Logo Przewdonik Katolicki

Jan Chrzciciel

ks. Tadeusz Hanelt
Fot.

Minęło ponad czterysta lat od czasu, gdy Malachiasz, ostatni prorok, pojawił się wIzraelu. Mimo to naród wybrany ciągle oczekiwał znaku znieba, miał nadzieję, że Bóg ześle swego posłańca. Oczekiwanie na proroka Minęła epoka perska. Zorobabel odbudował Świątynię Jerozolimską. Przeminęła epoka helleńska, zapoczątkowana podbojem niemal całego ówczesnego...

Minęło ponad czterysta lat od czasu, gdy Malachiasz, ostatni prorok, pojawił się w Izraelu. Mimo to naród wybrany ciągle oczekiwał znaku z nieba, miał nadzieję, że Bóg ześle swego posłańca.


Oczekiwanie na proroka


Minęła epoka perska. Zorobabel odbudował Świątynię Jerozolimską. Przeminęła epoka helleńska, zapoczątkowana podbojem niemal całego ówczesnego świata przez Aleksandra Wielkiego. Wybuchło powstanie machabejskie – sprzeciw poganizowaniu Żydów. Odzyskano zbezczeszczoną świątynię na górze Moria. Powstańcy naradzali się, co zrobić z ołtarzem całopalenia, który został zbezczeszczony. Przyszła im jednak dobra myśl, żeby go rozwalić, aby nie było dla nich hańbą to, że poganie go zbezcześcili. Rozwalili więc ołtarz, a kamienie złożyli na oznaczonym miejscu na świątynnej górze, na tak długo, aż się ukaże prorok i nimi rozporządzi. Ciągle czekano na proroka. Minęło znowu prawie dwieście lat. W tym czasie Rzymianie opanowali ziemię Izraela, a król Herod Wielki, panujący z ich łaski, wzniósł wspaniałą świątynię, największą w starożytnym świecie.


Pojawienie się Jana Chrzciciela


Trzydzieści lat po jego śmierci pojawił się nad Jordanem Jan, syn Zachariasza. Nawracajcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie – nawoływał. Ubrany w odzienie z sierści wielbłądziej i przepasany skórzanym pasem wzywał przychodzących do niego ludzi, by wyznawali grzechy i obmywali się w rzece Jordan na znak nawrócenia. Stał się osobą tak sławną, że po całej ziemi Izraela rozeszła się wieść: „Pan przysłał nam nareszcie proroka”. Powszechnie sądzono, że jest to prorok zapowiadany przed ośmioma wiekami przez Izajasza. Izajasz bowiem mówił, że odezwie się Głos na pustyni, który będzie wołał: Przygotujcie drogę Panu, prostymi czyńcie Jego ścieżki.


Na tę powszechną opinię ludu nie mogła nie zareagować najwyższa rada żydowska, czyli Sanhedryn. Posłani do Jana przedstawiciele pytali: Kim ty jesteś? Podejrzewano bowiem, że może Jan jest nie tylko prorokiem, ale i Mesjaszem. On jednak odparł: Nie jestem Mesjaszem. Podobnie zaprzeczył, że jest Eliaszem, który według zapowiedzi proroka Malachiasza miał ponownie przyjść na świat przed nadejściem dnia Pańskiego, dnia wielkiego i strasznego. Jan odpowiedział słowami proroka Izajasza: Jam jest głos wołającego na pustyni: Wyprostujcie drogę Pana!


Nauczanie Jana


Od tego momentu stało się jasne, że Jan jest nie tylko prorokiem, ale heroldem przygotowującym przyjście Pana. Dlatego nie wystarczało przyjąć chrzest w Jordanie. Trzeba było zmienić swoje życie. Na pytania ludzi odpowiadał: Kto ma dwie suknie,  niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. Żołnierzom, którzy chętnie wykorzystywali swoją władzę i grabili, mówił: Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestańcie na swoim żołdzie. Celnikom zaś, uchodzącym powszechnie za złodziei, zalecał: Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono.


Przychodzili do niego nad Jordan nie tylko ludzie prości, ale i wykształceni faryzeusze, cieszący się w społeczeństwie sławą ludzi pobożnych i prawych; przychodzili też kapłani Świątyni Jerozolimskiej i bogacze. Jan zwracał się do nich w bardzo ostrych słowach, gdyż wiedział, że powodem, dla którego do niego przychodzili, była jedynie czysta ciekawość. Plemię żmijowe – wołał do nich – kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc owoc godny nawrócenia (…).


Chrzest Jezusa w Jordanie


Jan miał wielu uczniów. Zapowiadał im ukazanie się Mesjasza. I to miało być jego zadanie: wskazać Mesjasza. Pewnego dnia nad Jordanem stanął Jezus z Nazaretu. Ujrzawszy Go, Jan powiedział: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. To jest Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Pokłoniwszy się Jezusowi, Jan powiedział do Niego: To Ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?  Jezus mu odrzekł: Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe. Wszedł do wody i Jan polał Go wodą. Gdy wyszedł z Jordanu, otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos nieba mówił: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Wtedy niektórzy uczniowie Jana opuścili go i poszli za Jezusem. Jan wprawdzie jeszcze parę miesięcy nauczał nad Jordanem, ale coraz głośniej mówiło się wśród Żydów o nowym proroku – Jezusie z Nazaretu.


Uwięzienie Jana Chrzciciela

Tymczasem król Herod Antypas, panujący nad niewielkimi regionami Galilei i Perei z łaski Rzymu, nakazał aresztowanie Jana, który przebywał na terytorium podległym jego władzy. Czuł się urażony ostrymi słowami, którymi Jan piętnował cudzołóstwo króla. Obawiał się także, że wielki autorytet proroka, potępiającego króla, wstrząśnie jego władzą, a nawet pozbawi go tronu. Osadził go w więzieniu w twierdzy Macheront, znajdującej się w górach Moabu, po wschodniej stronie Morza Martwego. Herod nie zamierzał zabijać Jana, bał się go, chciał tylko ograniczyć jego możliwości działania, zamknąć mu usta.


Jana zaczęły dręczyć wątpliwości, czy spełnił swoje zadanie, czy wskazał prawdziwego Mesjasza? Czy może odejść z tego świata w spokoju, pewny, że misja powierzona mu przez Pana została wypełniona? Jan wyobrażał sobie, że Mesjasz powinien zacząć działalność od karzącego sądu. Tymczasem Jezus był pełen dobroci i przebaczenia i dlatego zrodziły się w nim wątpliwości, czy to jest prawdziwy Mesjasz.


Dla pewności wysłał swych uczniów do Jezusa z pytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? Jezus odpowiedział uczniom Jana słowami proroka Izajasza, który tak opisywał misję Mesjasza: Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i to na co patrzycie: „niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię”. A błogosławiony jest ten, kto we mnie nie zwątpi. Jan zrozumiał! To jest Mesjasz, choć wyobrażał go sobie nieco inaczej. Może zatem spokojnie oczekiwać końca swego życia, bo spełnił zadanie powierzone mu przez Boga.


Śmierć Jana

W twierdzy Macherontu obchodzono właśnie urodziny króla. Herodiada, cudzołożna kobieta, która opuściła męża i żyła z Herodem, chciała koniecznie doprowadzić do śmierci Jana. Wykorzystała pijackie przyrzeczenie króla dane jej córce, który pod przysięgą obiecał jej dać wszystko, o cokolwiek poprosi, w nagrodę za piękny taniec. Za namową matki dziewczyna wypowiedziała życzenie: Daj mi, tu na misie, głowę Jana Chrzciciela. Król posłał kata, który ściął Jana. Jego zakrwawioną głowę podano na misie Herodiadzie. Triumfowała! Nareszcie nikt nie będzie jej wytykał publicznie, że żyje w nielegalnym związku i obraża Boga. Ciało proroka Herod wydał jego uczniom, którzy je z szacunkiem pogrzebali.


Wraz z Janem Chrzcicielem skończyła się epoka proroków Starego Testamentu. Jezus mówiąc o Janie, pytał retorycznie swoich uczniów: Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: „Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby ci przygotował drogę”. Zaprawdę powiadam wam: między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. [...] Wszyscy bowiem prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. [...] On był lampą, co płonie i świeci, wy zaś chcieliście radować się krótki czas jego światłem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki