Ostatnio archidiecezja poznańska, której jest Pan pełnomocnikiem, otrzymała potwierdzenie prawa własności do nieruchomości przy ul. Głogowskiej w Poznaniu, w których mieszczą się publiczne szkoły, tj. VIII Liceum Ogólnokształcące oraz Zespół Szkół Muzycznych. Sprawa ta była przez chwilę dość gorąco dyskutowana.
– Wszystkie sprawy, którymi się zajmowałem, prowadzone były w warunkach ciężkiego boju prawnego. Nie były załatwiane w kawiarni czy przy zielonym stoliku, ale przeszły przez kilka instancji sądowych, ciągnęły się latami, wymagały odparcia kontrargumentów drugiej strony i bardzo rzetelnego przygotowania dokumentacji i materiału dowodowego. Nie było w tych sprawach żadnego uprzywilejowania instytucji kościelnej czy też mnie jako jej pełnomocnika. Działalność Kościoła w tym zakresie wpisuje się bowiem w ogólne ramy prawne, w których funkcjonują na równi wszystkie podmioty, podlegające polskiemu prawu. Szczególnie w przypadku spraw, o których powiedział Pan na wstępie, trzeba zauważyć, że przebiegły one w oparciu o jednakowe dla wszystkich procedury administracyjne i sądowe. Każda osoba, która coś utraciła z naruszeniem prawa, może się po prostu starać o odzyskanie utraconego mienia. Jest to słuszne i sprawiedliwe.
Prasa lokalna z pewnym przekąsem konstatowała jednak fakt odzyskania przez archidiecezję poznańską budynków, w których mieszczą się szkoły, mimo że to właśnie sama archidiecezja przekazała prasie takie informacje na specjalnej konferencji. Strach pomyśleć, jakie byłyby komentarze, gdyby takiej konferencji nie zwołano…
– Jako radca prawny jestem zobowiązany do zachowania tajemnicy zawodowej. Wykonywanie tego zawodu wymaga ode mnie dyskrecji i nie powinno być związane z upublicznianiem przeze mnie powierzonych mi spraw. Jednak w tej konkretnej sytuacji mój klient – co w całości poparłem – uznał, że należy poinformować opinię publiczną o wyniku tych konkretnych postępowań. Jest już pewnym zwyczajem, że sprawy, które w każdym innym przypadku pozostałyby niezauważone, gdy stroną w nich jest Kościół, nabierają nagle znamion sensacyjności. Nawet zwykłe sprawy majątkowe, które są przecież oczywistością – wszak Kościół jest normalnym uczestnikiem obrotu prawnego – stają się obiektem plotek, zniekształceń czy też artykułów z krzykliwymi tytułami. Stąd oczywista decyzja o zorganizowaniu konferencji prasowej, na której przekazaliśmy rzetelne informacje o wyniku prowadzonych od lat postępowań. Uznaliśmy bowiem, że skutki prawne tych postępowań dotyczą nie tylko stron, ale także wielu ludzi i środowisk, które mają prawo do informacji. Poprzez taką konferencję zdejmuje się odium sensacyjności z całej sprawy, a jednocześnie otrzymuje się podstawę do wymagania rzetelności w przekazywaniu informacji.
Sugeruje Pan, że media zainteresowały się tymi sprawami wyłącznie dlatego, że chodziło w nich o majątek kościelny?
Trudno powiedzieć. Wiem jednak, iż moja kancelaria prowadzi w całej Polsce wiele podobnych spraw dla osób fizycznych czy firm i zazwyczaj media się tym nie interesują, choć czasami stopień ludzkiej krzywdy i niesprawiedliwości w pełni uzasadniałby ich zaangażowanie i zwrócenie uwagi opinii publicznej na ważne problemy zwykłych ludzi. Być może w przypadku spraw kościelnych pewne znaczenie mają względy polityczne, jako że temat spraw majątkowych Kościoła co pewien czas powraca w ujęciu krytycznym w wypowiedziach polityków, zwłaszcza tak zwanej lewicy.