Logo Przewdonik Katolicki

Świeży sposób na coś, co się nie zmienia...

Marcin Makohoński
Fot.

O uświadomieniu sobie tego, co może być w nas nieodkrytym wcześniej problemem przeżywania sakramentu pojednania czyli o kilku ważnych sprawach związanych z rachunkiem sumienia, spowiedzią i nawróceniem z ks. dr. Andrzejem Panasiukiem, proboszczem parafii pw. św. Jana Apostoła w Mogilnie, rozmawia Marcin Makohoński. Czy nie doświadczamy dziś zdaniem Księdza...

O uświadomieniu sobie tego, co może być w nas nieodkrytym wcześniej problemem przeżywania sakramentu pojednania – czyli o kilku ważnych sprawach związanych z rachunkiem sumienia, spowiedzią i nawróceniem – z ks. dr. Andrzejem Panasiukiem, proboszczem parafii pw. św. Jana Apostoła w Mogilnie, rozmawia Marcin Makohoński.


Czy nie doświadczamy dziś – zdaniem Księdza – pewnego niebezpieczeństwa rytualizacji sakramentu pokuty, gdzie wskutek różnych powodów gubi się jego istota? Na ile realne jest zagrożenie, że człowiek idzie do spowiedzi, a rozmija się z najgłębszą tajemnicą tego sakramentu?
– Zacznę moją odpowiedź od ważnego stwierdzenia, że sam jestem nie tylko spowiednikiem, ale i penitentem. Mówię o tym bardzo świadomie, bo spowiadanie się nie jest dla mnie sprawą prostą. Wymaga wysiłku duchowego. I dotyczy to nie tylko rachunku sumienia, bo w sakramencie pokuty nie chodzi tylko o grzechy. Grzechy, ile by ich było, wskazują na moje odejście od Boga, moją niewiarę, moją nieufność… Należy się troszczyć przede wszystkim o to, by spowiedź święta była „święta”. By spotkać Świętego Boga, a nie tylko „załatwić pobożną sprawę”. To wszystko trzeba przemyśleć jeszcze przed podejściem do konfesjonału, by iść do Kogoś, a nie do czegoś.

Ojciec Jacek Krzysztofowicz, dominikanin z Gdańska, napisał kiedyś, że w spowiedzi najważniejsze jest to, co ja mówię, a nie to, co słyszę od księdza. Czy właśnie tak powinniśmy postrzegać nasze spotkanie z Miłosiernym Bogiem u kratek konfesjonału?
– Znowu rozpocznę odpowiedź z pozycji penitenta. Od strony ludzkiej nieraz sam chcę coś wytłumaczyć na spowiedzi lub też o coś zapytać i dlatego potrzebuję zrozumienia. Szukam wtedy w kapłanie także człowieka, choć wiem, że jest on tam w imieniu Boga. Wiem, że bywają i penitenci, i spowiednicy, którzy popadają w jakąś rutynę. To może bardzo wiele psuć i w sensie nawrócenia nawet cofać. Po złym doświadczeniu w konfesjonale może komuś być trudno uwierzyć w te najgłębsze, duchowe wymiary. Jednak spowiednik powinien sam kierować penitenta do żywej Osoby Jezusa Chrystusa. Budzić jego wiarę i nadzieję, a nawet zwrócić jego uwagę, by nawrócenie nie miało tylko charakteru etycznego, emocjonalnego, ambicjonalnego. Po wyznaniu grzechów konieczne jest wyznanie nadziei. I tak powinno wyglądać „dopełnienie” – człowiek w ufnej modlitwie serca oddaje Bogu całego siebie i wszystko to, co teraz ma nastąpić po tej spowiedzi.

A co z tym najczęstszym chyba pytaniem: z czego się właściwie spowiadać?
– To trudne pytanie, bo może albo za dużo sugerować, albo coś sztucznie zawęzić. Niech każdy spowiada się jak umie. To na początek. Pamiętajmy jednak, że „największy problem to nie widzieć problemu”. Szatan jest kłamcą i może popychać nawet na spowiedzi w fałszywym kierunku. Na przykład człowiek może skupiać się na problemach nieczystości, na VI przykazaniu, a bagatelizować „niepobożną modlitwę”. Wielką nieczystością jest traktować człowieka jak rzecz. Ale czy nie większą nieczystością nie jest traktowanie jak rzeczy Pana Boga? Tak często nasze myślenie staje się jakby wirtualne, a gubimy rzeczywistość, przede wszystkim Osobę. Sam Jezus może stać się jakby wirtualny, przestaje być dla mnie Kimś. To należy nazywać po imieniu, a nie książeczkowymi formułkami. I z tego się trzeba nawracać.

Czy Ksiądz spróbuje podpowiedzieć, jak mówić o tym, co w sakramencie pojednania jest istotne i niezmienne, w nowy, „świeży” sposób?
– Dziś trzeba przeciwstawić się hałasowi i pośpiechowi. Człowiek potrzebuje rozmyślania. Może temu posłużyć jakaś fabuła. Próbą tego jest moja najnowsza książka „Przyłóż ucho do kamieni”. A może pomoże wiersz…

Milion już razy wracałem do grzechu
Jak pies, co w drodze czyjeś ślady wącha
A moje żale podobne są echu,
Co woła wprawdzie – lecz w nicości błąka.

Jak to? – że wargi o litość żebrały
A serce wpada w przepaść swojej woli,
By strzaskać ducha o namiętne skały...
A dusza krzyczy – cały człowiek boli!

Me życie w splocie uwikłań spętane
Jak pajęczyna , co muchę osacza –
Więc z głębokości proszę Cię – o, Panie
O kroplę z krzyża i słowo:
przebaczam!

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki