„Kościół katolicki w czasach komunistycznej dyktatury. Między bohaterstwem a agenturą” – to pierwszy owoc działań Komisji Historycznej, badającej dzieje Kościoła krakowskiego po II wojnie światowej. Inicjatorem powstania komisji, w skład której wchodzą historycy krakowskiego oddziału IPN-u oraz Papieskiej Akademii Teologicznej, jest kard. Stanisław Dziwisz.
Podczas panelu dyskusyjnego, zorganizowanego w połączeniu z promocją pierwszego tomu opracowania, zastanawiano się, dlaczego lustracja jest potrzebna Kościołowi.
Według prof. Ryszarda Terleckiego z IPN-u lustracja sama w sobie nie jest Kościołowi potrzebna. – Należy natomiast wszelkimi drogami i metodami dążyć do poznania prawdy zarówno o bohaterach, którzy nie dali się złamać bezpiece, jak i o tych, którzy z nią współpracowali. Jedną z nich jest właśnie praca naszej komisji. Podobnego zdania był bp Jan Szkodoń, który z ramienia metropolity krakowskiego patronuje działaniom komisji. – Kościół nie ucieka przed prawdą, Kościół chce prawdę znać. Ta książka ma być jednocześnie zachętą do wyznania win przez tych, którzy popełnili grzech.
Skrzywdzony Kościół
Co do tego, że współpraca z bezpieką była grzechem, bp Szkodoń nie miał żadnych wątpliwości. – To było zło wyrządzone Kościołowi, Jezusowi, całemu społeczeństwu. I ten grzech wymaga zadośćuczynienia. Dlatego w Wielkim Poście należy modlić się w intencji pojednania, oczyszczenia.
Prezes krakowskiego oddziału IPN podkreślił, że nie można mówić o nieświadomości księży-współpracowników. Rozmowa z bezpieką nie pozostawiała żadnych wątpliwości, jeśli odbywała się poza oficjalnymi drogami czy kanałami. Terlecki przypomniał, że były trzy oficjalne drogi: wezwanie pisemne lub telefoniczne na komendę albo rozmowa z polecenia przełożonego – biskupa czy przeora. – Od lat 60. bezpieka nie wymagała również podpisywania żadnych zobowiązań czy pisania własnoręcznie raportów, ponieważ mogłaby stracić wielu agentów. Tłumaczenia: „ja nic nie pisałem, nic nie podpisywałem” nie są wiarygodne. Prof. Ryszard Terlecki zaznaczył także, że oficjalne spotkania odbywały się zawsze w budynku komendy milicji. – Każde spotkanie na mieście, w kawiarni czy też prywatnym mieszkaniu, to już była współpraca.
Według historyka funkcjonariusze bezpieki nie szantażowali tajnych współpracowników ujawnieniem podpisanych przez nich zobowiązań. – Bezpieka potrzebowała gotowości do współpracy, przekazywania informacji, a nie żadnych papierów.
Powody współpracy
Historycy wymieniają kilka powodów, dla których duchowni godzili się na współpracę. – Najczęściej, niestety, dawali się kupić, otrzymywali pieniądze czy prezenty. Czasami ceną była możliwość wyjazdu za granicę czy robienia kariery naukowej, a nawet awans w Kościele. Byli też tacy, którzy współpracę uważali za obowiązek wobec ojczyzny – stwierdził Ryszard Terlecki. Zaznaczył też, że dla bezpieki nie było informacji nieistotnych. – Czasami ktoś tłumaczy się, że nie mówił niczego ważnego. Bezpieka potrafiła wykorzystać każdą, nawet wydawałoby się najbardziej błahą rzecz. Np. podczas przesłuchania jednego z jezuitów funkcjonariusz wiedział, że ów zakonnik nie lubi kaszy.
Ci, którzy wytrwali
Jak podkreślają autorzy publikacj, ogromna większość księży, która była w obrębie zainteresowań bezpieki, nie dała się złamać. – Tych, którzy poszli na współpracę jest niewielki procent. W większości z lektury akt wynika ogromny heroizm kapłanów – podkreślał dr Marek Lasota z IPN-u.
W książce opublikowanej przez wydawnictwo WAM znajdują się opracowania akt m.in. księży Mieczysława Malińskiego oraz Mirosława Drozdka. Według Lasoty szczególnie ta pierwsza postać w środowisku krakowskim budzi wiele emocji, bo plotki na temat współpracy ks. Malińskiego z bezpieką krążyły od kilku lat. – Niewątpliwie ks. Mieczysław przez wiele osób ceniony jest jako ojciec duchowny czy też autor publikacji nt. duchowości. Tym bardziej uważam, że społeczeństwo powinno również poznać tę niestety mniej chlubną działalność kapłana.
Odpowiedź ks. Malińskiego na publikację historyków nastąpi już niebawem. Duchowny przygotowuje swoją autobiografię – jej roboczy tytuł brzmi: „Miałem wspaniałe życie” – w której najprawdopodobniej odniesie się do zawartości swojej teczki. Publikacja przewidziana jest na koniec marca.
Będą następne
„Kościół katolicki w czasach komunistycznej dyktatury. Między bohaterstwem a agenturą” to pierwszy tom serii. Ks. dr hab. Jan Szczepaniak z PAT-u zaznaczył, że kolejne będą publikowane w zależności od tempa pracy komisji.
Obecna publikacja zawiera 10 opracowań, opartych na dokumentach komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, przechowywanych w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej. Część pierwsza – „Rozprawy” – to cztery opracowania ukazujące sylwetki naczelników Wydziału IV SB w Krakowie, który zajmował się inwigilacją Kościoła krakowskiego. W tej części znajdują się także opracowania materiałów dotyczących inwigilowanego przez SB bp. Jana Pietraszki i ks. Mieczysława Santory, który – jak wynika z dokumentów – przez 33 lata współpracował z SB. Tę część publikacji zamyka rozdział dotyczący likwidacji seminariów zakonnych na terenie województwa krakowskiego w 1952 roku. Część druga – „Sylwetki” – prezentuje materiały zgromadzone przez SB na temat ks. Adolfa Chojnackiego, który nie dał się złamać komunistycznemu aparatowi oraz księży Mieczysława Malińskiego („Delta”), Mieczysława Łukaszczyka („Turysta”) i Mirosława Drozdka („Ewa”), uwikłanych we współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa.
– „Źródła” – ostatnia część książki zawiera dokumenty, jakie badacze znaleźli w teczce organizatora jednego z ośrodków duszpasterskich w Krakowie, ks. Jana Bielańskiego, który konsekwentnie zwodził próbujących go zwerbować funkcjonariuszy, oraz dokumenty dotyczące funduszu operacyjnego IV Wydziału KW MO w Krakowie z lat 1962-1966.