. Organizuje wiele akcji charytatywnych dla najmłodszych. W Stalowej Woli rozpoczął także swoją przygodę z policją. Jeździł na akcje prewencyjne, organizował pikniki charytatywne. W Wałczu, kolejnej parafii ojca Piotra, współpraca z policją umocniła się. Uczestniczył w akcjach prewencji kryminalnej, przede wszystkim w sprawach nieletnich. Po przeżyciu ciężkiego wypadku samochodowego, kiedy to tir wjechał w tył jego samochodu, postanowił wpływać na wyobraźnię kierowców.


 Zawstydzić kierowców

 Zapytany o to, co robić, aby poprawić bezpieczeństwo na drodze, odpowiada krótko: – Używać rozumu, wtedy każdy będzie szanował życie drugiego i swoje. Podczas policyjnej akcji „Znicz” zaproponował, aby zamiast wysokich mandatów pouczać kierowców w inny sposób. Ustawił wrak samochodu i wziął grupę 40 dzieci. Obok stali policjanci i namierzali radarem zbyt szybko jadących kierowców. Ci, którzy przekraczali prędkość, musieli wysłuchać dzieci, które prosiły ich o bezpieczną jazdę i zapalali znicz obok wraku. Jak mówi ojciec Piotr: – Widziałem tyle nieszczęść spowodowanych przez nieodpowiedzialnych kierowców, więc pomyślałem, że trzeba jakoś zawstydzać tych, którzy łamią przepisy, i jednocześnie uczyć dzieci odpowiedzialnego zachowania na drodze.






Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki