Transport tajnych akt ulicami Warszawy to najprawdopodobniej nic nowego. Oczywiście nie wiemy, ile prawdy jest w rewelacjach o wywózce archiwum Wojskowych Służb Informacyjnych do siedziby Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Główni aktorzy tego spektaklu zaprzeczają. Warto jednak przypomnieć sobie inną podobną sytuację.
Jest rok 1992. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przygotowuje listę osób współpracujących ze służbami specjalnymi PRL. Ministrem jest Antoni Macierewicz. Dokumenty zawierające spis nazwisk transportowane są ulicami stolicy. Minister najwyraźniej obawia się, że dokumenty ktoś chce wykraść. Może komuś chodzi o to, by nigdy nie dotarły do Sejmu? Może ktoś planuje napad na samochód z papierami? Zapewne brany jest pod uwagę scenariusz, że ataku dokona uzbrojona grupa. Minister Macierewicz podejmuje decyzję o wysłaniu komandosów. Transport tak zwanej listy Macierewicza chroniony jest przez żołnierzy jednostki specjalnej GROM. Co ciekawe, jeszcze kilka miesięcy wcześniej los jednostki wisiał na włosku. Miała być rozwiązana, ale nie doszło do tego właśnie dzięki ministrowi spraw wewnętrznych w rządzie Jana Olszewskiego.
Jakie były dalsze wydarzenia gorącego czerwca 1992 roku, mniej więcej pamiętamy. Upadł rząd, prezydent Lech Wałęsa desygnował na premiera Waldemara Pawlaka.
15 lat później znowu wyjechały na ulice samochody z tajnymi papierami. Główni bohaterowie pozostają ci sami. Jan Olszewski postanawia przenieść siedzibę Komisji Weryfikacyjnej WSI do Kancelarii Prezydenta. Dokumenty WSI trafiają do Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Jak były transportowane? Tego już niestety nie wiemy. Kto i czy w ogóle ochraniał transport – to również zagadka. Wszak GROM podlega teraz ministrowi obrony narodowej. Co w ogóle jest w „jakichś workach”? Wiedzę tę posiada Antoni Macierewicz – były weryfikator funkcjonariuszy WSI, do niedawna szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Archiwum wylądowało w budynkach BBN-u. I tu kolejna ciekawostka. Pełniącym obowiązki szefa tej instytucji jest generał Roman Polko… były dowódca jednostki specjalnej GROM.
Można zapytać: co z tego wynika? Poza tym, że dysponentami „haków” i wiedzy tajemnej o otaczającej nas rzeczywistości pozostają te same osoby – faktycznie nic.