W uroczystość Bożego Ciała część biskupów odniosła się w swoich homiliach do aktualnych spraw społeczno-politycznych. Prasa doniosła, że nuncjusz apostolski skrytykował te wypowiedzi.
Abp Józef Michalik wypomniał politykom, że nie dołożyli wszelkich starań, by wpisać do Konstytucji zapis o ochronie życia od poczęcia. Według hierarchy zarówno partia rządząca, jak i opozycja, nie zdała egzaminu moralnego. Warto podkreślić, że słowa krytyki padły także pod adresem Platformy Obywatelskiej, choć większość dzienników konsekwentnie podała, że arcybiskup zganił tylko Prawo i Sprawiedliwość. Ostre słowa padły też pod adresem Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, która proponuje wyposażyć apteczki kolonijne w środki antykoncepcyjne po stosunku. - Przecież to jest dramat. Trzeba uczyć miłości, a nie eksperymentów, bo miłością nie da się eksperymentować. To instrukcja zła, rozpadu moralnego – tak podsumował ten pomysł abp Michalik.
Do tej sprawy odniósł się także abp Kazimierz Nycz. Podkreślił, że Kościół będzie nieustannie mówił o sprawach życia od poczęcia do naturalnej śmierci, w sprawach rodziny czy wychowania. – Tam gdzie chodzi o człowieka, o podstawowe wymiary dobra wspólnego, Kościół nie może milczeć – podkreślał. Kardynał Stanisław Dziwisz przypomniał z kolei, że państwo musi troszczyć się o ubogich i potrzebujących obywateli. Krytyka pod adresem rządu popłynęła także z Bydgoszczy. Bp Jan Tyrawa uznał, że rząd nie może pochwalić się żadnymi osiągnięciami.
Abp Józef Kowalczyk, powiedział ostatnio, że „ambona służy do przekazywania Słowa Bożego, a nie do uprawiania polityki”. Czy więc rzeczywiście biskupi nie mieli prawa zabrać głosu w sprawach społeczno-politycznych? W gruncie rzeczy problem sprowadza się do określenia relacji między Kościołem a polityką. Poruszyliśmy go już w „Przewodniku Młodych” w artykule „Kościół a polityka” (PK nr 4/2007).
Warto przypomnieć jedną rzecz. Duchowieństwo w przeciwieństwie do wiernych świeckich nie powinno być bezpośrednim graczem na scenie politycznej, tzn. nie powinno tworzyć czy popierać określonych partii politycznych i polityków, nie powinno sprawować władzy świeckiej, żadnych z tym związanych funkcji publicznych. Kościół zrzeka się tego dobrowolnie. Czy to oznacza, że księża nie mogą zajmować się polityką? Wydaje się, że nie tylko mogą, ale nawet powinni. Księża mają obowiązek dbać o realizację Ewangelii nie tylko w życiu pojedynczego człowieka, ale również w życiu całego społeczeństwa. Ich obowiązkiem jest więc apelowanie do sumień polityków, wyborców, a także wskrzeszanie postaw zgodnych z nauczaniem Chrystusa. Kościół nie może milczeć, jeśli w życiu społeczno-politycznym depcze się godność człowieka, niszczy podstawową wspólnotę, którą z woli Bożej jest rodzina. Nie może też zgodzić się z mianem ciemnogrodu wobec ludzi, którzy zgodnie z wiarą nie godzą się na aborcję, eutanazję, legalizację związków homoseksualnych, rozwiązłość seksualną itd.
Nie powinny więc dziwić wypowiedzi biskupów, którzy krytykują brak dobrej woli przy wzmacnianiu prawnej ochrony życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Nie powinny dziwić wypowiedzi, w których biskup zwraca uwagę na ewangeliczną konieczność przebaczenia wzajemnych krzywd, co jest konieczne w budowaniu zdrowych więzi społecznych.
Pytanie rodzi się o granice tego zaangażowania. O granice krytyki. Ile bowiem z obrony wartości ewangelicznych ma wypowiedź biskupa, według którego obecny rząd prowadzi do destabilizacji życia społecznego? Czy duchowny może nazwać spotkanie prezydentowej z dziennikarkami szambem, nawet jeśli działa w słusznej sprawie? To pozostaje kwestią do dyskusji.
Wojciech Nowicki
Papieże o relacji Kościół-państwo
Paweł VI w encyklice „Populorum progressio” podkreślił istnienie dwóch autonomicznych władz – duchowej i świeckiej: „A ponieważ Kościół po to został założony, aby już tu na ziemi tworzył królestwo niebieskie, nie zaś, by posiadał panowanie ziemskie, stwierdza on otwarcie, że istnieją dwie odrębne od siebie władze, a każda z nich - kościelna mianowicie i cywilna - jest w swoim porządku suwerenna”.
Z kolei Benedykt XVI w encyklice „Deus caritas est” zwraca uwagę, że nie jest rolą Kościoła walka polityczna, co nie znaczy, że polityka Kościoła nie dotyczy: „Kościół nie może i nie powinien podejmować walki politycznej, aby realizować jak najbardziej sprawiedliwe społeczeństwo. Nie może i nie powinien stawiać się na miejscu państwa. Nie może też jednak i nie powinien pozostawać na marginesie w walce o sprawiedliwość. Musi włączyć się w nią przez argumentację rozumową i obudzić siły duchowe, bez których sprawiedliwość, domagająca się zawsze wyrzeczeń, nie może utrwalić się i rozwijać. Sprawiedliwa społeczność nie może być dziełem Kościoła, lecz powinna być realizowana przez politykę. Niemniej Kościół jest głęboko zainteresowany budowaniem sprawiedliwości przez otwarcie inteligencji i woli na wymagania dobra”.
A kiedy podczas pełnienia waszej posługi napotkacie na problemy dotyczące konkretnej opcji natury politycznej, nie omieszkajcie głosić zasad moralnych leżących u podstaw wszystkich dziedzin ludzkiego działania. [Jan Paweł II]
Co mówili biskupi?
Abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, Przemyśl:
„Partia i która rządzi, i która się w opozycji deklaruje nie zdała egzaminu moralnego, etycznego. Nie broni, nie promuje życia, nie promuje rodziny w należyty sposób.”
Abp Kazimierz Nycz, Warszawa:
„W ostatnich trzydziestu latach są takie rany, które – Bogu dzięki – się zdrowo i dobrze zagoiły. Czas zrobił swoje, rozmowa i dialog zrobiły swoje. Tych ran nam nie wolno rozdrapywać. Ale każdy dobry lekarz wie, że są takie rany, które się nie zagoją, a które wręcz nie wolno za wszelką cenę doprowadzać do zagojenia, zanim się nie oczyści wnętrza. Tym oczyszczeniem koniecznym, a czasem bardzo bolesnym, ran naszego życia społecznego jest dojście do prawdy, podanie jej z miłością, przyznanie się do słabości a czasem i zdrady po to, by uzyskać przebaczenie.”
Kard. Stanisław Dziwisz, Kraków:
„Władza, która nie dostrzega potrzeb podwładnych nie otrzyma błogosławieństwa Bożego. Bez troski o zwykłego obywatela, tego ubogiego, chorego, słabego, uciśnionego podatkami nie da się w państwie budować rodzinnego szczęścia.”
Bp Jan Tyrawa, Bydgoszcz:
„Obecny rząd nie może pochwalić się żadnymi osiągnięciami. Politycy wycofują się z wielu obietnic. Zajmują się wyłącznie swoimi sprawami, są oderwani od społeczeństwa. (…) To jest czas gorszy niż w komunizmie. Działania rządu grożą anarchią. Straszy się nas nowymi przepisami. Każdy urzędnik może zrobić, co tylko się mu podoba, nie ponosząc konsekwencji. Wprowadza się bałagan.”