Niebezpieczny wirus relatywizmu
ks. Lech Bilicki
Zapewne nie mogli przewidzieć wydawcy miesięcznika W drodze, że ich wrześniowy numer w swej zasadniczej treści zbiegnie się z tym, co usłyszeliśmy w przemówieniach Papieża Benedykta XVI w czasie jego pobytu w Austrii. W jednym i drugim przypadku powraca temat podstawowy dla ludzkiego życia, a mianowicie temat prawdy, która ukryta jest w wierze w Tego, który o sobie powiedział...
Zapewne nie mogli przewidzieć wydawcy miesięcznika „W drodze”, że ich wrześniowy numer w swej zasadniczej treści zbiegnie się z tym, co usłyszeliśmy w przemówieniach Papieża Benedykta XVI w czasie jego pobytu w Austrii. W jednym i drugim przypadku powraca temat podstawowy dla ludzkiego życia, a mianowicie temat prawdy, która ukryta jest w wierze w Tego, który o sobie powiedział – „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem”. Od tego, czy człowiek odkryje tę Prawdę, właściwie zależy wszystko.
Tymczasem żyjemy w czasie, którego rysem charakterystycznym jest – by posłużyć się pojęciem użytym przez Petera Berglara – piłatyzm. Tendencja kryjąca się pod tym pojęciem nawiązuje do postawy Poncjusza Piłata, który postawił cyniczne pytanie „Cóż to jest prawda?”, i oznacza postawę człowieka, który wątpi w istnienie prawdy absolutnej, wiążącej w sumieniu, obowiązującej zawsze i wszędzie każdego tylko dlatego, że jest człowiekiem.
Jednoznacznie przeciwstawił się takiej postawie Ojciec Święty
Benedykt XVI, gdy mówił: „W istocie nasza wiara przeciwstawia się zdecydowanie takiej rezygnacji, która uważa, że człowiek nie jest zdolny do prawdy, jak gdyby była ona zbyt wielka dla niego. Taka postawa rezygnacji wobec prawdy jest istotą kryzysu Zachodu i Europy. Jeśli dla człowieka nie istnieje prawda, wtedy w istocie nie potrafi on rozróżniać między dobrem a złem. Wtedy też wielkie i wspaniałe dokonania nauki stają się dwuznaczne: mogą otwierać perspektywy ważne dla dobra i zbawienia człowieka, ale mogą też – jak widzimy – stawać się strasznym zagrożeniem, zniszczeniem człowieka i świata”.
Zatem przezwyciężenie tej niebezpiecznej choroby spowodowanej wirusem relatywizmu jest bez wątpienia pierwszym i podstawowym narzędziem naprawy całego życia i lekarstwem na coraz dotkliwiej trapiące nas bolączki współczesności. Świat i człowiek nie ostoją się, gdy nie będzie trwałego fundamentu, a tylko własne i tworzone dowolnie – tzn. tak jak mi się podoba – wizje świata i projekcje ludzkiego życia. Bo jeśli wszystko wolno i każdy ma swoją rację, to nie dziwmy się, że jest tak, jak jest, i że panuje chaos w dziedzinie wartości, w dziedzinie zachowań moralnych; że nie ma już znaczenia ślub czy słowo przyrzeczenia; że nie można na nikogo liczyć, bo może nagle zmienił swoje poglądy i decyzje wcześniej podejmowane.